42 Koło Mazowieckiego ZŻWP
  Aktualności 2024 2020 2019 r.
 

 2024



Wszystkim  Członkom, Współpracownikom
i Sympatykom życzymy pełnych miłości
i spokoju Świąt Bożego Narodzenia.
Niech Nowy Rok przyniesie Państwu
tę odrobinę szczęścia, która sprawi,
że wszystkie podjęte działania
zakończą się sukcesem.

 







   

 

Sejmowa Komisja

ds Petycji

 

Poniżej prezentujemy transmisję z posiedzenia Komisji ds. Petycji w sprawie "drugiej emerytury", która odbyła się w dniu 7 listopada 2024 br. 

Pragniesz zobaczyć obrady, kliknij na poniższy obrazek.

Początek obrad dotyczący "drugiej emerytury"
rozpoczyna się o godz. 13.12.00 trwa do 13.23.00.

 



26.09.2024   ZWIĄZEK  ŻOŁNIERZY WOJSKA POLSKIEGO   

 Prezydium Mazowieckiego Zarządu Wojewódzkiego

 

KONFERENCJA  HISTORYCZNA

„MARTYROLOGIA POLAKÓW NA WSCHODZIE W CZASIE II  WOJNY ŚWIATOWEJ – LOSY SYBIRAKÓW NA ZESŁANIU”

 

 

17 września obchodzimy Dzień Sybiraka

"Sejm Rzeczypospolitej Polskiej oddaje hołd wszystkim Polakom zesłanym na Syberię, inne tereny Rosji i Związku Sowieckiego. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej upamiętnia tych, którzy tam zginęli, tych, którym udało się powrócić do Ojczyzny, tych, którzy osiedli w różnych częściach świata, oraz tych, którzy pozostali w miejscu swego zesłania, gdzie kultywowali polskość.

Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ustanawia 17 września – rocznicę agresji sowieckiej na Polskę z 1939 roku – Dniem Sybiraka. " - głosi uchwała.

Losy Polaków na Syberii to temat rozległy, wielowątkowy i różnorodny. Ma on swą długą historię. Represyjne zesłania Polaków, buntujących się przeciwko rosyjskiemu zaborcy, władze carskie rozpoczęły już w XVIII wieku, podczas Konfederacji Radomskiej. Nasilające się ilościowo fale zesłań znaczyły kolejne zrywy wolnościowe naszego Narodu - Konfederacja Barska, Insurekcja Kościuszkowska, Powstania: Listopadowe i Styczniowe, rewolucyjne ruchy w latach 1905-1906 - zaludniły polskimi patriotami bezkresne przestrzenie azjatyckich obszarów Imperium Rosyjskiego. Ofiarami tych zsyłek byli głównie mężczyźni, uczestnicy walk zbrojnych lub działań konspiracyjnych.

Carskie metody walki z politycznymi przeciwnikami zostały przejęte i "udoskonalone" przez komunistyczne władze na Kremlu, których decyzjami wywożono na Sybir już nie grupy więźniów, lecz tysięczne rzesze ludności cywilnej — kobiety, starców, dzieci. Dotyczyło to mniejszości narodowych w Związku Radzieckim, podejrzewanych o nieprzychylność dla nowej władzy. Jako jedni z pierwszych represjom byli poddani Polacy pozostali na przedrozbiorowych Kresach Rzeczpospolitej, których kilkaset tysięcy wywieziono w latach 1936-37 do Kazachstanu, gdzie dotychczas przebywają w zwartych grupach osadniczych.

Po 17 września 1939 roku, kiedy to Armia Czerwona przekroczyła granice Rzeczpospolitej Polskiej, na zagarniętych przez nią terenach rozpoczęła się eksterminacja ludności polskiej na niespotykaną dotychczas skalę. Zapoczątkowały ją aresztowania tysięcy osób cywilnych, głównie mężczyzn. Później nastąpiły masowe deportacje całych rodzin. Wywożono zarówno obywateli polskich zamieszkałych na tych terenach przed wybuchem П wojny światowej, jak też i wielkie grupy ludności przybyłej z Polski centralnej - uciekinierów z terenów okupowanych przez Niemców.

W czterech, głównych, akcjach deportacyjnych wywieziono łącznie około miliona osób cywilnych. Deportacje były niezwykle sprawnie zorganizowane i realizowane według wcześniej sporządzonych imiennych spisów opracowanych przez służby NKWD, przy współpracy miejscowych donosicieli.

Masowe deportacje miały miejsce 10 lutego, 13 kwietnia, na przełomie czerwca i lipca 1940 roku oraz w maju i czerwcu 1941 roku. Pomiędzy tymi głównymi akcjami wywózek trwał nieprzerwanie proces deportacji mniejszych, kilkusetosobowych grup (m.in. w maju 1940 r.)

Dokładna liczba deportowanych jest trudna do ustalenia, wokół tego problemu trwają obecnie dyskusje historyków. Według polskich źródeł emigracyjnych w okresie od 17 września 1939 roku do wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej w czerwcu 1941 roku, ze wschodnich terenów Polski ubyło co najmniej milion siedemset tysięcy obywateli polskich, wliczając w to około 250 tysięcy aresztowanych, 230 tysięcy żołnierzy wziętych do niewoli we wrześniu 1939 r. i podobną ilość obywateli polskich wcielonych przymusowo w latach 1940-1941 do Armii Czerwonej. Ilości te podaję za Julianem Siedleckim *.(Julian Siedlecki „Losy Polaków w ZSRR w latach 1939-1986", Londyn 1988, wyd. П).

 Kolejna fala represji, aresztowań i deportacji nastąpiła w latach 1944-1945, kiedy działania wojenne na froncie sowiecko-niemieckim przesunęły się na zachód. Armia Czerwona wkroczyła ponownie na tereny П Rzeczpospolitej, a wraz z nią  służby i wojska NKWD.

 

Aresztowania i zsyłki do łagrów dotyczyły w tym czasie głównie żołnierzy Armii Krajowej. Niemal równocześnie wznowiono akcje deportacyjne ludności cywilnej z terenów Kresów Wschodnich. Dotychczas nie ustalono dokładnych ilości deportowanych. Niektóre źródła podają przybliżone dane, wg. których w latach 1944-45 wywożono 2 do 2,5 tysiąca osób miesięcznie.

W miarę przesuwania się frontu na zachód podążały za nim formacje NKWD. Kontynuowały one aresztowania żołnierzy AK również na terenach Polski centralnej i zachodniej. Proceder ten trwał do początku lat pięćdziesiątych. Aresztowani, po okrutnych śledztwach, trafiali do łagrów na terenie ZSRR, z wyrokami od 8 do 20 lat pozbawienia wolności.

Informacje te, z konieczności skrótowe, dają przybliżone pojęcie o rozmiarach problemu. Nie byłyby one kompletne bez wspomnienia o zbrodni katyńskiej — mordu dokonanego na 15 tysiącach oficerów polskich, jeńcach wojennych z września 1939 roku, oraz na 7 tysiącach cywilów, aresztowanych w tym samym czasie. Wyrokiem najwyższych władz sowieckich zostali oni straceni wiosną 1940 roku.

Ta najbardziej spektakularna zbrodnia nie wyczerpuje jednak całości strat polskich - w łagrach, w miejscach deportacji i w transportach zginęły setki tysięcy obywateli polskich.

Ci, którzy przeżyli, wydostawali się z ZSRR różnymi drogami: z Armią gen. W. Andersa w 1942 г., z I Armią Wojska Polskiego w 1943 г., w ramach akcji repatriacyjnej 1945-46 i po długiej przerwie w repatriacji 1955-1959. Nie wszyscy zdołali wrócić, tysiące pozostały tam i dotąd żyją bez szans na powrót do Ojczyzny. Do Kraju nie powróciły również tysiące osób, które uratowane przez Armię gen. W. Andersa, ze względów politycznych wybrały życie na emigracji w krajach Zachodu.

Względy polityczne, a konkretnie działania reżimu uzależniającego Polskę powojenną od władz ZSRR, spowodowały również i to, że cały przedstawiony tu problem eksterminacji dokonywanej na obywatelach polskich przez władze sowieckie - był tematem zakazanym w Polsce Ludowej. Prawda na ten temat może być wypowiadana publicznie dopiero od czasu przemian politycznych w 1989 roku. Do dziś jednak nikt z przedstawicieli nowych władz Rosji nie wyraził ubolewania, ani nie przeprosił Polski i Polaków, nie poprosił o przebaczenie za popełnione zbrodnie.

Na fali przemian mógł powstać Związek Sybiraków, skupiający żyjących jeszcze świadków tych ponurych wydarzeń. Związek nawiązał do tradycji przedwojennej organizacji o tej samej nazwie, w której działali dawni, jeszcze carscy, zesłańcy syberyjscy.

Jednym z głównych celów obecnego Związku jest dawanie świadectwa o przeżytych represjach, co winno przyczynić się do powstania wiarygodnych opracowań historycznych i poszerzenia społecznej wiedzy na ten temat.

Celowi temu służy działalność Komisji Historycznej Oddziału Związku Sybiraków w Krakowie, w miarę jej ograniczonych możliwości.

W 1995 roku Komisja rozpoczęła skromną działalność wydawniczą, w oparciu o zgromadzone w jej Archiwum zbiory wspomnień i dokumentów.

Zapoczątkowano dwie serie wydawnictw książkowych -wspomnieniową zatytułowaną „Tak było ... Sybiracy" i dokumentacyjną p.t. „Materiały źródłowe do dziejów sybirackich". W obydwu wypadkach są to publikacje zaledwie przyczynkowe, mamy jednak nadzieję, że chociaż w małym stopniu posłużą prawdzie historycznej.

 W trakcie konferencji wyświetlony został film zawierający elementy gehenny Polaków
wywożonych na nieludzką ziemię. W drugiej części udekorowany został Żłotym Krzyżem z Gwiazdą  ZŻWP członek naszej organizacji Sybirak płk Mieczysław Kurek

 




JUBILEUSZ - Nasz kolega ukończył 90 LAT






 

Katedra polowa: wprowadzenie szczątków gen. bryg. Jana Kazimierza Kruszewskiego

11 września 2024

Polska część dwudniowych uroczystości pogrzebowych śp. gen. bryg. Jana Kazimierza Kruszewskiego rozpoczęły się wprowadzeniem szczątków do Kaplicy Katyńskiej katedry polowej. Wartę przy trumnie dowódcy Korpusu Ochrony Pogranicza zaciągnęli harcerze.

       W setną rocznicę powołania Korpusu Ochrony Pogranicza i 85. rocznicę wybuchu II wojny światowej do Polski sprowadzone zostały szczątki gen. Kruszewskiego oraz odbędzie się jego uroczysty pogrzeb państwowy. W katedrze polowej obecni byli: wnuk brata gen. Kruszewskiego Paweł Kruszewski, funkcjonariusze Straży Granicznej, harcerze 19 Drużyny Harcerskiej Służby Granicznej „Zlotki” ze Świnoujścia z proporcem, harcerze 125 Warszawskiej Drużyny Wielopoziomowej Harcerskiej Służby Granicznej SDRI GROM oraz uczniowie klas mundurowych z: LXXXVIII Liceum im. Michała Konarskiego w Warszawie, Zespołu Szkół Zawodowych im. Marszałka Franciszka Bielińskiego w Górze Kalwarii, Zespołu Szkół nr 1 im. Stanisława Staszica w Płońsku i Zespołu Szkół im. Korpusu Ochrony Pogranicza w Szydłowcu.


Ceremonię wprowadzenia trumny do katedry polowej poprowadzili ks. płk SG Zbigniew Kępa, dziekan dekanatu Straży Granicznej oraz ks. por. Jacek Białek, wikariusz katedry.

Po ceremonii w sali konferencyjnej Ordynariatu Polowego odbyła się konferencja dla uczniów klas mundurowych, w czasie której zostali zapoznani z historią Korpusu Ochrony Pogranicza oraz biografią gen. Kruszewskiego.

Jutro o godz. 11 odprawiona zostanie Msza św. żałobna, po której trumna z prochami gen. Kruszewskiego zostanie złożona na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. W uroczystościach weźmie udział Prezydent RP Andrzej Duda.

      Gen. bryg. Jan Kazimierz Kruszewski urodził się 18 czerwca 1888 r. we wsi Aleksandrowo, w powiecie ciechanowskim. Od najmłodszych lat był wychowany w duchu patriotycznym. W latach 1914–1917 pełnił służbę w Legionach Polskich. W 1917 r. został internowany w obozie w Beniaminowie za odmowę złożenia przysięgi na wierność Niemiec. Po odzyskaniu niepodległości został dowódcą obozu rekrutacyjnego, następnie batalionu, a później 1 Pułku Piechoty. W 1926 r. został dowódcą piechoty dywizyjnej 1 Dywizji Piechoty Legionów, a później całej dywizji. Od października 1930 r. był dowódcą Korpusu Ochrony Pogranicza, tę funkcję pełnił do sierpnia 1939 r. We wrześniu 1939 r. dowodził Grupą Operacyjną. Dostał się do niemieckiej niewoli, z której został uwolniony dopiero w 1945 r. przez wojska amerykańskie. Zmarł 28 marca 1977 r. w Lailly-en-Val we Francji, gdzie został pochowany.

 

 

 


Tekst i zdjęcia: Paulina Piątkowska









 


DWIE EMERYTURY?




 





 

Szanowni

Żołnierze

Weterani Żołnierskiej Służby

Pracownicy Wojska

            Z okazji Święta Wojska Polskiego wszystkim żołnierzom służby czynnej, żołnierzom w rezerwie i w stanie spoczynku, kombatantom  i pracownikom wojska składamy życzenia szczęścia, zdrowia, wielu sukcesów zawodowych oraz satysfakcji z wykonywanej służby. Składamy serdeczne podziękowania za rzetelną i sumienną służbę oraz zasługi w krzewieniu patriotyzmu oraz  gotowość do obrony niepodległości i suwerenności kraju.

Życzymy wszystkim zdrowia, wszelkiej pomyślności oraz satysfakcji z wypełniania obowiązków służbowych.
 Emerytom i rencistom wojskowym życzymy pogodnej i niczym niezmąconej przyszłości.

Słowa pozdrowień  kierujemy do wojskowych rodzin i tych wszystkich, którzy doświadczeniem i zaangażowaniem zawodowym wspierają naszych żołnierzy w wypełnianiu szlachetnej powinności wobec Ojczyzny.

Z wyrazami najwyższego szacunku

 Prezydium Mazowieckiego Wojewódzkiego Związku Żołnierzy Wojska Polskiego






80 ROCZNICA WYBUCHU POWSTANIA WARSZAWSKIEGO

 

 




Byliśmy







W POWSTANIU WARSZAWSKIM ginęli nie tylko mieszkańcy WARSZAWY, ginęły również nasi Bracia Mniejsi zwierzęta warszawskie. Jak to pięknie ujął Julian Tuwim w wierszu "ODEZWA DO PSÓW"




Julian Tuwim
Odezwa do psów

"I wy, warszawskie psy, w dniu kary
Psi obowiązek swój spełnijcie,
Zwyjcie się wszystkie i zbiegnijcie
Straszliwe pomścić swe ofiary.
Za psy bombami rozszarpane,
Za zmarłe pod strzaskanym domem,
Za te, co wyły nad swym panem,
Drapiąc mu ręce nieruchome;
Za te, co wdziękiem beznadziejnym
Łasiły się do nieboszczyków,
Za śmierć szczeniaczków, co w piwnicy
Jeszcze bawiły się w koszyku,
Za biegające rozpaczliwie,
Pozostawione po mieszkaniach,
W dymie duszące się, półżywe,
Pamiętajcie o swych paniach,
Za nastroszone, za wierzące,
Że człowiek wróci, bo pies czeka!
I tak w pozycji czekającej
Siadł ufny pies na grób człowieka:
Za wzrok błagalny, przerażony
Tumultem, trzaskiem, pożarami,
Za psy, co same pazurami
W ogrodach ryły sobie schrony –
Za wszystkie męki i niedole,
Właśnie i tych, co was kochali
Wśród wspólnych ścian i wśród rozwalin,
Zwyjcie się, bracia, na Psie Pole!
Niechaj w was wściekłe piany wzbiorą
I hurmem w trop zdyszaną sforą,
W trop, kiedy z Polski będą dymać
I tylko pludry w garści trzymać!
O cegły gruzów kły wyostrzcie
I o zbielałe ludzkie koście,
A gdy ich dopadniecie, - skoczcie
Do grdyk, brytany, do gardzieli!
Ostremi kłami wgryźć się, szarpnąć,
By nie zdążyli, hycle, harknąć!
Do grdyk, wilczyce! A pazury
W ślepia, by nawet nie mrugnęli!
A powalonych niech opadną
Wojska pomniejszych psów – mścicieli,
Niech ich poszarpią na kawały,
Żeby i matki nie wiedziały,
Gdzie szukać rozwłóczonych cząstek…
Bo nasze też nie znajdowały
Główek swych dzieci, nóżek, piąstek…"

#powstaniewarszawskie #poezja #wiersz #tuwim

·  · 



 

Onet.pl

 

 

 

63 dni. Zryw powstańców

dni.

"Tragiczne przeznaczenie"

W Komendzie Głównej AK trwały zażarte dyskusje i spory. Większość dowództwa była zgodna — należy zaatakować Niemców, wyprzeć ich z miasta, najpewniej z pomocą Armii Czerwonej, i wobec wojsk Stalina stanąć jako przedstawiciele niepodległej Polski w wolnej Warszawie. Inni wskazywali jednak, że skoro Sowieci tyle już razy w czasie tej wojny pokazali swoją prawdziwą twarz, a teraz rościli sobie pretensje do rządzenia Polską, to na ich pomoc nie można liczyć, a uderzenie na Niemców skończy się masakrą. Ich zdaniem taki zryw nie mógł już w żaden sposób wpłynąć na przyszłe losy Polski, a jedynie przyczynić się do zniszczenia miasta. Jedną z takich osób był płk Janusz Bokszczanin.

Płk Kazimierz Iranek-Osmecki, także przeciwnik rozpoczęcia powstania, wspominał: "Nagle przypomniałem sobie ostrzeżenia Bokszczanina: »Niech mi pan wierzy, ja ich znam, oni nie przybędą, pozostawią nas samych Niemcom«. Byłem pewny, że ma rację i miasto czeka pewne zniszczenie. Widziałem przez okna rozognione słońce i wydawało mi się, że już widzę pożar pustoszący miasto i słyszę trzask płomieni. Złudzenie trwało kilka chwil. Lecz tak mną wstrząsnęło, że... przykre uczucie prześladowało mnie także w nocy, powodując okropne sny. Gdy obudziłem się o świcie, miałem wrażenie, że przeżywam antyczną tragedię. Przeczuwałem, że cała ta sprawa zakończy się straszliwym dramatem, lecz wiedziałem również, że nie zdołamy go uniknąć; jest on naszym tragicznym przeznaczeniem, przeciw któremu nie możemy nic zdziałać".

Ostatnie chwile przed wybuchem powstania

Okoliczności decyzji o wybuchu powstania były niezwykle dramatyczne. 25 lipca 1944 r. Niemcy rozpoczęli pod Warszawą kontrofensywę znaną m.in. jako bitwa pod Radzyminem lub bitwa pod Wołominem. Burzliwe narady w Warszawie trwały więc w kolejnych dniach. Sowiecka radiostacja nawoływała w tym czasie ludność polskiej stolicy do wystąpienia przeciwko Niemcom. W szeregach AK zarządzony został już alarm o mobilizacji sił powstańczych, ostatecznie jednak odwołano go.

Wreszcie nadszedł 31 lipca 1944 r. Komenda Główna AK miała obradować w lokalu przy ul. Pańskiej. Zanim jednak wybiła godzina spotkania, u czekającego tam już komendanta głównego Tadeusza Komorowskiego "Bora" zjawili się gen. Tadeusz Pełczyński i gen. Leopold Okulicki. Oficerowie ci za wszelką cenę parli do wywołania powstania, "Bór" jednak cały czas się wahał. Doszło do gwałtownej dyskusji, Okulicki krzyczał wręcz na dowódcę. Nagle do mieszkania przybiegł Antoni Chruściel "Monter", dowódca warszawskiego okręgu AK. Twierdził, że na Pradze są już sowieckie czołgi. Informacja — jak się później okazało — była fałszywa, dała jednak Pełczyńskiemu i Okulickiemu argument w dyskusji. Ostatecznie "Bór" zdecydował się wydać rozkaz.

Płk Kazimierz Iranek-Osmecki, który przybył na miejsce o omówionej godzinie, tj. o 17, zastał już tylko wychodzącego komendanta głównego. "Bór" powiedział, że sowieckie czołgi są na obrzeżach Warszawy, odprawa się zakończyła, a on wydał rozkaz do walki. "Słyszałem te słowa, ale były dla mnie jakby pozbawione sensu. Wewnętrznie odmawiałem jeszcze przyjęcia tej decyzji" – wspominał Iranek-Osmecki.

Pułkownik natychmiast przekazał komendantowi, że Sowieci wcale jeszcze nie przebili się do Warszawy, a "Bór" wybrał najgorszy moment na podjęcie decyzji. Słysząc to, dowódca osunął się na krzesło i wyszeptał: "Co mogę zrobić? Co mogę zrobić, co mi pan radzi?". Iranek-Osmecki proponował, by wysłać łączniczkę do "Montera" z rozkazem odwołującym akcję.

— Mój Boże, już szósta. Już ponad godzinę temu, jak "Monter" stąd wyszedł. Dawno musiał już rozesłać rozkazy – stwierdził "Bór". Płk Józef Szostak, który w międzyczasie także zjawił się w lokalu, zawołał, że wydanie rozkazu bez porozumienia z innymi oficerami to "szaleństwo" i musi on być natychmiast odwołany. Tadeusz Bór-Komorowski odparł tylko: "za późno, nie możemy już nic poradzić".

Tymczasem "Monter" sporządził i rozesłał rozkaz dopiero godzinę później, o 19. Brzmiał on: "Alarm do rąk własnych Komendantom Obwodów. Dnia 31.7. godz. 19. Nakazuję »W« dnia 1.8. godzina 17". Wówczas faktycznie nie było już odwrotu.

Pierwsze starcia

Szturm na kluczowe obiekty w mieście, rozpoczęty o godz. 17, zakończył się w przeważającej części klęską. Powstańcy nie opanowali żadnego lotniska, mostu ani dworca. Nie powiodły się uderzenia na koszary policji, centrale telefoniczne, siedzibę gubernatora przy pl. Piłsudskiego i kompleks budynków w dzielnicy niemieckiej. Do dużych strat w polskich oddziałach doszło na Pradze, wobec czego akcja powstańcza w tej dzielnicy praktycznie się załamała.

Sukcesem było natomiast zdobycie elektrowni na Powiślu, co zapewniło Warszawie dostęp do prądu na nadchodzące tygodnie. Drugiego dnia walk powstańcy zajęli też gmach Poczty Głównej przy pl. Napoleona. Ogółem udało się zająć większość Śródmieścia i Stare Miasto, poza tym m.in. Wolę, Żoliborz, Mokotów, Czerniaków i Sadybę. Niemcy na parę dni zostali wyparci na obrzeża stolicy, nie licząc jedynie kilku odciętych od siebie punktów w centralnej części miasta.

Wielu świadków tych wydarzeń wspominało ogromną radość, jaka towarzyszyła rozgrywającym się dookoła wydarzeniom. Po pierwszych zwycięskich starciach na ulicach Warszawy ludzie zaczęli wywieszać polskie flagi w oknach, w górę zaczęły rosnąć barykady. Sąsiedzi padali sobie w ramiona.

"Słychać było strzały i ta radość, że się już zaczęło, że jesteśmy w wolnej Polsce" – opowiadała Elżbieta Redkowiak "Ela". "Ludzie zaczęli bić brawo, zaczęli się ściskać – entuzjazm. Coraz więcej ludzi się gromadziło. Pamiętam, że na trzecim piętrze w kamienicy ktoś powiesił Orła Białego. Naturalnie wszyscy zaczęli klaskać, był ogromny entuzjazm i radość. Rzucali się na szyję: »Jesteśmy w wolnej Polsce! Będzie dobrze«".

"Punktualnie o piątej pierwsze wybuchy granatów, strzały, bieganie walczących po ulicach. (...) Boże, w tej chwili płakać i śmiać chce mi się z radości. Z dala dochodzą krzyki: »Niech żyje, niech żyje« – nasi zdobyli coś – tak, słyszę, »czerwony dom«, siedzibę SA. Ludzie w bramach biją brawo ¡ krzyczą: »Niech żyje Polska!«. (...) Ulicą prowadzą kilkunastu niemieckich jeńców, ludzie znowu krzyczą z radości. Na prawo i lewo wybuchy granatów, wystrzały rewolwerowe, karabiny maszynowe, przyjechała nasza karetka pogotowia ratunkowego. Pożary od alei Niepodległości, gdzieś od strony kościoła Zbawiciela – na razie nie orientujemy się w sytuacji. (...) Noc. Deszcz pada, a walka nie ustaje. Przerywana strzelanina raz bliżej, raz znowu gdzieś daleko – i cisza. Podziemnymi przejściami z domu do domu chodzą oddziały pomocnicze. Właśnie jeden przeszedł przez nasze podwórko" — wspominała ten dzień mieszkanka Warszawy z ulicy Koszykowej.

Kłopoty powstańców

Dlaczego jednak powstańcy pierwszego dnia nie zrealizowali zakładanych celów i nie zajęli kluczowych dla powodzenia całej akcji obiektów? Przede wszystkim Niemcy doskonale zdawali sobie sprawę, że powstanie może wybuchnąć i byli na to przygotowani. Trudno było powstrzymać krążące po mieście informacje i plotki, o działaniach Polaków donosili też agenci Gestapo. Niemiecki garnizon został więc postawiony w stan gotowości, żołnierze byli w pełni uzbrojeni, a przed najważniejszymi gmachami budowano umocnienia: rozkładano druty kolczaste, worki z piaskiem i stanowiska karabinów maszynowych.

Drugim powodem były problemy z przygotowaniem oddziałów powstańczych do ataku. Podziemie dysponowało jedynie ograniczoną liczbą broni krótkiej i granatami, a na jego niekorzyść działał też czas. Dowódcy, otrzymawszy rozkaz o godzinie "W", mieli niekiedy ledwie kilka godzin na opróżnienie skrytek z bronią i wyposażenie swoich ludzi. W wielu przypadkach się to nie udało. Ponieważ czasu było mało, duża liczba powstańców zwyczajnie nie zdołała też dotrzeć na koncentrację i oddziały szły do ataku w znacznie uszczuplonych składach. Poza tym powstańcy nie byli przygotowani taktycznie na atak w ciągu dnia, bowiem pierwotne plany Komendy Głównej AK zakładały uderzenie na Niemców nocą.

"Nasza kompania miała za zadanie zdobycie koszar żandarmerii. Ale gdy [major] Gawrych dowiedział się od płk. Radwana, że nie będzie przewidzianego przydziału broni, odmówił wykonania rozkazu. Zagrożono mu sądem wojennym, ale on powiedział, że sam gotów jest ponieść wszelką odpowiedzialność, ale nie będzie narażał podwładnych na oczywistą śmierć" — to słowa Wiesława Chrzanowskiego.

Pierwsze godziny walk skończyły się w wielu przypadkach ogromnymi stratami. Jan Ciechanowski pisał: "Punktualnie o 17 ruszyliśmy do natarcia, ale jak tylko znaleźliśmy się pod skarpą Ogrodu Frascati i Ogrodu Sejmowego, dostaliśmy się pod silny ogień niemieckich ciężkich karabinów maszynowych z trzech stron. Pod tym morderczym, krzyżowym ogniem nasze natarcie załamało się, a Niemcy zaczęli przechodzić do przeciwuderzenia, zorientowawszy się, że jesteśmy uzbrojeni głównie w broń krótką i granaty. W natarciu straciliśmy dziesięciu ludzi, w tym dowódcę. Dalszy napór Niemców powstrzymały wybuchy granatów, celnie rzucanych przez naszych chłopców. Niemcy zatrzymali się i zaczęli dobijać rannych, co pozwoliło nam oderwać się od nich i wycofać".

Jednym z najbardziej tragicznych epizodów 1 sierpnia 1944 r. był atak AK-owców na tor wyścigów konnych na Służewcu. "Nacierało się na taki betonowy mur, który otaczał Wyścigi. Nie było żadnego wyłomu, po prostu musieliśmy górą przechodzić przez ten mur i setki ludzi zginęło" – opowiadał po latach w Polskim Radiu Jerzy Borowski ps. "Bomba".

Eugeniusz Tyrajski "Sęk" dodawał: "Niemcy zepchnęli nas na treningowe pole wyścigowe, to była goła łąka. Ja, przestrzegając zasad szkolenia, czołgam się. Koledzy nerwowo nie wytrzymują, podskakują i za którymś razem dostają. Po prawej stronie jest mur, otaczający teren wyścigów. Niektórzy koledzy próbują przez niego jeden drugiego podsadzać i Niemcy ścinają ich z tego muru"..

Siły powstańców

W związku z problemami mobilizacyjnymi (niektórzy nie dotarli na miejsce zbiórek, inni z powodu braku komunikacji rozeszli się do domów) o godzinie "W" w Warszawie walki rozpoczęło ok. 25-30 tys. powstańców. Przy czym uzbrojonych było właściwie tylko 10 proc. Siły te z każdą chwilą rosły, ponieważ po wybuchu zrywu wciąż napływali ochotnicy.

Do powstania przyłączyły się oddziały pozostałych organizacji podziemnych, w tym Narodowych Sił Zbrojnych — według różnych szacunków od tysiąca do 3,5 tys. żołnierzy, Armii Ludowej i Związku Walki Młodych — do 800 osób, Korpusu Bezpieczeństwa — 600-700 żołnierzy i ok. pół tysiąca członków Polskiej Armii Ludowej. Historycy oceniają, że stan bojowy sił polskich przeciętnie w ciągu całego powstania wynosił od 25 tys. do 28 tys. żołnierzy.

Tymczasem w chwili wybuchu zrywu w skład garnizonu niemieckiego w Warszawie wchodziło ok. 15 tys. żołnierzy, w tym ok. 6 tys. żołnierzy Wehrmachtu, ponad 4 tys. członków różnych formacji SS i policji oraz blisko 3 tys. żołnierzy naziemnej obsługi lotnictwa plus żołnierze artylerii przeciwlotniczej i oddziały zadymiania mostów.

Siły niemieckie szybko zostały jednak wzmocnione jednostkami kierowanymi na front rosyjski. Hitlerowcy użyli do walk także znane z okrucieństwa jednostki Waffen SS, w tym m.in. Brygadę Szturmową SS "RONA" i składającą się z kryminalistów Brygadę Dirlewangera. Łącznie do walk z powstańcami skierowanych zostało blisko 50 tys. żołnierzy niemieckich.

Kłopoty z uzbrojeniem

Ogromne kłopoty powstańców dotyczyły uzbrojenia, a właściwie jego braku. Posługiwali się głównie bronią ręczną. Brakowało przede wszystkim efektywnej broni przeciwpancernej, a zamiast niej Polacy posługiwali się tzw. koktajlami Mołotowa, czyli butelkami z benzyną i niewielką liczbą granatników. I tak skromne zapasy broni i amunicji powstańców zostały jeszcze przetrzebione tuż przed wybuchem powstania. Wiosną 1944 r. niemieckie służby odkryły kilka powstańczych magazynów, rekwirując ich zawartość, a w związku z wyłączeniem Warszawy z akcji "Burza" do wschodnich okręgów AK wysłano prawie tysiąc pistoletów maszynowych z amunicją.

W związku z tym w chwili wybuchu zrywu w rękach powstańców znajdowało się ok. 4 tys. pistoletów, 2,6 tys. karabinów, ponad 600 pistoletów maszynowych oraz ponad 200 różnych karabinów maszynowych. Do tego nieliczne moździerze i granatniki, działka przeciwpancerne, miotacze ognia, materiały wybuchowe i ponad 44 tys. granatów. Amunicji mieli natomiast tylko na kilka dni. Braki w uzbrojeniu powstańcy starali się nadrabiać różnymi własnymi "wynalazkami", jak np. granaty — tzw. filipinki zrobione z puszek po środkach czystości, granatniki konstruowane z rur kanalizacyjnych czy katapulty z resorów samochodowych do rzucania butelek z benzyną.

Naprzeciw powstańcom stanęły doskonale uzbrojone i wyszkolone do walki jednostki niemieckie, wyposażone w broń ciężką, czołgi i pojazdy pancerne. Hitlerowcy mieli też wiele nowoczesnych rodzajów uzbrojenia, jak np. sześciolufowe moździerze rakietowe, działa samobieżne "Grille", moździerze oblężnicze "Karl" czy słynne zdalnie sterowane gąsienicowe miny samobieżne "Goliat". Ich działania wspierała artyleria, która miała do dyspozycji prawie 200 dział, a wsparcie z powietrza zapewniały samoloty niemieckiej 6. Floty Powietrznej bombardujące codziennie miasto. dróg ratunku.

Ostatnia droga ratunku

Kanały jako droga komunikacji były Niemcom znane, jednak sami nie decydowali się, aby tam zejść. Zamiast tego po prostu wrzucali do środka granaty, tamowali przepływy, co prowadziło do piętrzenia się wody i ścieków lub pozwalali powstańcom skończyć podróż, rozstrzeliwując ich tuż po wyjściu przez właz. Miejsca do wysadzenia typował okupacyjny niemiecki dyrektor wodociągów warszawskich Otto Ehlhardt.

Po raz pierwszy do ewakuacji użyto kanału znajdującego się na Ochocie. W poniedziałek 7 sierpnia 1944 r. grupa powstańców, która broniła "Reduty Wawelskiej", postanowiła przejść kanałem, jednak wejście do niego było pod ostrzałem Niemców. To spowodowało konieczność przekopania się do podziemnych przejść z piwnic od strony ul. Wawelskiej. Kilka dni później, 11 sierpnia, po kilku nieudanych próbach grupa 83 obrońców reduty wyszła włazem przy ul. Prokuratorskiej, a pokonanie tego kilometrowego odcinka kanału zajęło im ok. sześć godzin.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

W relacjach osób, które przetrwały przeprawę kanałami, dominują strach i niepewność — obawy, że nie znajdą drogi, zabłądzą, utopią się w ściekach, zostaną pogryzione przez szczury lub zabite przez Niemców. Tak pisał Edmund Baranowski "Jur", żołnierz batalionu "Miotła" ze Zgrupowania Radosław:

Smrodem w kanale nikt się nie przejmował. Prawie go nie zauważaliśmy. Miałem przed sobą »Basię«, a za sobą »Czesia«. Rozpoczął się wolny i trudny marsz do Śródmieścia. Szliśmy w ciemnościach, po omacku. Tylko przewodnik na przedzie miał latarkę. Trzymaliśmy się za pasy, aby się nie zgubić. Czasem przechodziliśmy przez ludzkie zwłoki. W kanale powinno być cicho, a wcale nie było. Uciszaliśmy się nawzajem. Jednak zachowanie milczenia było trudne. Bardzo źle znosił trudy wędrówki »Szatan«, który w pewnej chwili zaczął kląć jak marynarz. Zakneblowaliśmy mu usta apaszką, którą miała »Basia«.

Przeprawa kanałami była dla wielu powstańców i cywilów ostatnią drogą ratunku. Pięcioma głównymi trasami w obrębie Śródmieścia, Mokotowa, Żoliborza i Ochoty przeprawiło się kilka tysięcy osób. piosenki. Czytali gazety i słuchali radia. Pili alkohol i opowiadali kawały. Zakochiwali się. Żyli.

"Żołnierz kładł się i zasypiał"

Przywołajmy wspomnienia uczestników Powstania Warszawskiego. Ppor. Janusz Kazimierz Zawodny, ps. "Miś", dowódca plutonu AK:

"Pluton zawsze spał na podłodze razem. To znaczy w jednym rogu piwnicy czy pokoju [...]. Czas snu na Starówce wynosił [...] około 4 godzin na dobę. Początkowo dziewczęta spały przemieszane z chłopcami, dosłownie, gdziekolwiek było wolne miejsce — żołnierz kładł się i zasypiał. [...] W ciągu dwóch miesięcy nikt się do snu nie rozbierał. Dziewczęta zdejmowały buty, pantofle, chłopcy na mój rozkaz na Starówce spali w butach. Ale bieliznę zmienialiśmy bardzo często.

Jak była woda do mycia (dość rzadko), dziewczęta miały pierwszeństwo, później myśmy się myli, w tej samej wodzie, według że tak powiem "gotowości" i chęci. Za największy skarb, oprócz broni i amunicji uważana była szczoteczka do zębów i trochę pasty. [...] Dyskrecją godną podziwu było załatwianie potrzeb naturalnych. We wszystkich armiach świata, pod wpływem przeżyć i twardych warunków życia w walce, dochodzi do pewnego schamienia i otępienia w stosunkach między ludźmi. Tego w plutonie nie było. Wprost odwrotnie raczej, czym bardziej wyglądało, że zostaniemy pod gruzami Starówki, tym bardziej widziałem subtelne zwracanie uwagi na poszanowanie prywatności i godności osobistej".

"Osiem papierosów za czajnik wody"

Dostęp do wody był jednym z najpoważniejszych problemów powstańczej Warszawy. Zaczęło się po dwóch tygodniach walk, kiedy Niemcy zajęli Stację Wodociągów i Kanalizacji przy ul. Starynkiewicza 5, czym zamknęli stały dopływ wody dla prawie całego miasta.

Dodatkowo woda była niezbędna do gaszenia pożarów, którymi objęta była znaczna część stolicy, co prowadziło do jej reglamentacji. Woda była też konieczna do działania szpitali i punktów sanitarnych, kuchni i stołówek powstańczych oraz do zachowania higieny osobistej i dbania o czystość toalet i latryn.

Jak radzili sobie mieszkańcy Warszawy? Czerpali wodę sączącą się rur i źródeł artezyjskich. Na kolejnych osiedlach władze masowo zlecały kopanie studni. Czasami trzeba było ratować się deszczówką z rynien czy wprost z kałuż lub lejów po bombach. Zdarzały się przypadki, że po wodę ze studni stało się w kolejce po kilka godzin, skrajnie — nawet kilkanaście.

Pobór wody przez poszczególne grupy był usprawniony specjalnymi rozporządzeniami z wyznaczeniem godzin. Szpitale: 4-5 i 20-21.30, kuchnie: 5-6 i 15-16, wojsko: 6-7 i 21.30-23, ludność cywilna: 7-15 i 16-20. W niektórych rejonach swoje godziny mieli wyznaczeni mieszkańcy konkretnych domów. Dodatkowym utrudnieniem było ulokowanie ujęć wody na odkrytym terenie, co stanowiło łatwy cel dla niemieckich lotników.

Te wszystkie okoliczności w niektórych rejonach miasta wywołały zjawisko handlu wodą. Kubeł wody z dostarczeniem do mieszkania kosztował od 50 do 100 zł lub równowartość w żywności i alkoholu. W jednym z meldunków dla Rejonowej Delegatury Rządu czytamy: "przeciętna taksa wynosi osiem papierosów za czajnik".

Prasa powstańcza nawoływała do picia tylko przegotowanej wody, by uniknąć epidemii. W propagandowych hasłach wzywano też do racjonalnego gospodarowania wodą, by wystarczyła na jak najdłużej: "Żołnierz oszczędza amunicję — cywil wodę".

Zupa plujka

Po wybuchu powstania wydawało się, że jedzenia nie zabraknie. W większości oddziałów sanitariuszki, łączniczki, peżetki i kobiety z plutonu gospodarczego gotowały w kuchniach powstańczych lub bezpośrednio na placówkach. Najczęściej były to dania jednogarnkowe: zupy (krupnik, fasolowa, grochowa, pomidorowa, kartoflanka), kasze lub makaron — na początku z odrobiną mięsa, później najczęściej z sosem pomidorowym, marmoladą, cukrem, czy "na sucho". Kucharki smażyły placki, naleśniki czy podpłomyki. Cenne były przechwycone od Niemców jarzyny konserwowe, kompoty, czarny chleb lub owoce i warzywa z pobliskich ogródków działkowych. Najczęściej pite napoje to kawa zbożowa, herbaty ziołowe, woda z sokiem lub winem i alkohol, podczas powstania bardziej dostępny niż woda.

Każda dzielnica Warszawy miała swoją specyfikę, a dostępność produktów żywieniowych była uzależniona od zabudowy i rozlokowania magazynów. Jednak wspólne dla wszystkich dzielnic było dokarmianie powstańców przez ludność cywilną. Z zebranych produktów w wielkich kotłach na podwórkach gotowano żołnierzom przede wszystkim pożywne zupy. Kanapki, słodycze, owoce, herbatę na placówki przynosiły kobiety. Papierosy i alkohol dostarczali mężczyźni.

Im dłużej jednak trwało powstanie, tym problem z zaopatrzeniem stawał się coraz bardziej dramatyczny.

Warszawiacy w poszukiwaniu żywności penetrowali opuszczone kamienice i zakłady pracy. Dochodziło do przypadków skrajnego niedożywienia, które kończyły się śmiercią. Dotyczyło to szczególnie niemowląt, których matki przez ogromny stres straciły pokarm.

W pewnym stopniu problem żywnościowy udawało się rozwiązywać dzięki współpracy różnych ogniw: władz cywilnych i wojskowych, różnych instytucji opiekuńczych i samopomocy mieszkańców oraz właścicieli sklepów i magazynów. Zdarzały się przypadki, kiedy powstańcy i cywile przez cały dzień zjadali jedynie kilka kostek cukru, parę łyżek marmolady czy kilkadziesiąt pestek słonecznika dzielonego między kilka osób.

We wszystkich dzielnicach jadło się tzw. zupę-pluj, zwaną plujką, plują czy też pluj-kaszą. Gotowana była na słodko lub słono z nieoczyszczonych mielonych ziaren pszenicy, owsa czy jęczmienia.

Miłość

"Epidemia miłości", która wybuchła podczas Powstania Warszawskiego, to określenie, które w ostatnich latach pada coraz częściej i nie jest to przekłamanie. Młodzi powstańcy cenili każdą chwilę swojego życia. Sympatie i flirty były na porządku dziennym. Wiele par pobierało się, a podczas tych 63 dni odbyło się ponad 200 ślubów. Śluby zawierali przeważnie młodzi powstańcy: żołnierz z łączniczką lub sanitariuszką, harcerze z zaprzyjaźnionych drużyn, lekarze lub medycy z jednego szpitala. Najczęściej para wywodziła się z jednego oddziału.

"Nie należy wyobrażać sobie powstania jako pasma bezustannych czynów bohaterskich czy czynów w ogóle. Walki toczyły się oczywiście nieustannie, ale ludzie są tylko ludźmi, musieli odpoczywać, od czasu do czasu musieli też myśleć o innych sprawach. Myśleli również o miłości, więcej, myśleli o utrwalaniu miłości. O tym, żeby były na niej pieczęć, sakrament, signum trwałości. U mnie w plutonie była para narzeczonych, podchorąży "Jastrzębiec" i łączniczka "Halina". Już przed powstaniem, jak to się w Warszawie mówi, "chodzili ze sobą", a w czasie powstania, rozdzieleni, jednak znajdowali te ułamki chwil, żeby od czasu do czasu się ze sobą widywać" — tak opisał tę uroczystości zaślubin pchor. Mieczysław Kurzyna ps. "Miecz" z batalionu "Czata 49". Para pobrała się w katedrze 15 sierpnia w wieczorem, kiedy ostrzał był nieco mniejszy. — Dwudziestego trzeciego młode małżeństwo zostało zasypane na ul. Miodowej w czasie nalotu sztukasów — odnotował podchorąży.

Pobierali się też cywile, jednak były to rzadsze przypadki. Ceremonia zaślubin była skromna, ale uroczysta, ze względu na wyjątkowość chwili. Panna młoda najczęściej zakładała białą bluzkę i granatową spódnicę, jej małżonek odziewał mundur. Przestrzegano zasady, by posiadać coś nowego i pożyczonego. Jeśli nie było akcji powstańczej, rodzina, przyjaciele lub żołnierze z oddziału urządzali skromne przyjęcie w mieszkaniach prywatnych, gospodach, świetlicach żołnierskich, na kwaterach czy stołówkach powstańczych.

Serwowano wówczas jedno lub dwa "dania" w poczęstunku: kanapki z konserwą mięsną, befsztyki z koniny, sardynki, biszkopty, potrawkę z królika, sałatkę jarzynowa, śledzie, pomidory czy symboliczną ilość czarnej kawy. Najłatwiej było zdobyć alkohol: wino, wódkę, czasami nawet szampana. W prezencie ślubnym małżonkowie dostawali najczęściej żywność, ale też inne podarki: kolorowe i pachnące mydełka, klisze do aparatu, paczkę naboi do pistoletu, tuzin chusteczek do nosa, skarpety, broń, osobny pokój w kwaterze lub cały następny dzień wolny. Często przyjęcia przerywało bombardowanie, wybuchy pocisków lub rozkaz ewakuacji kanałami.

"Adolfku, nie udawaj Greka, bo i ciebie to czeka!"

W Powstaniu Warszawskim humor, śmiech i szczęście każdego dnia przeplatały się z chwilami pełnymi tragedii ludzkich, smutku, rozpaczy i łez. By zapewnić walczącym powstańcom tak bardzo potrzebny wtedy uśmiech, odprężenie i rozluźnienie, dość często 80 lat temu organizowane były w Warszawie różne koncerty, akademie czy wieczornice. Drugi cel tych spotkań to oczywiście miejsce na najróżniejsze formy propagandowe. Powstańcy oglądali skecze, słuchali humorystycznych piosenek i wierszyków, które zabawnie i złośliwie opisywały współtowarzyszy walki czy wydarzenia w oddziale. Zdarzały się miniodsłony kabaretu czy parodie przemówień Hitlera i Churchilla.

"Pomagał nam humor. [...] w czasie powstania, czekając w długiej kolejce po wodę, siadaliśmy na grobach — bo wszędzie były groby — i opowiadaliśmy dowcipy. W sytuacji zagrożenia człowiek po prostu broni się, by nie oszaleć" — w jednym z wywiadów mówiła potem aktorka Danuta Szaflarska ps. "Młynarzówna".

Powstańcy żartowali ze wszystkiego: z walki, wojska, służby, z kolegów, z polityki, władz, dowódców, z ludności cywilnej, z propagandy, z życia codziennego czy z pobytu w szpitalu.

Żarty wyrażały też pogardę do śmierci i były bronią przeciw zwątpieniu, drwiły z lęku i słabości. Artysta plastyk Jan Marcin Szacner lata po wojnie przytoczył charakterystyczny dla powstania kawał: "Jest nalot. Na dachu siedzą dwaj chłopcy, jeden z nich mówi: Felek, przestrasz mnie, bo mam czkawkę".

Inny popularny kawał: "Mówił Hitler do Mussoliniego: Hallo, Benito! Słyszałem, że ci mordę obito? A Benito do Hitlera: — Adolfku, nie udawaj Greka, bo i ciebie to czeka!".

Seans filmowy

Niezwykle ważnym, wyczekiwanym, stałym i nieodłącznym elementem życia mieszkańców Warszawy były powstańcze media. Jednym z podstawowych narzędzi działania Biura Informacji i Propagandy oraz Delegatury Rządu na Kraj były Stacja Nadawcza Armii Krajowej "Błyskawica", Polskie Radio i działająca przez krótki czas i tylko na Żoliborzu "Syrena". Codzienne audycje dostarczały informacji, także propagandowych, dawały wytchnienie, odpoczynek i relaks. W PR, jak na scenie, ścierały się różne obozy polityczne.

Kino również odegrało istotną rolę. Pierwszy oficjalny pokaz kroniki filmowej z wydarzeń powstańczych, odbył się 15 sierpnia 1944 r. w kinie "Palladium" na ok. 1 tys. miejsc. Kolejne — 21 sierpnia i 2 września. Następny odcinek był już gotowy, ale zabrakło prądu w Śródmieściu i zbiegło się to z ostrzelaniem okolicy. Bezpłatne bilety, numerowane, z napisem "Seans filmowy" i pieczątką Komendy Sił Zbrojnych trafiały do oddziałów powstańców w Śródmieściu i na Powiślu na dwie, trzy godziny przed projekcją. Seanse filmowe ruszały po zmroku i wszystkie były szeroko opisywane w prasie powstańczej.

Stworzenie i wyświetlanie kronik powstańczych w trakcie trwania walk było ewenementem na skalę światową, niespotykanym dotąd w dziejach żadnej kinematografii. Łącznie powstało 6,6 tys. m taśmy filmu dokumentalnego z Powstania Warszawskiego.

Wolne słowo przekazywane przez różnorodną, niecenzurowaną prasę, w powstańczej Warszawie nabrało jeszcze większego znaczenia, a wiadomości spragnieni byli wszyscy. Czasami dzienniki z informacjami ze świata, Polski i samej Warszawy wyrywano sobie z rąk. Dla funkcjonowania prasy powstańczej niezbędne było uruchomienie sieci drukarń.

W czasie Powstania Warszawskiego ukazało się 150-180 tytułów prasy powstańczej wydanych przez ugrupowania polityczne, wojsko i jego poszczególne oddziały, komendantów dzielnic, lokalnych propagandzistów z BIP, drużyny harcerskie, społeczników i osoby prywatne. Część z nich była ilustrowana przez Fotograficznych Sprawozdawców Wojennych. Normą były też apele o papier, kalki, a nawet sprzęt do nasłuchu radiowego.

"Warszawa ma być zrównana z ziemią"

Już rok po wybuchu wojny Adolf Hitler stanowczo sprzeciwiał się jakiejkolwiek odbudowie miasta. Na gruzach Warszawy miało powstać "nowe niemieckie miasto Warszawa" (niem. Die neue Deutsche Stadt Warschau), a przynajmniej takie były założenia tzw. Planu Pabsta. Według niego miasto miało liczyć ok. 130 tys. osób. Niemcy mieliby wówczas mieszkać po lewej stronie Wisły. Po prawej zaś powstałoby niewielkie osiedle dla Polaków, którzy usługiwaliby Niemcom.

Z biegiem czasu III Rzesza ponosiła coraz to bardziej dotkliwe klęski na wojennych frontach, przez co plan stworzenia Die neue Deutsche Stadt Warschau odchodził powoli w niepamięć. I to właśnie wybuch Powstania Warszawskiego miał być idealną okazją dla nazistów do rozwiązania "polskiego problemu" poprzez zniszczenie stolicy Polski.

Już podczas narady, która odbyła się 1 lub 2 sierpnia 1944 r., Hitler wydał ustny rozkaz zrównania Warszawy z ziemią i wymordowania wszystkich jej mieszkańców. "Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy" — tak według generała SS Ericha von dem Bacha-Zelewskiego miał brzmieć rozkaz Adolfa Hitlera po wybuchu Powstania Warszawskiego.

Warszawiacy ginęli na ulicach. Naziści dokonywali grabieży i gwałtów. Z zimną krwią zabijali bezbronnych cywilów, którzy nie byli w żaden sposób uzbrojeni i nie uczestniczyli w walkach.

Naziści w walce z warszawskimi powstańcami używali ciężkiej artylerii, dokonywano też ataków lotniczych, co doprowadziło do olbrzymich zniszczeń w mieście.

W drugim miesiącu powstania Niemcy siali zniszczenie na terenie prawobrzeżnej Warszawy. Wycofując się z Pragi wysadzili wszystkie mosty na Wiśle. Zniszczyli też wszystkie praskie dworce kolejowe.

Wielu zniszczeń w żaden sposób nie można było wytłumaczyć tzw. koniecznością wojenną. Niemcy niszczyli wszystko, co polskie, historyczne i patriotyczne. W ten sposób został wysadzony Zamek Królewski. Sam rozkaz zniszczenia symbolu Warszawy Hitler wydał już na początku wojny, dlatego w 1940 r. saperzy przygotowali otwory na dynamit w ścianach wszystkich pokojów na parterze oraz we wszystkich filarach. Jednak od detonacji odstąpiono z obawy przed zniszczeniem pobliskiego mostu Kierbedzia. W 1944 r. Niemcy już nie mieli oporów i wysadzili zamek.

Nic ich nie powstrzymało też przez obaleniem Kolumny Zygmunta III Wazy. Na szczęście sam posąg upadł w taki sposób, że nie był znacznie uszkodzony, a dzięki szybkiej akcji Polaków pomnik króla, który przeniósł stolicę z Krakowa do Warszawy, został przewieziony na saniach do pobliskiego kościoła św. Anny i przetrwał wojnę.

Niemcy już w pierwszych dniach rozmyślnie spalili Mariensztat u podnóża Starego Miasta. Z pieczołowitością niszczyli też polskie biblioteki. W ten sposób we wrześniu 1944 r. spłonęła Biblioteka Ordynacji Zamojskiej przy ul. Senatorskiej. Podobny los spotkał Archiwum Główne, Archiwum Akt Dawnych oraz Archiwum Skarbowe. Zniszczeniu uległo od 80 proc. do 100 proc. przechowywanych dokumentów.

Kolejnym elementem niszczenia Warszawy była masowa grabież mienia prywatnego mieszkańców zarówno w trakcie, jak i po zakończeniu powstania. Ci, którym udało się przeżyć, byli wysyłani do obozu przejściowego w Pruszkowie. Mogli wziąć ze sobą tyle, ile udźwignęli. Ich domy i mieszkania przejmowali Niemcy, zabierali co lepsze towary i wywozili do swojego kraju. Ograbione doszczętnie mieszkania podpalano, a nad miastem tygodniami unosił się gęsty dym. Niemcy często wracali na pogorzelisko i wzniecali ogień ponownie, aby już nic nie zostało.

— Wiadomo mi, że Niemcy już po upadku powstania, i to aż do momentu opuszczenia Warszawy, rozmyślnie podpalali domy, które z powstania wyszły cało. Sam tego nie widziałem, jednak ponieważ ludności cywilnej polskiej w tym czasie w Warszawie nie było, a na mieście stale niemal były nowe pożary, więc uważam, że nikt inny tego nie mógł robić jak Niemcy — zeznawał przed okręgową Komisją Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie właściciel sklepu Kazimierz Gryglaszewski, który przeżył powstanie.

— Widziałem, jak w okresie około Bożego Narodzenia, w czasie, gdy palił się Zamek Królewski, Niemcy fotografowali ten pożar. W Warszawie, prócz wojsk, które miały przydziały do linii obronnych, były również i oddziały niebiorące udziału w walkach obronnych i to one moim zdaniem dokonywały podpaleń — stwierdził.

 i zdziczałej fantazji.

Rzeź na Woli

Od środy 2 sierpnia do piątku 4 sierpnia pododdziały Dywizji Pancernej "Hermann Göring" i 608. pułku bezpieczeństwa wkroczyły na Wolę. Od godzin porannych zaczęli wypędzać ludzi z mieszkań, nie zważając na starszych, kobiety w ciąży i niemowlęta. Do piwnic wrzucali granaty, a wychodzących z kamienic od razu rozstrzeliwali.

Rzez Woli

Koszmar, który rozegrał się w sierpniu na Woli, opisuje Tadeusz Klimaszewski w książce "Verbrennungskommando Warschau", przywołując obraz z okolic zajezdni na Wolskiej oraz z ogrodu dawnego pałacyku Biernackich.

Musiała to być grupa uchodźców. Świadczyły o tym ubrania pomordowanych, pozakładane palta, płaszcze i rozrzucone wokół tobołki, paczki, walizki. Tu przeważały kobiety i dzieci. Drobne dzieci i niemowlęta spoczywały jeszcze w zaciśniętych skurczem objęciach matek, starsze leżały w pobliżu, trzymając jeszcze w rękach poły ich ubrania. Pośrodku tej grupy jak upiorny symbol leżał starszy siwy człowiek. Ręka wysunięta daleko do przodu zaciskała kij, oparty na pobliskich zwłokach, na końcu którego powiewała biała flaga.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Edward Pawlak "Zbożyn" o masowych zbrodniach Niemców

Mordy przybrały na sile 4 sierpnia, gdy w dzielnicy pojawiły się siły Reinefartha i kryminaliści z oddziału Dirlewangera. To zwiastowało najgorsze. Już następnego dnia rozpoczęły się pacyfikacje, które przekroczyły swoją brutalnością wszystko, co do tej pory znane było walczącej Warszawie. 5 sierpnia przeszedł do historii jako "czarna sobota", kiedy z rąk Niemców zginęło ok. 45 tys. mieszkańców Woli. Była to największa pojedyncza masakra w całej historii Polski, której towarzyszyły liczne gwałty i grabieże.

W dniach 6-7 sierpnia ludzie Reinefartha i Dirlewangera zamordowali jeszcze około 14 tys. mieszkańców Woli i Śródmieścia Północnego. W następnych dniach, choć skala mordów zmalała, to wciąż miały one miejsce. Łącznie szacuje się, że w rzezi Woli zginęło około 65 tys. osób.. Uważał on, że tego rodzaju operacje są niewykonalne.

Zrzuty

4 sierpnia brytyjski premier Winston Churchill w depeszy skierowanej do Józefa Stalina, poinformował go, że alianckie lotnictwo w najbliższym czasie dostarczy powstańcom około 60 ton zaopatrzenia bojowego. Dodał także, że powstańcy proszą o pomoc rosyjską. Następnego dnia przywódca ZSRR odpowiedział brytyjskiemu politykowi. "Zakomunikowane Panu przez Polaków informacje są bardzo przesadzone i nie budzą zaufania (…) Armia Krajowa Polaków składa się z kilku oddziałów, które niesłusznie nazywają siebie dywizjami. Nie mają one ani artylerii, ani lotnictwa, ani czołgów. Nie wyobrażam sobie, jak takie oddziały mogą zdobyć Warszawę, której bronią cztery pancerne dywizje niemieckie" — napisał Stalin.

Rosyjski dyktator nie zgodził się nawet na to, aby alianci lądowali na sowieckich lotniskach w celu uzupełnienia paliwa czy wykonania napraw samolotów.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Tadeusz Borzęcki "Czesław" o zrzutach aliantów

Tym niemniej pierwsze samoloty z brytyjską pomocą dla walczącej Warszawy wystartowały w nocy z 4 na 5 sierpnia. Misja lotników była ekstremalnie niebezpieczna. Musieli oni lecie nad terenami opanowanymi w większości przez wroga. Maszyny startowały z Campo Casale koło Brindisi w południowych Włoszech i leciały nad Adriatykiem, a następnie nad okupowanymi Albanią, Jugosławią, Węgrami i Czechosłowacją. Nad Polskę wlatywały od południa.

Na samym początku za sterami maszyn siedzieli polscy lotnicy. Dopiero po kilku udanych misjach marszałek Slessor zgodził się na udział załóg innych narodowości. Nad Warszawę głównie przylatywało bombowce o największym zasięgu, czyli Handley Page Halifax i Consolidated B-24 Liberator.

Największa operacja, o kryptonimie "Frantic VII", miała miejsce 18 września. Wówczas pomiędzy godz. 5.55 a 6.20 z lotnisk południowo-wschodniej Anglii wystartowało 110 bombowców Boeing B-17 Flying Fortress ("latająca forteca"). Należały do amerykańskiej 8 Armii Powietrznej. Po drodze kilka uległo awarii, a kilka zostało zestrzelonych przez wroga. Finalnie nad Warszawę doleciało 101 potężnych maszyn. Pilnie ostrzeliwane przez nieprzyjaciela dokonały ogromnego zrzutu nad Śródmieściem, Żoliborzem i Mokotowem. W zasobnikach przymocowanych do spadochronów zrzucono broń, amunicję, materiały wybuchowe, żywność i leki. Powstańcom nie sprzyjał jednak wiatr. Ku ich rozczarowaniu zdecydowana większość ładunków spadła na tereny zajęte przez Niemców. Tylko 25 proc. zasobników trafiła w ręce Polaków.

Tak ten dzień wspominał starszy strzelec Mieczysław Cielecki "Wiatr". — To było 18 września. To był ten dzień, kiedy był ten przylot stu kilkunastu amerykańskich samolotów. Amerykańskich, brytyjskich, w towarzystwie myśliwców, i te zrzuty dla nas — pomoc na spadochronach. To był wściekły ogień artylerii przeciwlotniczej niemieckiej, ale one leciały tak wysoko, że ogień nawet wtedy nie dosięgał. Wtedy nie zestrzelono żadnego. Zrzucali na spadochronach te zasobniki. Radość była niesamowita wszędzie. Gdzieniegdzie myślano, że to jest ten desant polskich spadochroniarzy. To nie byli spadochroniarze, tylko to były zasobniki z magazynami, w torbach takich była broń, amunicja, pistolety. Nawet przeciwczołgowa broń też była, żywności trochę było, środków opatrunkowych też – mówił po latach.

Ostatni samolot z pomocą pojawił się na warszawskim niebie 18 września. W sumie nad miastem zrzucono kilkaset zasobników o wadze ok 200 ton z ponad 300 samolotów alianckich. Powstańcy przejęli od 60 do 90 ton. Cała operacja wsparcia powstańców była bardzo kosztowna. Zestrzelono ponad 30 maszyn, a śmierć poniosło ponad 200 lotników.

"Sojusznicy naszych sojuszników"

Sowiecki dyktator nie chciał i do niczego nie potrzebował istnienia państwa polskiego, nie miał więc zamiaru respektować tego, że istnieje na tym terenie podziemna władza i jej zbrojne ramię. Pod koniec lipca 1944 r. powołał Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, który zaczął występować jako organ mający przejąć władzę nad Wisłą, choć przecież w Londynie przez cały czas działał legalny rząd niepodległej Rzeczypospolitej. Czerwonoarmiści bez skrupułów aresztowali żołnierzy i oficerów AK, którzy ujawniali się, by prowadzić wspólną walkę przeciw Niemcom.

Armia Krajowa traktowała Sowietów z rezerwą, jako "sojuszników naszych sojuszników", ale — mimo otwarcie wrogich zamiarów Stalina — dowódcy AK uznali, że nacierająca Armia Czerwona wspomoże powstańców w ich dziele wyzwolenia Warszawy z rąk Niemców. Ich zdaniem samo podjęcie akcji zbrojnej przyczynić miało się też do uratowania Polski przed nadchodzącą sowietyzacją. Okazało się to ułudą. Stalin widział w wybuchu powstania wyłącznie szansę, by niemieckimi rękami doprowadzić do wyniszczenia znienawidzonej AK i polskich elit, których Warszawa była głównym ośrodkiem. Stąd też polskojęzyczna, komunistyczna Radiostacja Kościuszko perfidnie nawoływała warszawiaków, by uderzyli na Niemców i pomogli czerwonoarmistom w przeprawie przez Wisłę.

Oczywiście gdy do zrywu już doszło, Armia Czerwona wcale nie pojawiła się w mieście. Wprawdzie na skutek niemieckiego kontruderzenia sowiecka ofensywa pod Warszawą uległa pewnemu wyhamowaniu, ale przewaga w ludziach i sprzęcie cały czas była po stronie wojsk Stalina i pomimo istniejących możliwości, próby wdarcia do miasta nie podjęto przez cały sierpień i pierwszą połowę września.

"Niewątpliwie sił i środków na operację frontową miał [Stalin] pod dostatkiem. Ale i tym razem zwyciężyły względy polityczne. (...) Postanowił – można przypuszczać – z zimną krwią obserwować zagładę powstania, udzielając mu pomocy w niewielkich, ściśle kontrolowanych dawkach, aby jedynie przedłużyć jego agonię i stwarzać pozory przed sojusznikami" — oceniał rosyjski historyk prof. Nikołaj Iwanow.

Warszawa walczyła więc osamotniona, wykrwawiając się w oczekiwaniu, że jeden wróg Polski przybędzie, by pokonać drugiego wroga. Tragiczny nastrój tych dni oddał powstaniec Józef Szczepański. 29 sierpnia, niedługo przed śmiercią, napisał słynny wiersz zaczynający się od słów:

Czekamy ciebie, czerwona zarazo,

Byś wybawiła nas od czarnej śmierci,

Byś kraj nam przedtem rozdarłszy na ćwierci

Była zbawieniem witanym z odrazą.

Zgodnie z taktyką "przedłużania agonii" powstania 13 września 1944 r. — gdy sytuacja Warszawy była coraz gorsza — Armia Czerwona wdarła się na Pragę i zajęła prawobrzeżną część stolicy. Stalin, chcąc sprawić wrażenie, że powstańcom lada moment zostanie wysłane wsparcie, wykorzystał do tego celu berlingowców. Byli to żołnierze tzw. 1 Armii Wojska Polskiego pod dowództwem gen. Zygmunta Berlinga. Armia ta została wprawdzie sformowana z Polaków zesłanych do ZSRR — którzy tylko w ten sposób mieli możliwość powrócić do ojczyzny — de facto jednak podporządkowana była Armii Czerwonej, a za jej powstanie odpowiadali polscy komuniści.

Gdy Praga została opanowana przez Sowietów, w kolejnych dniach berlingowcy zaczęli przeprawiać się przez Wisłę w celu opanowania przyczółków w lewobrzeżnej Warszawie i podjęcia wspólnej walki z powstańcami przeciwko Niemcom. Do desantu zostały skierowane jednak jedynie niewielkie pododdziały 1 Armii WP (ok. 4 tys. żołnierzy). Przepłynęły one Wisłę i wylądowały na Żoliborzu, Powiślu i Czerniakowie, przy czym tylko w tym ostatnim miejscu berlingowcy zdołali połączyć się z oddziałami AK (było to 16 września).

Sytuacja berlingowców w Warszawie była dramatyczna. Przeprawa przez Wisłę pod ogniem nieprzyjaciela, bez zapewnionego wsparcia artyleryjskiego i lotniczego ze strony Sowietów, a także późniejsze walki w samym mieście, zbierały krwawe żniwo.

"Zająłem więc miejsce ze swym plutonem i cekaemami w jednym z pontonów. (...) Po chwili wiosła poszły w ruch i popłynęliśmy, nic przed sobą nie widząc, bo Wisła była zadymiona. Ponton co pewien czas wchodził na mieliznę i wtedy wskakiwaliśmy do wody, by go przeciągnąć. Wszystko to odbywało się pod silnym ogniem niemieckiej broni maszynowej, moździerzy i artylerii. Niemcy widząc zadymiony odcinek, byli pewni, że coś się tam dzieje i pokryli go silnym ogniem. W wyniku tego ognia już przy wsiadaniu były straty. Został zabity szef kompanii (...). W tym piekle rozrywających się pocisków nawet nie wiem, która mogła być godzina, gdy ponton dotarł do drugiego brzegu. Z batalionu na tym brzegu pozostało nas około stu. Już po wylądowaniu kilku żołnierzy zostało zabitych" — relacjonował żołnierz 1 Armii Adam Czyżowski.

We wspomnieniach powstańców żołnierze Berlinga zapisali się jako słabo wyszkoleni, nieznający taktyki walki w mieście.

"Jesteśmy pod ostrzałem. Berlingowcy są przerażeni. Są to chłopi (...). Dostają broń, z której nie umieją strzelać. Nie byli nigdy w żadnym wielkim mieście, a cóż dopiero w zgruzowanym, walczącym mieście Warszawa. Chowają się po rozmaitych dziurach, siedzą wzdłuż murów w piwnicach, płaczą, modlą się, przeklinają" — wspominała łączniczka i sanitariuszka batalionu "Zośka" Halina Martin w filmie dokumentalnym wyprodukowanym dla Discovery.

Zacięte walki na Czerniakowie trwały w kolejnych dniach, ale niemiecka przewaga była zbyt wielka. AK-owcy i berlingowcy musieli zacząć się wycofywać, w efekcie czego 22 września w rękach powstańców znajdowały się już tylko dwa domy przy ul. Wilanowskiej 1 i Solec 53, a także ok. 200 metrów wybrzeża. Jedynym sposobem na zachowanie życia była ucieczka. Części żołnierzy udało się przeprawić wpław na prawy brzeg Wisły, mała grupka przebiła się do wciąż opanowanego przez powstańców Śródmieścia. Wielu innych zginęło lub dostało się do niemieckiej niewoli. Łączne straty wśród żołnierzy Berlinga to ok. 3,5 tys. ludzi. Na prawy brzeg Wisły zdołało wrócić ok. 400.

Sowieci nie podjęli więcej prób pomocy upadającej Warszawie. Armia Czerwona wraz z 1 Armią Wojska Polskiego weszły do ruin miasta dopiero 17 stycznia 1945 r.

Eksodus warszawiaków

Dokument kapitulacyjny podpisano 2 października w Ożarowie Mazowieckim. Tam mieściła się kwatera SS-Obergrupenführera Ericha von dem Bacha-Zelewskiego. Akt nosił nazwę "Układu o zaprzestaniu działań wojennych w Warszawie". O godz. 21 czasu polskiego ustały działania wojenne w stolicy.

Niemcy zgodzili się w nim uznać prawa kombatanckie żołnierzy AK oraz nie stosować odpowiedzialności zbiorowej wobec ludności cywilnej. Mieszkańcy Warszawy mieli zostać wysiedleni, zachowując przy tym prawo zabrania majątku ruchomego, kosztowności, dóbr kultury itp. Niemcy zobowiązali się także oszczędzić pozostałe w mieście mienie publiczne i prywatne, ze szczególnym uwzględnieniem obiektów o dużej wartości historycznej, kulturalnej lub duchowej. Sami żołnierze AK po poddaniu się nazistom mieli trafić do obozów jenieckich na terenie III Rzeszy.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Lech Antoni Hałko "Cyganiewicz": Niemcy stali i śmiali się z nas

Kapitulację ze strony polskiej podpisali pułkownik Kazimierz Iranek-Osmecki i podpułkownik Zygmunt Dobrowolski, którzy mieli do tego umocowanie "Bora" Komorowskiego. Sam dowódca powstania z von dem Bachem spotkał się dopiero 4 października, również w siedzibie niemieckiego zbrodniarza w Ożarowie. Po nim wrócił do Warszawy, gdzie dzień później dokonał jeszcze przeglądu części akowskich oddziałów i wraz z nimi ostatecznie poddał się Niemcom.

Żołnierze, zgodnie z układem, wśród szyderstw i szykan trafili do obozów jenieckich. Dramatyczny los spotkał też ocalałą ludność stolicy. Warszawiacy przeszli przez obóz przejściowy w Pruszkowie, gdzie naziści dokonywali selekcji. Część kobiet i mężczyzn trafiła na roboty do Niemiec, a część została rozmieszczona m.in. w Radomiu, Częstochowie czy Krakowie.

"Kamień na kamieniu nie powinien pozostać"

Już 9 października w Prusach Wschodnich odbyła się konferencja na temat przyszłości Warszawy i to tam Heinrich Himmler wydał rozkaz całkowitego zniszczenia miasta. "Miasto ma całkowicie zniknąć z powierzchni ziemi i służyć jedynie jako punkt przeładunkowy dla transportu Wehrmachtu. Kamień na kamieniu nie powinien pozostać. Wszystkie budynki należy zburzyć aż do fundamentów" — miał powiedzieć Himmler.

Kilka dni później gubernator dystryktu warszawskiego Ludwig Fischer w notatce służbowej pisał, że "Warszawę należy jeszcze w ciągu wojny zrównać z ziemią". To był początek trwającej trzy i pół miesiąca akcji dobijania Warszawy, którą przerwała sowiecka ofensywa na początku 1945 r.

Niemcy zniszczyli wtedy obiekty użyteczności publicznej — zakłady przemysłowe, elektrownie, tabory kolejowe. W ten sposób zrujnowano elektrownię na Powiślu, Stację Filtrów czy Stację Pomp Rzecznych. Wszystko po to, by uniemożliwić życie w mieście. Przez zrównanie z ziemią Dworca Głównego i Dworca Pocztowego (na rogu ulic Żelaznej i Chmielnej), zablokowano całkowicie kolej średnicową. Zniszczono lotnisko na Okęciu, a tramwaje i autobusy wywieziono do Niemiec.

Równali z ziemią zabytki, kościoły, pomniki, muzea i biblioteki. Z czego najbardziej spektakularne było wysadzenie w powietrze Pałacu Saskiego w grudniu 1944 r., który podczas powstania pozostawał w rękach niemieckich. Po wysadzeniu reprezentacyjny budynek zamienił się w kupę gruzu, ostała się tylko monumentalna kolumnada nad Grobem Nieznanego Żołnierza. Dlatego tę część wysadzono ponownie następnego dnia, wtedy zapadło się sklepienie arkad, a płyta nagrobna została przysypana gruzem.

Niemcy wysadzili też sąsiadujący z Pałacem Saskim Pałac Brühla, a także pobliski pomnik księcia Józefa Poniatowskiego. Jego replika stoi obecnie przed Pałacem Prezydenckim przy Krakowskim Przedmieściu.

Jeszcze w październiku doszczętnie spalono Gmach Biblioteki Ordynacji Krasińskich, w której znajdowały się starodruki i największy w Polsce zbiór rękopisów o ogromnym znaczeniu historycznym. Z kolei w styczniu 1945 r. ogień strawił bibliotekę przy ulicy Koszykowej.

Część budynków naziści jedynie przygotowali do wysadzenia, lecz nie zdążyli tego zrobić przed nadejściem ze wschodu Armii Czerwonej. W ten sposób ocalały Belweder, Pałac Łazienkowski, Pałac Pod Blachą, ruiny Opery oraz kościoły oo. Bernardynów, Karmelitów i sióstr Wizytek na Krakowskim Przedmieściu. Jednak Niemcy dokonali znacznych dewastacji w tych zabytkach. Według przekazów Belweder został tak ograbiony, że nawet zdejmowano tapety ze ścian.

Wiadomo też o zniszczeniu 22 ze wszystkich 31 warszawskich pomników. Jak podaje Muzeum Powstania Warszawskiego, spośród 957 obiektów wpisanych do rejestru zabytków aż 782 uległy całkowitemu zniszczeniu, a 141 zostało znacznie uszkodzonych. Jedynie 34 zabytki przetrwały we względnie dobrym stanie.

Widzieli na własne oczy

Wiedzę o tym, co Niemcy zrobili w Warszawie, niosą zapisy zeznań świadków złożone przed Najwyższym Trybunałem Wojskowym już po zakończeniu wojny. Jednym z nich był architekt Roman Piotrowski, późniejszy wiceprezydent Warszawy i komisarz ds. odbudowy miasta przy Ministrze Odbudowy. Zeznawał on w sprawie przeciwko Ludwigowi Fischerowi, Ludwigowi Leistowi, Josefowi Meisingerowi i Maksowi Daumemu oskarżonym o zbrodnie wojenne.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Ryszard Piotrowski "Piorun" o upadku powstania

— Wyrok na Warszawę został wydany przez Niemców już niemal w chwili jej zajęcia — mówił. — Z całą premedytacją, uporem i nakładem ogromnego wysiłku niszczono dzielnicę po dzielnicy, dom po domu, niemal izbę po izbie — zeznawał.

— Przytłaczająca większość zniszczeń nie powstała w ogniu walk, nie była podyktowana koniecznością pozbawienia przeciwnika miejsc oporu, lecz była wynikiem spokojnej, metodycznej pracy organizacyjnej, dokonywanej przez władze cywilne na mieście bezbronnym i bezludnym — mówił dalej architekt, który przeżył wojnę.

Od początku wojny w 1939 r. do końca powstania Niemcy zniszczyli około 85 proc. zabudowy Warszawy. Z kolei w trakcie samego powstania śmierć poniosło około 18 tys. powstańców, 3,5 tys. żołnierzy 1 Armii WP oraz około 180 tys. cywilów, z których blisko połowa zginęła na skutek masowych mordów dokonywanych przez oddziały SS, Wehrmachtu i niemieckiej policji.

Autorzy: Piotr Gruszka, Weronika Waldon, Martyna Bielska, Tomasz Mateusiak, Przemysław Mosur-Darowski, Diana Wawrzusiszyn, Piotr Halicki

Montaż: Sebastian Czerwiński

Skład i grafika: Michał Rogalski

Opieka redakcyjna: Daniel Olczykowski

Korekta: Katarzyna Nowak

Development: Ring Publishing

Współpraca: Muzeum Powstania Warszawskiego

Zdjęcia: Muzeum Powstania Warszawskiego

 

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.

Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Źródło: Onet

Data utworzenia: 1 sierpnia 2024 07:30 © 2024 Ringier Axel Springer Polska sp. z o.o. - Powered by Ring Publishing | Developed by RAS Tech

 





POROZUMIENIE Z MON





79 lat temu powstały Wojska Ochrony Pogranicza.

 

 

                        

















Przed 79 laty powstały Wojska Ochrony Pogranicza, które przez 46 lat strzegły granic Polski, aż do rozformowania 33 lata temu. Każdego roku, 10 CZERWCA obchodzimy Święto Wojsk Ochrony
Pogranicza.

Zarząd 42 Koła im. WOP Związku Żołnierzy Wojska Polskiego składa byłym Żołnierzom i Pracownikom cywilnym Wojsk Ochrony Pogranicza najlepsze życzenia wszelkiej pomyślności, osiągnięć i powodzenia w życiu osobistym.


 


Posiedzenie

Sejmowej Komisji ds. Petycji

w dniu 25 kwietnia 2024 r.

 

Wielu członków Związku zainteresowanych jest nadal problemem tzw. „drugiej emerytury”.

Załączamy komplet materiałów dotyczących posiedzenia Sejmowej Komisji ds. Petycji w dniu 25 kwietnia 2024 r., który zawiera aktualny stan i kierunki dalszych prac dotyczący tego problemu.

Pragniesz się z nim zapoznać to kliknij na poniższy obrazek lub wejdź poprzez zakładkę „Menu strony” na podstronę „Druga Emerytura”.

 

 

 

Decyzja nr 32/MON

Ministra Obrony Narodowej

z dnia 25 kwietnia 2024 r.

 

 

Decyzja nr 32/MON Ministra Obrony Narodowej z dnia 25 kwietnia 2024 r. zmieniająca decyzję w sprawie wprowadzenia do użytku służbowego „Ceremoniału Wojskowego Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej”.

Zmiana dotyczy Rozdziału V pod nazwą „UROCZYSTOŚCI POGRZEBOWE w pkt 1 „OGÓLNE ZASADY ORGANIZOWANIA UROCZYSTOŚCI POGRZEBOWYCH Z UDZIAŁEM WOJSKOWEJ ASYSTY HONOROWEJ”.

 

 

Załącznik nr 1 - FORMULARZ WNIOSKU O SKIEROWANIE WOJSKOWEJ ASYSTY HONOROWEJ DO UDZIAŁU W UROCZYSTOŚCI

 

 

Załącznik nr 2 - FORMULARZ WNIOSKU O SKIEROWANIE WOJSKOWEJ ASYSTY HONOROWEJ DO UDZIAŁU W UROCZYSTOŚCI POGRZEBOWEJ

 

 

X     X     X

 

Poprzednia wersja „Ceremoniału Wojskowych Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej” została wprowadzona zgodnie z decyzją nr 392/MON Ministra Obrony Narodowej z dnia 30 września 2014 r. w sprawie wprowadzenia do użytku służbowego „Ceremoniału Wojskowego Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej” (Dz. Urz. Min. Obr. Nar. poz. 317, z 2017 r. poz. 99, z 2018 r. poz. 178 oraz z 2021 r. poz. 164).

 





 

8 maja 1945 r. o godzinie 22:30 czasu środkowo-europejskiego w berlińskiej dzielnicy Karlshorst podpisano akt bezwarunkowej kapitulacji III Rzeszy. Działania wojenne przerwano tego samego dnia, tuż po godzinie 23:00. Tym samym w Europie zakończyła się najtragiczniejsza wojna w historii, która pochłonęła dziesiątki milionów ludzkich istnień na całym świecie.

 8 maja obchodzony jest Narodowy Dzień Zwycięstwa, czyli dzień upamiętniający zakończenie II wojny światowej w Europie.
   Z tej okazji  Urząd do Spraw Kombatantów oraz Osób Represjonowanych zorganizował na Placu Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie uroczystość upamiętniającą bohaterów walk o niepodległość. Wśród zgromadzonych gości obecni byli m. in. przedstawiciele prezydenta, premiera, podsekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej Stanisław Wziątek, kombatanci, delegacje organizacji pozarządowych zrzeszających żołnierzy w rezerwie i stanie spoczynku oraz młodzież szkolna.






















Skąd się wzięła biało-czerwona flaga Polski [INFOGRAFIKA]

2 maja obchodzimy w Polsce Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Co warto wiedzieć o tym symbolu narodowym? Zobacz naszą infografikę!



NurPhoto / Contributor / Getty Images

Flaga Polski

Historia polskiej flagi zaczyna się od stosowanego na sztandarach karmazynu. Intensywnie czerwony kolor był symbolem bogactwa i dostojeństwa. Ze względu na wysoką cenę barwnika – koszenili, uzyskiwanej z larw czerwca polskiego – na posiadanie materiałów w tym kolorze pozwolić sobie mogli tylko magnaci i dostojnicy państwowi.

Barwy flagi są odwzorowaniem kolorystyki herbu państwowego. Już na pierwszych flagach i sztandarach reprezentujących Królestwo Polskie widniał biały orzeł w koronie na czerwonym tle. Sam orzeł pojawiał się być może już na monetach wybijanych w czasach Bolesława Chrobrego, z całą pewnością natomiast towarzyszył książętom piastowskim już od XII w.

Jan Długosz, opisując przygotowania do bitwy pod Grunwaldem, pisał o "chorągwi wielkiej, na której wyszyty był misternie orzeł biały z rozciągnionemi skrzydły, dziobem rozwartym i z koroną na głowie, jako herb i godło całego Królestwa Polskiego".


Onet

Barwami Rzeczypospolitej Obojga Narodów były z kolei dwa czerwone pasy przedzielone białym. W okresie przed zaborami za barwy narodowe uznawano: biały, karmazynowy i granatowy. Barwy biała i czerwona po raz pierwszy za narodowe uznane zostały 3 maja 1792 r., w czasie obchodów pierwszej rocznicy uchwalenia konstytucji.

Po odzyskaniu niepodległości barwy i kształt flagi 1 sierpnia 1919 r. uchwalił Sejm Ustawodawczy. Jak głosiła ustawa "za barwy Rzeczypospolitej Polskiej uznaje się kolor biały i czerwony w podłużnych pasach równoległych, z których górny – biały, dolny zaś – czerwony".

Od tego momentu kilka razy zmieniono odcienie flagi narodowej. W 1921 r. zdefiniowano odcień czerwieni na fladze jako karmazyn. Sześć lat później zmieniono go na znacznie jaśniejszy cynober. Obecne kolory polskiej flagi definiuje ustawa z 31 stycznia 1980 r. Górna część flagi jest srebrzystobiała, dolna natomiast znów jest karmazynowa.

Źródło: Onet

 

 

 

Biało-czerwona szachownica. Skąd wziął się symbol lotnictwa RP?

Bartosz Witoszka

Biało-czerwona szachownica to od 106 lat symbol polskich lotników, który stosowany jest nie tylko na samolotach i śmigłowcach, ale również na flagach lotnisk wojskowych czy fladze dowódcy sił powietrznych. Mimo że sam znak wydaje się prosty i każdy rozpozna go bez pudła, niewiele osób wie, że przechodził on dwukrotną modyfikację. Obecny wygląd szachownicy to efekt kompromisu pomiędzy polskim a habsburskim porządkiem.



Foto: Wojciech Olkusnik/Narodowe Archiwum Cyfrowe / East News/ Wikipedia/Domena Publiczna

Skąd wzięła się biało-czerwona szachownica? Nie zawsze tak wyglądała

Spis treści

  1. Skąd wzięła się biało-czerwona szachownica na samolotach?
  2. Pierwsza modyfikacja
  3. Czerwona-biała czy biało-czerwona — która wersja jest prawidłowa?
  4. Polskie F-35 bez biało-czerwonej szachownicy? Wojsko szykuje zmiany

Skąd wzięła się biało-czerwona szachownica na samolotach?

W trakcie I wojny światowej, gdy Polska znajdowała się pod zaborami, w armiach Rosji, Niemiec i Austro-Węgier znajdowało się wielu Polaków, mimo że nie walczyli oni za swój kraj. Wśród nich był pilot porucznik Stefan Stec, który od stycznia 1916 r. do 1918 r. służył w austriackich siła powietrznych. To właśnie wtedy po raz pierwszy na samolocie — mimo że nie był polski — pojawiła się szachownica z charakterystycznymi barwami. Był to osobisty symbol Stefana Steca — w trakcie I wojny światowej jednym ze zwyczajów pilotów było znakowanie używanych przez siebie samolotów, a Polak uznał, że to szachownica nawiązująca do biało-czerwonej flagi będzie najlepszym wyborem.



Foto: Narodowe Archiwum Cyfrowe / Wikipedia/Domena publiczna

Stefan Stec

Od połowy 1918 r. Stec był częścią Polskiej Organizacji Wojskowej we Lwowie, czyli tajnego stowarzyszenia zrzeszającego żołnierzy z zaboru rosyjskiego i austriackiego. Gdy 15 listopada pilot przyleciał do Warszawy z meldunkiem z oblężonego Lwowa (trwała wówczas wojna o Galicję Wschodnią pomiędzy Polską a Ukrainą), ówczesny dowódca polskiego lotnictwa Hipolit Łossowski zobaczył szachownicę na maszynie Steca i uznał, że jest to idealny symbol przynależności państwowej, który łatwo będzie można zaadaptować.


Foto: Mszept / Wikipedia/cc-by-sa-4.0

Rozkaz Szefa Sztabu Generalnego gen. Stanisława Szeptyckiego z 1 grudnia 1918 r.

1 grudnia 1918 r. dowództwo polskiej armii wydało rozkaz nakazujący oznakowanie wszystkich samolotów szachownicą Steca, a 6 grudnia w wydano rozporządzenie zapisane w Dzienniku Rozporządzeń Ministra Spraw Wojskowych:

Samoloty Wojsk Polskich będą w przyszłości zaopatrzone w miejscach dotychczas obowiązujących znakiem kwadratowym szerokości 60 cm, dzielącym się na cztery równe pola. Lewe górne i prawe dolne pole będzie barwy karmazynowej, lewe dolne i prawe górne pole barwy białej.

Pierwsza modyfikacja

W 1921 r. zdecydowano się wprowadzić modyfikację — chodzi o charakterystyczne ramki w kolorach odmiennych od koloru pól szachownicy. W instrukcjach nie ustalono jednak szerokości obwódki w stosunku do wymiarów szachownicy i zmieniło się to dopiero rozporządzenie prezydenta z 1 marca 1930 r.:

Szachownica lotnicza jest to kwadrat podzielony na cztery równe pola, z których lewe górne i prawe dolne są barwy czerwonej z białą obwódką, lewe dolne i prawe górne barwy białej z obwódką czerwoną. Stosunek obwódek do pola wynosi 1:5.


Foto: Polish MiG-19 / Wikipedia/Domena publiczna

Polska szachownica w latach 1921–1993

W takiej formie szachownica polskich lotników przetrwała przez ponad 70 lat, ale później nastąpiła znacząca zmiana wynikająca z zasad heraldyki, czyli nauki zajmującej się badaniem zasad tworzenia herbów.

 

Czerwona-biała czy biało-czerwona — która wersja jest prawidłowa?

Jeśli mieliście okazję zobaczyć na żywo lub na zdjęcia polskie samoloty F-16, zwróciliście uwagę, że na nich szachownica lotników jest biało-czerwona (pierwszy górny kwadrat od lewej jest biały), a nie czerwona-biała, jak symbol używany przez Steca. Skąd taka zmiana? W 1993 r. na mocy ustawy O znakach Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej postanowiono o odwróceniu o kolejności pól, dlatego lewe górne i prawe dolne kwadraty mają kolor biały, tak jak widać na poniższym zdjęciu:



Foto: MON

Biało-czerwona szachownica na polskim samolocie bojowym

Genezę tej zmiany wytłumaczył na antenie Polskiego Radia Sławomir Górzyński, prezes Polskiego Towarzystwa Heraldycznego. Zauważa on, że zgodnie z zasadami heraldyki powinno stosować się tzw. metodę oznaczania barw flagi. Reguła ta głosi, że:

Flagi tworzone są poprzez odpowiedni podział (tzw. cięcie płata) oraz położenie na nich barw wywiedzionych z herbu — godła oraz tarczy. Pole ważniejsze na fladze — górne lub przy drzewcu — przyjmuje barwę godła herbowego. Natomiast część dolna płata lub zewnętrzna (tzw. swobodna) przyjmuje barwę pola tarczy.

Szachownica lotników nie jest co prawda flagą w tradycyjnym znaczeniu tego słowa, ale można ją za taką uznać. Dlatego przy jej tworzeniu zgodnie z zasadami heraldyki konieczne było odwrócenie kolorów, by całość odpowiadała polskiemu godłu. To, jak wiadomo, składa się z dwóch elementów — białego orła i czerwonego tła. By stosować się do metody oznaczania barw flagi, za ważniejszą rzecz w naszym herbie należy uznać kolor biały, dlatego to on powinien występować "pierwszy" w szachownicy.



Foto: Piotr Przyluski / Shutterstock

Godło Polski

Czy zatem zmiana nie powinna nastąpić w 1918 r.? Sytuacja była bardziej skomplikowana, ponieważ Tomasz Gworek w opracowaniu "Pierwsze samoloty myśliwskie lotnictwa polskiego" zauważa, że czerwono-biała szachownica stosowana była podczas I wojny światowej nie tylko przez Stefana Steca, ale również Austriaka urodzonego w Krakowie Franka Linke-Crawforda i Polaka Mariana Gaweła.

— W okresie kształtowania się państwa polskiego, odznaczając owe symbole heraldyczne tylko przy pomocy barwy fragmentów zaznaczonych na — w tym przypadku — na szachownicy, część osób odpowiedzialnych za wprowadzenie tej symboliki zaraz po I wojnie światowej, wywodziła się z monarchii habsburskiej, gdzie ten system jest odwrotny. W związku z tym było dwóch oficerów, którzy spierali się o to, która wersja jest poprawna, gdzie de facto obie był tak samo dobre, ale stosowane w innych krajach — dodaje Sławomir Górzyński.


Polskie F-35 bez biało-czerwonej szachownicy? Wojsko szykuje zmiany

Na kilka dni przed Dniem Flagi Wiesław Kukuła, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, poinformował, że polskie samoloty wielozadaniowe F-35 nie będą miały tradycyjnej biało-czerwonej szachownicy. Zamiast tego wojsko woli postawić na oznaczenie w skali szarości "określonej technologią krycia":

To świadoma decyzja — otrzymaliśmy nawet informację, jak dalece wpłynie to na prawdopodobieństwo wykrycia. Najważniejszy jest "warfighting" i bezpieczeństwo naszych pilotów. […] Zmieniamy przepisy w tym zakresie.

Dzięki temu nasze F-35 zachowają "niewidzialność" radarową, a generał dodał, że ta zmiana może przenieść się także na inne samoloty w polskiej armii:

Zmiana regulacji dla F-35 otwiera drogę do podobnych zmian na innych platformach. W przypadku F-35 to konieczność również technologiczna. W przypadku innych platform to potrzeba bardziej taktyczna. Rekomendacje do ewentualnych zmian są w rękach gen. Nowaka i jego ludzi (Ireneusz Nowak od 2023 r. jest inspektorem sił powietrznych w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego — dop. red.).


Źródło:

Bartosz Witoszka Redaktor Komputer Świat

Tematy: Siły Powietrzne, flaga, Polska, Lotnictwo, lotnictwo wojskowe




                    Każdego roku, 16 kwietnia obchodzimy Święto Wojsk Inżynieryjnych. Dzień Sapera upamiętnia rocznicę wydarzeń z 16 kwietnia 1945 roku, kiedy żołnierze I i II Armii WP forsowali linię Odry i Nysy Łużyckiej.

 


              Prezydium Mazowieckiego Zarządu Wojewódzkiego Związku Żołnierzy Wojska Polskiego składa Żołnierzom, pracownikom Wojsk Inżynieryjnych najlepsze życzenia wszelkiej pomyślności, osiągnięć i powodzenia w służbie i w życiu osobistym.



 




Pogodnych, spokojnych świąt wielkanocnych,
zdrowia, pomyślności i wiosennego nastroju
wszystkim Członkom oraz Sympatykom życzy:

                               PREZYDIUM MZWŻWP


 


W imieniu Prezydium Mazowieckiego Zarządu Wojewódzkiego Związku Żołnierzy Wojska Polskiego,

Wszystkim przedstawicielkom płci
pięknej
składamy najserdeczniejsze życzenia zdrowia,

pomyślności i samych pięknych dni
w życiu.

Życzymy by uśmiech rozpromieniał Wasze twarze



 





 








 
 
 
 
 
 

79 lat temu do zniszczonej Warszawy weszli żołnierze 1 Armii WP


Warszawa, styczeń 1945 r. Pierwsza parada Wojska Polskiego w Warszawie w 1945. Fot. PAP/J. Baranowski

    79 lat temu, 17 stycznia 1945 r., do niemal doszczętnie zniszczonej Warszawy wkroczyli żołnierze 1 Armii Wojska Polskiego. Walki o opanowanie miasta trwały zaledwie kilka godzin, gdyż dowództwo niemieckie, obawiając się okrążenia, wycofało większość swoich sił ze stolicy.

         Dla uczczenia kolejnej rocznicy zakończenia walk o Warszawę, z inicjatywy Zarządu Głównego Zwiazku żołnierzy Wojska Polskiego w dniu 17 stycznia odbyła się uroczystość składania wieńców i wiązanek kwiatów na Płycie Grobu Nieznanego Żołnierza.

W tegorocznej uroczystości na Plac Marszałka Piłsudskiego przybyło ok. 200 uczestników i 4 poczty sztandarowe. Licznie przybyły reprezentacje Mazowieckiego Zarządu Wojewódzkiego Związku Żołnierzy Wojska Polskiego. Kwiaty złożyło 28 delegacji, w tym delegacje Klubu Parlamentarnego PSL – Trzeciej Drogi, Młodzieżowej Drużyny Ochotniczej Straży Pożarnej z Góry Kalwarii. Wojskową asystę honorową zapewniło Dowództwo Garnizonu Warszawa.






 
 
 
 
 
 

 










 

 

 


2020

 


Wszystkim  Członkom, Współpracownikom
i Sympatykom życzymy pełnych miłościi spokoju Świąt Bożego Narodzenia.
Niech Nowy Rok przyniesie Państwu
tę odrobinę szczęścia,
która sprawi,
że wszystkie podjęte działaniazakończą się sukcesem.


29 listopada 2020 r. Dzień Podchorążego

Z okazji święta – Dnia Podchorążego, które obchodzone jest w Wojsku Polskim na pamiątkę wydarzeń 29 listopada 1830, kiedy to podoficerowie Szkoły Podchorążych Piechoty w Warszawie rozpoczęli akcję powstańczą atakiem na Belweder – siedzibę księcia Konstantego Pawłowicza Romanowa, rozpoczynając wielki zryw narodowy -powstanie listopadowe, wszystkim studentom uczelni wojskowych w „mundurach”, składamy serdeczne życzenia wytrwałości i satysfakcji ze zdobywanej wiedzy oraz licznych sukcesów na polu służby w szeregach Wojska Polskiego

 

Skromne obchody Święta Niepodległości

Z powodu epidemii koronawirusa i poważnych obostrzeń, zrezygnowano z uroczystości i atrakcji, które miały uświetnić tak ważny dla Polski dzień, jakim jest 11 listopada.
Kwiaty przy Grobie Nieznanego Żołnierza
Z powodu epidemii stolica nie organizuje uroczystości. 11 listopada Rafał Trzaskowski, prezydent m.st. Warszawy złożył kwiaty przy Grobie Nieznanego Żołnierza oraz przy pomniku marsz. Józefa Piłsudskiego, który stoi przy ul. Tokarzewskiego-Karaszewicza. Kwiaty zostały też złożone przy pomnikach Wincentego Witosa, Ignacego Paderewskiego, Romana Dmowskiego, Ignacego Daszyńskiego, Wojciecha Korfantego i Józefa Piłsudskiego przy Belwederze.
Kotyliony dla warszawiaków
W trzech lokalizacjach: przy Placu Unii Lubelskiej, al. Jana Pawła II (Pasaż Muranów, róg ul. Nowolipki) oraz przy placu Piłsudskiego (Pasaż Niżyńskiego) na słupach
ogłoszeniowych wisiały zaprojektowane na tę okazję plakaty, na których w dniach 10-11 listopada umieszczone zostały biało-czerwone kotyliony. Przechodnie mogli je zdjąć i przypiąć do ubrania czy plecaka, świętując w ten symboliczny sposób.Na każdym z trzech słupów już przed południem, 10 listopada, umocowano 3000 kotylionów. Zachowane zostały wszystkie normy bezpieczeństwa – na każdym słupie znajdowały się prośby o zachowanie dystansu oraz dozownik z płynem do dezynfekcji rąk przez pobraniem kotyliona.
Konstytucja na Chór Polaków
Nowy Teatr z Warszawy udostępnił z okazji Święta Niepodległości nagranie spektaklu Marty Górnickiej „Konstytucja na Chór Polaków”. W widowisku występuje wieloetniczny, wielopokoleniowy chór złożony zarówno z aktorów, zawodowych artystów, jak i naturszczyków, tworząc autentyczną sceniczną wspólnotę.


Targi obronne w Kielcach -XXVII Międzynarodowy Salon Przemysłu
Obronnego

MSPO 2020
organizowany pod ścisłym nadzorem sanitarnym tegoroczny Salon zgromadził 185 firm z 15 krajów, w tym elitę producentów uzbrojenia rakietowego – od Raytheona i Lockheed Martin z USA po brytyjską część MBDA. Przez trzy dni wystawę odwiedziło kilka tysięcy gości. Nagrody DEFENDER trafiły do:

1/Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych z Warszawy (lider); Wojskowego     Centralnego
  Biura Konstrukcyjno-Technologicznego z Warszawy za e-NOSP sieciocentryczny system zarządzania gotowością urządzeń naziemnej obsługi statków powietrznych z wykorzystaniem teletransmisji danych.
2/Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia z Zielonki (lider) oraz Autocomp          Management za autonomiczny symulator szkolenia strzelców przenośnego przeciwlotniczego zestawu rakietowego PIORUN
3/ZURAD za RobUV

 
Podczas uroczystej gali przyznano także nagrodę Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych (wyróżnienie trafiło do do 4 Regionalnej Bazy Logistycznej z Wrocławia za: stanowisko kontrolno-naprawcze SKN-1Z celownika  DNRS/288 systemu kierowania ogniem wieży HITFIST 30mm K.T.O. ROSOMAK), a także Nagroda Główna Dowódcy Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych (tu nagroda trafiła do Inspektoratu Marynarki Wojennej z Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych).
Dodatkowo jak co roku przyznano także medale i wyróżnienia za atrakcyjną prezentację stoiska targowego. Medale trafiły do:
HYUNDAI Rotem Company, Korea Płd
Lockheed Martin Corporation, USA
Wojskowy Instytut Techniczny Uzbrojenia, Zielonka


 Przyznano także Medal za organizację  Wystawy Narodowej Wielkiej Brytanii. Wyróżnienie trafia do UK Defence and Security Exports i British Embassy oraz INTEC EXPORT INTELLIGENCE.

Organizatorzy targów docenili Wystawę Sił Zbrojnych.  Medale odebrali przedstawiciele Sztabu Generalnego WP, Dowództwa Generalnego  Rodzajów Sił Zbrojnych oraz  Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych, który jak co roku był koordynatorem Wystawy. W tym miejscu słowa szczególnego podziękowania skierowano do płk Grzegorza Lisowskiego,  Z-cy Szefa Służb Technicznych Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych. 









Daliśmy się Sowietom zaskoczyć
Data publikacji: 21.08.2016, 20:00   Piotr Kołakowski

 Wywiad II Rzeczypospolitej nie miał złudzeń co do natury władzy bolszewickiej i od 1920 roku bacznie przyglądał się Wschodowi. Mimo to nie poznał treści tajnego protokołu paktu o nieagresji, zawartego 23 sierpnia 1939 roku pomiędzy ZSRR a III Rzeszą. 17 września 1939 r. byliśmy zdezorganizowani i zaskoczeni.

Fot.: Janusz Fila/FORUM / Forum

Polski wywiad wojskowy walnie przyczynił się do zwycięstwa i obrony niepodległego bytu w czasie wojny z Rosją bolszewicką. Moskwa – intensywnie rozbudowująca swój potencjał militarny, cały czas dążąca do rewanżu za przegraną w roku 1920, nieprzewidywalna i lekceważąco odnosząca się do podpisanych traktatów – wymagała ciągłej uwagi. Jednak prowadzenie działalności wywiadowczej na kierunku wschodnim było niezwykle trudne. Główne przyczyny problemów miały źródło w specyficznym ustroju ZSRR oraz warunkach życia panujących w tym państwie. Władze sowieckie skutecznie dążyły do izolacji społeczeństwa od jakichkolwiek wpływów zachodnich. Narastający wewnętrzny terror, ograniczenia możliwości podróży, kary za kontakty z cudzoziemcami, zbiorowa odpowiedzialność wszystkich członków rodziny w przypadku szpiegostwa zniechęcały do kontaktów ze służbami wywiadowczymi. W drugiej połowie lat 30. doszło też do zaostrzenia tajemnicy wojskowej w ZSRR. W prasie oraz publikacjach nie ujawniano de facto żadnych istotnych informacji zarówno o Armii Czerwonej, jak i rozbudowywanym przemyśle zbrojeniowym. Granice zostały uszczelnione, a z pasa przylegającego do nich wysiedlono „elementy niepożądane”.
Oddział II Sztabu Głównego (do roku 1928: Generalnego) Wojska Polskiego – Polska „dwójka” – uchodził za jednego z głównych przeciwników sowieckiego kontrwywiadu. Do walki z nim angażowano znaczne siły i środki. Kontrwywiad ZSRR miał spore doświadczenie, był dobrze zorganizowany, posługiwał się prowokacją oraz brutalnymi metodami działania. Próby infiltracji „dwójki” były na porządku dziennym. Dochodziło do porwań jej agentów, przewerbowywania ich, podejmowano też próby likwidacji pracowników i współpracowników polskiego wywiadu. W latach 1921-1927 polski wywiad wojskowy doznał istotnej porażki w starciu z sowieckim kontrwywiadem. Afera inspiracyjna MOCR-Trust polegała na przekazywaniu służbom wywiadowczym obcych państw (w tym polskiemu Oddziałowi II) umiejętnie spreparowanych informacji na temat Związku Sowieckiego i jego potencjału militarnego. W wyniku tej intrygi „dwójka” straciła całą sieć wywiadowczą (operacyjno-strategiczną) na ZSRR, a sowiecki kontrwywiad dogłębnie spenetrował jej strukturę organizacyjną oraz metody pracy. Wymusiło to zmianę sposobu działania Oddziału II.
Referat Wschód, odpowiedzialny za prowadzenie wywiadu głębokiego w ZSRR, oparł teraz sieć wywiadowczą na placówkach informacyjno-obserwacyjnych, usytuowanych przy przedstawicielstwie dyplomatycznym w Moskwie (poselstwo, a następnie ambasada) oraz urzędach konsularnych. Eksponenci „dwójki” przebywający w ZSRR przekazywali więc do warszawskiej centrali głównie informacje pochodzące z własnych obserwacji lub od osób z nimi współpracujących, jak np. personelu służby dyplomatycznej czy konsularnej.
Istotną rolę odgrywał też ataszat wojskowy w Moskwie, choć nie prowadził działalności stricte wywiadowczej, obawiając się kompromitacji. Od maja 1939 r. jego pracą kierował ppłk Stefan Brzeszczyński, który zastąpił na tym stanowisku ppłk. Konstantego Zaborowskiego pełniącego funkcję attaché wojskowego od roku 1935. Oficjalni przedstawiciele Wojska Polskiego przekazywali do Oddziału II nie tylko informacje wojskowe, lecz także polityczne i gospodarcze. Obiektem zainteresowania była polityka zagraniczna Moskwy.

Agent polskiego wywiadu Jerzy Sosnowski (z prawej) mimo wątpliwych dowodów został skazany za współpracę z Niemcami, Berlin, lata 20. XX w. Fot.: Andrzej Szypowski/East News / Newsweek_redakcja_zrodlo
Niezależnie od tego informacje o Armii Czerwonej, polityce zagranicznej Rosji, sytuacji wewnętrznej i gospodarczej przekazywały tzw. placówki limitrofowe Referatu Wschód. Placówki limitrofowe to te znajdujące się w krajach sąsiadujących z ZSRR oraz w państwach, w których istniały dogodne warunki do prowadzenia działalności wywiadowczej w tym kierunku. Niektóre z tych placówek miały charakter
łącznikowy ze służbami wywiadowczymi innych państw, z którymi „dwójka” nawiązała współpracę. Polski wywiad wojskowy współdziałał w rozpoznaniu ZSRR z wywiadami m.in.: Rumunii, Japonii, Francji, Finlandii, Estonii, Łotwy, Wielkiej Brytanii, Turcji, Stanów Zjednoczonych Ameryki i Włoch.
W roku 1939 Referatem Wschód kierował doświadczony oficer „dwójki” kpt. Jerzy Niezbrzycki, cieszący się dużym zaufaniem zarówno przełożonych w samym Oddziale II, jak i w kręgach wojskowo-politycznych II Rzeczypospolitej. Stał on na czele wywiadu na ZSRR nieprzerwanie od początku lat 30. Poza nim służbę w Referacie Wschód tuż przed wybuchem wojny pełniło ośmiu oficerów. W lipcu 1939 r. działało 14 placówek obserwacyjno--informacyjnych w Związku Sowieckim. Oprócz nich funkcjonowało 12 placówek limitrofowych (łączności, informacyjnych i mobilizacyjnych).
Korpus Ochrony Pogranicza prowadził wywiad płytki, polegający na penetracji strefy przygranicznej ZSRR. Na jego czele stał od 1937 roku mjr Jan Gurbski (początkowo jako pełniący obowiązki szefa, a od 24 października 1938 r. – szef). Poza szefostwem wywiadu KOP w Warszawie aparat wywiadowczy tej formacji opierał się przede wszystkim na Ekspozyturze nr 1 w Wilnie (mjr Edmund Piotrowski), której podlegały placówki wywiadowcze nr 1 w Grodnie, nr 2 w Wilnie, nr 3 w Głębokiem, nr 4 w Mołodecznie, nr 5 w Stołpcach i nr 6 Łunińcu oraz Ekspozyturze nr 5 we Lwowie (mjr Józef Bińkowski), dysponującej placówkami wywiadowczymi nr 7 w Sarnach, nr 8 w Równem, nr 9 w Czortkowie, nr 10 w Tarnopolu, nr 11 w Stryju i nr 12 w Jaśle (początkowo w Samborze). Wywiad KOP był podporządkowany merytorycznie Oddziałowi II. Jego zakres pracy na ZSRR obejmował wywiad na Leningradzki Okręg Wojskowy, Białoruski Specjalny Okręg Wojskowy i Kijowski Specjalny Okręg Wojskowy. Wywiad KOP prowadził intensywną działalność, przekazując do centrali „dwójki” nie tylko informacje z terenów przygranicznych, lecz także z głębi ZSRR, co wykraczało poza zakres wywiadu płytkiego.


Gen. Edward Rydz-Śmigły i gen. Wacław Stachiewicz (z prawej) w Nancy, Francja, 1936 r. Fot.: Ilustrowany Kurier Codzienny/NAC / Newsweek_redakcja_zrodlo

Aparat informacyjny KOP miał dobre rozpoznanie przedpola sowieckiego, na bieżąco dostarczał wiadomości o ruchach oddziałów Armii Czerwonej, fortyfikacjach oraz niektórych garnizonach. Orientował się w sytuacji wewnętrznej ZSRR i zachodzących tam zmianach. Wywiad KOP dostosowywał metody działania do warunków panujących w Związku Sowieckim: z powodu wzmocnienia ochrony granicy zaczęto angażować do współpracy przemytników, a także inne osoby nielegalnie przekraczające granicę. Ich atutami były znajomość realiów życia w „sowieckim raju” oraz umiejętność przedostawania się przez kordon graniczny. Dużą wagę przywiązywano do przesłuchiwania dezerterów z Armii Czerwonej oraz uciekinierów politycznych, a także uzyskiwania wiadomości od osób legalnie przekraczających granicę, np. cudzoziemców zatrudnionych w ZSRR. Specjalne grupy uzbrojonych agentów przedostawały się na stronę sowiecką, porywając ludzi, którzy mogli posiadać dokumenty lub cenne informacje. Prowadzono nasłuch radiowy stacji sowieckich. Założono podsłuchy na aparaty telefoniczne zarówno korespondentów prasowych, jak i różnego rodzaju agend zagranicznych ZSRR z moskiewskimi centralami.

Wiadomości dostarczane przez wywiad głęboki i płytki, a także ataszat wojskowy w Moskwie były analizowane i opracowywane w Samodzielnym Referacie Rosja, wchodzącym w skład Wydziału IV. Referatem tym kierował od lutego 1939 r. major, a następnie ppłk Olgierd Giedroyć, który zastąpił na tym stanowisku mjr. Wincentego Bąkiewicza.

Oddział II nie miał w 1939 roku możliwości zdobywania wartościowych informacji ani dokumentów. W tym samym czasie doszło też do osłabienia aparatu wywiadowczego zajmującego się kierunkiem wschodnim, bowiem latem 1939 roku część personelu pracującego w wywiadzie KOP, w związku z niemieckimi żądaniami wobec Polski, została przeniesiona do komórek wywiadu rozpracowujących Niemcy.

Dodatkowo cieniem na pracę Oddziału II kładł się proces poszlakowy mjr. Jerzego Sosnowskiego, byłego kierownika berlińskiej placówki In.3, toczący się w Warszawie od marca 1938 r. Sosnowski został posądzony o współpracę z Niemcami i na podstawie wątpliwych dowodów skazany w czerwcu 1939 r. na 15 lat więzienia. Jego proces bardzo absorbował oficerów wywiadu wojskowego i podzielił to środowisko – jedni zarzucali Sosnowskiemu zdradę, inni zaś odrzucali te oskarżenia, uważając, że dobrze wywiązał się z obowiązków. Jednym z ekspertów w procesie był kierownik Referatu Wschód kpt. Jerzy Niezbrzycki, który stwierdził, że sprawa Sosnowskiego „absolutnie i kategorycznie odrzuciła mnie od Oddziału II”. Niezbrzycki w przededniu wybuchu II wojny światowej odpowiadał za sprawy związane z formowaniem Legionu Czechosłowackiego w Polsce, a w marcu 1939 r. powierzono mu też kierowanie czasopismem „Polska Zbrojna”. Konieczność łączenia wielu funkcji nie mogła zapewne wpływać pozytywnie na jakość nadzoru nad pracą wywiadu głębokiego na ZSRR.

Nieprawidłowości, które ujawniły się w trakcie procesu mjr. Sosnowskiego, podważyły zaufanie, jakim Oddział II darzyli zarówno marszałek Edward Rydz-Śmigły – generalny inspektor Sił Zbrojnych, jak i szef Sztabu Głównego Wojska Polskiego II Rzeczypospolitej gen. Wacław Stachiewicz.

Wiosną i latem 1939 roku do centrali „dwójki” napłynęło wiele informacji wskazujących na spore prawdopodobieństwo zawarcia porozumienia między Moskwą a Berlinem. W połowie tego roku wywiad KOP informował o przyjmowaniu w ZSRR z wielkimi honorami niemieckiej misji handlowej. Niezależnie od tych ustaleń aparat wywiadowczy działający na kierunku niemieckim przekazywał wiadomości wskazujące na możliwość podpisania porozumienia niemiecko--sowieckiego kosztem Polski. Informowały o tym placówki wywiadowcze „Reggio II” w Kopenhadze i „Tirana” w Berlinie. Również attaché wojskowy w stolicy III Rzeszy ppłk Antoni Szymański już wiosną ostrzegał o dążeniu Adolfa Hitlera do porozumienia z Józefem Stalinem. Na ożywione konsultacje dyplomatyczne na linii Berlin – Moskwa zwracali też uwagę polscy konsulowie w Królewcu, Lipsku i Berlinie.

Wyjaśnienie postawy ZSRR wobec Polski w sytuacji postępującego zagrożenia wojennego ze strony Niemiec było zagadnieniem kluczowym. Informacje docierające do centrali „dwójki”, mówiące o możliwym zwrocie w relacjach niemiecko-sowieckich, były jednak traktowane jako element nacisku Berlina na Warszawę lub jako intryga Moskwy.


Minister spraw zagranicznych Józef Beck rozmawia z ambasadorem ZSRR w Polsce Nikołajem Szaronowem i jego żoną, Warszawa, czerwiec 1939 r. Fot.: Ilustrowany Kurier Codzienny/NAC / Newsweek_redakcja_zrodlo

W Oddziale II uważano, że – pomimo wrogości – ZSRR zachowa neutralność, bo Stalin nie będzie chciał prowadzić wojny armią osłabioną czystkami. Realne niebezpieczeństwo agresji ze strony wschodniego sąsiada zakładano tylko w przypadku klęski Polski w starciu z Niemcami. Twierdzono również, że sprzeczności ideologiczne wykluczają jakiekolwiek porozumienie i współpracę sowiecko-niemiecką.

Podpisanie 23 sierpnia 1939 roku układu Ribbentrop-Mołotow stanowiło dla „dwójki” zaskoczenie. O możliwości istnienia tajnego protokołu meldowano m.in. z placówki wywiadowczej Referatu Wschód – L.19 w Mińsku, kierowanej przez mjr. Rafała Protassowickiego. W depeszy polskiej ambasady w Londynie z 23 sierpnia 1939 r., przekazanej następnego dnia „dwójce,” stwierdzono, że Łotwa, Estonia i Finlandia stają się strefą wpływów sowieckich. W tym kontekście może budzić zdziwienie, dlaczego w Oddziale II nie wzięto pod uwagę możliwości, że porozumienie na linii Berlin-Moskwa zawiera postanowienia dotyczące Polski. Wiadomości na temat tajnej umowy sowiecko-niemieckiej kosztem państwa polskiego były uznawane za mało wiarygodne i przesadzone.

Po agresji Wehrmachtu na Polskę 1 września 1939 r. wywiad KOP na bieżąco informował o wzmocnieniu sił w przygranicznych okręgach wojskowych, dokąd kierowano jednostki z innych rejonów ZSRR, a także o powoływaniu rezerwistów. Zaobserwowano również nasilenie propagandy antypolskiej w prasie i radiu. Kolejne meldunki mówiły o ogłoszeniu w garnizonach Armii Czerwonej stanów alarmowych. Zauważono transporty materiałów pędnych zmierzające w kierunku zachodnim. Od 7 września napływały informacje dotyczące przebiegu mobilizacji w Białoruskim Specjalnym Okręgu Wojskowym, a następnie o koncentracji wojsk przeprowadzanej w pobliżu granicy z Polską. Najprawdopodobniej o możliwej agresji ZSRR informował Oddział II ataszat wojskowy w Moskwie. Sygnałów takich było zresztą znacznie więcej.

W Sztabie Naczelnego Wodza meldunki te były oceniane jako działania Moskwy podjęte w celu zabezpieczenia własnego terytorium. Było to raczej myślenie życzeniowe, a nie wynik głębszej analizy sytuacji. O zachowaniu neutralności cynicznie zapewniał polskie władze sowiecki ambasador Nikołaj Szaronow, mamiąc nawet obietnicami dostaw materiałów wojennych. Najwyraźniej te enuncjacje działały uspokajająco na stronę polską, przygniecioną postępem wojsk niemieckich i wypatrującą ofensywy francuskiej.

Uderzenie Armii Czerwonej 17 września 1939 r. na Polskę stanowiło zaskoczenie dla wywiadu wojskowego, a co za tym idzie – także naczelnych władz wojskowych II Rzeczypospolitej. Istotny wpływ na niedostrzeżenie zagrożenia ze strony wschodniego sąsiada miał brak koordynacji działań między Oddziałem II a Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Pod wpływem poglądów czynników dyplomatycznych założenie, że wystąpienie Sowietów przeciwko Polsce było mało realne, obowiązywało w „dwójce” aż do wkroczenia Armii Czerwonej na ziemie polskie. Łudzono się, że przyjście z pomocą sojuszników – Francji i Wielkiej Brytanii – nie tylko przyczyni się do umiędzynarodowienia konfliktu polsko–niemieckiego, lecz także w ten sposób wymusi neutralność ZSRR. Trzeba zauważyć, że Francja, Stany Zjednoczone, a także najprawdopodobniej Wielka Brytania znały niemal natychmiast pełną treść porozumienia niemiecko--sowieckiego, lecz nie przekazały stronie polskiej wiadomości na ten temat. Jest to szczególnie zadziwiające w przypadku sojuszników Polski. Z drugiej strony jakakolwiek wiedza o tajnym protokole nie wpłynęłaby na zmianę położenia państwa polskiego. Podkreślić należy, że w przypadku jednoczesnego wystąpienia Niemiec i ZSRR nie można było planować skutecznej obrony na dwóch frontach, niewątpliwie jednak rozpoznanie przygotowań Armii Czerwonej do agresji pozwoliłoby uniknąć chaosu i zmniejszyć liczbę ofiar.

Ten tekst pochodzi z wydania Newsweek Historia 9/2016

BITWA  WARSZAWSKA                         

W  historii cywilizacji  światowej są  znane  wydarzenia  o  przełomowym znaczeniu dla dalszego jej  rozwoju i pozostające w  pamięci jako  kamienie  milowe kolejnych  epok. Na przykład dla  nas  Europejczyków takim  wydarzeniem stała się bitwa  pod  Maratonem,  w  której Grecy uchronili   Europę  przed inwazją  z  Azji. My  Polacy  mamy  takie  wydarzenia, jednym  z  nich  jest  Bitwa Warszawska, ale  ona jest przez  historyków uważana za  przełomową także  dla  całego  kontynentu. Znana  jest  opinia  ambasadora  brytyjskiego w Berlinie Lorda d Abernona,  ale nie tylko  jego, że to była  18 decydująca  bitwa w dziejach  świata. Ujął  to następująco:  ZASADNICZE ZNACZENIE  POLSKIEGO  ZWYCIĘSTWA DLA  EUROPY NIE ULEGA   WĄTPLIWOŚCI, GDYBY  WOJSKA  SOWIECKIE  PRZEŁAMAŁY OPÓR ARMII  POLSKIEJ I  ZDOBYŁY WARSZAWĘ, WÓWCZAS  BOLSZEWIZM OGARNĄŁBY EUROPĘ  ŚRODKOWĄ, A  BYĆ  MOŻE PRZENIKNĄŁBY  NA  CAŁY  KONTYNENT. Było to decydujące  starcie w  dwuletniej  wojnie  Polsko-Sowieckiej, a  przedtem i Ukraińskiej, w  której  walczyli  nasi  ojcowie  i  dziadkowie, abyśmy  mogli  żyć w  wolnym  kraju. Bitwa nie trwała  tylko 15 sierpnia i nie  odbywała  się tylko  pod  Warszawą. Rosjanie  w ofensywie spod Mińska i Bobrujska dotarli do umocnień przyczółka  warszawskiego 12  sierpnia i natarli z  marszu. To był  początek. A jej zakończenie nastąpiło  25/26 sierpnia, gdy odcięte od Grodna oddziały rosyjskie kapitulowały lub  przeszły granicę niemiecką i zostały  internowane. Działania odbywały się na obszarze 40 tys. km2. Warszawa  nie była  głównym celem  natarcia, lecz  przeprawy przez  Wisłę w  Płocku, Włocławku i Grudziądzu. Tam też na prawym  skrzydle było więcej wojska niż na lewym. Grupa Mozyrska na lewym skrzydle okazała się słaba. Dowódcy Frontu Zachodniego gen. Tuchaczewskiemu chodziło o  odcięcie dostaw  sprzętu wojskowego dla Polaków przez Gdańsk, oraz  poparcie spodziewanej  rewolucji w Niemczech. Front Południowy, za bagnistym Polesiem  kierował się na Lwów. Miał też pomóc Frontowi Zachodniemu i rewolucji na Węgrzech. 

SYTUACJA W KRAJU I POZA GRANICAMI W PRZEDEDNIU WOJNY Z SOWIETAMI

Od odzyskania niepodległości 11 listopada 1918 r  Polska była w stanie  konfliktów  militarnych Z Ukrainą o Lwów, z Czechami o Cieszyn, z Litwą o Wilno, z  Niemcami o Poznańskie  i Śląsk. Zetknięcie się wojska  Polskiego z  Rosyjską Armią Czerwoną nastąpiło 15 lutego 1919 r,.  nad rzeką  Zalewianką. Dzięki  bohaterstwu żołnierzy, doświadczeniu  oficerów, profesjonalności generałów  i  kierownictwu  Piłsudskiego  kryzysy  zostały przezwyciężone. W drugiej  połowie  roku  1919  sytuacja  polityczna  i  militarna   polepszyła się, został zawarty Traktat  Wersalski  kończący Wojnę  Światową, zakończyło to  starcia z Niemcami po  Powstaniu Wielkopolskim. Były Zabór Pruski będący w  stosunkowo dobrej  sytuacji  gospodarczej i już niepodległy, dał  pożyczkę  Rządowi w Warszawie, przekazał  liczne  samoloty wojskowe  Armii Polskiej, a później  wojska  poznańskie o stanie 102 tys. żołnierzy  dołączyły do  Wojska  Polskiego, z Francji  przybyła  Błękitna  Armia z gen. Hallerem, 65 tys. żołnierzy i przeprowadzono  pobór w Królestwie i Wielkopolsce. Stan  osobowy  Wojska  Polskiego wzrósł do 540 tys. w końcu  1919 r. Po wielu  zwycięstwach przesunięto granicę państwa na wschód. Państwa  zachodnie  sugerowały by  Armia  Polska pomogła Białej  Armii  rosyjskiej  gen Denikina odebrać  Sowietom  Moskwę, ale  Piłsudski  odmówił, bo Denikin  nie chciał uznać niepodległości  Polski. Polska przygotowywała się do  odparcia  Armii Czerwonej, która pokonała DenikinaSzef rządu sowieckiego Lenin  27  lutego 1920 r. nakazał przygotowanie natarcia na Polskę. Armia Czerwona osiągnęła  stan 2 850 000 żołnierzy, naturalnie nie tylko przeciw  nam ale w większości. Gen. Tuchaczewski, jako dowódca, ogłosił  nazwę i cel ofensywy   POCHÓD  ZA  WISŁĘ Dowództwo  Polskie postanowiło dokonać uderzeń  wyprzedzających, zanim nawała Sowiecka ruszy  na  Zachód. Gen Sikorski 4 marca  zdobył  Mozyrz, ważny  węzeł  kolejowy  łączący Północ z Południem i tym oddzielił Front Zachodni na  Północy od Południowego na Ukrainie Podjęto również ambitną ofensywę na Froncie Południowym 2 i 3 Armii Polskiej i Armii Ukraińskiej  25  kwietnia na Kijów, zajmując go 7 maja.. Niestety Ukraińcy i Petlura  nie stworzyli wolnej Ukrainy.

PLANY  OPERACYJNE  OBU  STRON  KONFLIKTU

Czwartego lipca 1920 r. ruszyła  ofensywa Sowieckiego Frontu Zachodniego w składzie czterech Armii ogólnowojskowych i dwu korpusów jazdy,  pod  komendą gen. Tuchaczewskiego, a  w czerwcu Frontu  Południowego, po wzmocnieniu  go  Armią  Konną  Budionnego  Mimo wysiłków nie udało się  powstrzymać 1,5  milionowej nawały  Armii  Czerwonej na  obu frontach. Działania zaczęły  zbliżać się do  Wisły  na Północy i  do  Lwowa  na  Południu.

PLAN  OPERACYJNY  SOWIECKI 

Plan  gen. Tuchaczewskiego o nazwie  „POCHÓD  ZA  WISŁĘ”  był  nie konwencjonalny i  przez to  zaskakujący  i opierał  się na  następujących  przesłankach:
- Pokonanie  Wojsk  Polskich  daleko  na  Wschodzie, tam  gdzie stacjonują, nad  Berezyną  pod Bobrujskiem i Mińskiem, gdzie znajdują  się nasze Sowieckie Wojska i magazyny zaopatrzenia
- Prześcignięcie  pobitych  i zdemoralizowanych Wojsk Polskich w  czasie ich prawie tysiąckilometrowego odwrotu i dotarcie  przed nimi do Warszawy  i na przeprawy  przez  Wisłę. Ponieważ podstawowym wymogiem planu jest  szybkość  ustalono  co  następuje:
- Rezygnacja z czekania na przekucie torów  i transportu kolejowego. Transport zaopatrzenia wozami konnymi. Każda  armia dysponowała  kilkoma  tysiącami  wozów konnych. To była koncepcja identyczna z pomysłem  niemieckim Rommla i innych z Drugiej Wojny Światowej i końca Pierwszej ale oni  dokonali  tego  przy  pomocy  pojazdów  samochodowych.
- Rezygnacja z  pełnego zabezpieczenia  skrzydeł armii i pełnej  okupacji  zajętych terenów, co nie będzie potrzebne po  zajęciu Warszawy  i  ustanowieniu nowego  rządu prosowieckiego w kraju. Tuchaczewski zakładał, że polscy  dowódcy są starej daty, będą na  każdym postoju kopali okopy, rozwieszali  druty   kolczaste, tracąc czas, a Bolszewicy ich wyminą i pierwsi  dotrą do celu. 

PLANY DRUGIEJ STRONY  KONFLIKTU. 
 
Polskich  planów  było kilka,  wspomnimy  tutaj  o  najważniejszych, które  zostały  urzeczywistnione. Grupa gen. Weyganda  z francuskimi sztabowcami, którzy przybyli do Polski  by nam pomóc, w której  był   przyszły generał  i przywódca  francuski de Gaulle, opracowała klasyczny plan ufortyfikowania  przedmościa   Warszawy od Zegrza  nad Narwią  przez Radzymin,  Wołomin  do  Karczewa  nad Wisła o długości  70  km. Jak  między Francją   i  Niemcami w Wojnie Światowej. Ta  podwójna  linia  umocnień  została  wykonana  przez  wojsko  i  ludność cywilną  pod kontrolą  oficerów  francuskich  i  bardzo  się  przydała  w  czasie  bitwy. Ale  nie  prowadziła do  jej   rozstrzygnięcia.  Plan  Dowódcy WP,  Naczelnika   Piłsudskiego  i  Szefa   Sztabu  gen. Rozwadowskiego  był operacją  manewrową  i ofensywną  i  opierał się   na  następujących  przesłankach: 
-  Błota  Polesia  separują obydwa  fronty sowieckie, co daje możliwość pokonania  ich oddzielnie większością  sił  obu  naszych  frontów
-  Umocnienia Warszawy i środkowej Wisły zatrzymają  walką  wojska sowieckie Frontu  Zachodniego  i umożliwią zaatakowanie  go  z  południa  przez   siły  manewrowe  Polski
-  Stała  dostępność  kolejowych  środków  transportowych  oraz  do frontowych  i  rokadowych, wzdłuż frontowych linii  kolejowych,  do  okresowego  przesunięcia  większości  sił  własnych  przeciwko  jednemu  z  frontów  przeciwnika  i  szybkie  przewiezienie  ich  z  powrotem. Siły  polskie  wykorzystywały  transport  kolejowy  do  przewozu nie  tylko  artylerii, zaopatrzenia  i  piechoty,  ale  również  kawalerii  i  koni.
-  Stała działalność wywiadu, wizualna, radiowa i deszyfrująca (gen Rybak, por Kowalewski i inni).
  Plan  Tuchaczewskiego, szybki  pochód na  Zachód  nie oglądając się  na  boki  i  Plan  Piłsudskiego  ogołocenie z wojska jednego z  frontów na  korzyść drugiego z nadzieją, ze zdąży  się  te wojska  przewieść z  powrotem  na stare miejsce przed  reakcją  przeciwnika, były bardzo ryzykowne.
 
OSTATECZNE  DECYZJE  DOWÓDCÓW  ARMII  POLSKIEJ  I  SOWIECKIEJ  

Naczelnik  Piłsudski dnia  6 sierpnia  studiując  raporty  dostrzegł oczekiwaną  możliwość  uderzenia na południową  flankę  podążającego na  zachód  wojsk Rosji  Sowieckiej  Frontu Zachodniego. O siódmej rano  przystąpiono  z  gen  Rozwadowskim  do  opracowania  planu  koncentracji  sił i ich  transportu  nad  rzekę  Wieprzu  jej  ujścia  do  Wisły i  nad  Wkrę.
10  sierpnia  zostały wydane rozkazy. odnośnie  koncentracji, transportu. i rozpoczęcia  ofensywy  w  dniu 17 sierpnia. Przewidywano  pokonanie  Sowieckiej Grupy Mozyrskiej  i dotarcie do Warszawy  do 20 sierpnia. Nad Wieprzem  miały  się  znaleźć  armie  4 i 3  jako Front  Środkowy  pod  dowództwem  gen. Rydza Śmigłego. Nad  Wisłą i w Warszawie  armie 1, 2 i 5  jako  Front  Północny, pod  dowództwem  gen Hallera Między  Polesiem  i  Rumunią  znajdował  się  Front  Południowy pod  dowództwem Gen.  Raszewskiego. Gen.  Tuchaczewski  w  tym  samym  czasie, 8  sierpnia, wydał  rozkaz  zajęcia  Warszawy oraz przekroczenia  rzeki  Wisły  w  Płocku,  Włocławku  i  Toruniu. Liczył  też,  że  masy robotniczo-chłopskie z  rejonu  Warszawy  pomogą  wyzwolić    z  rąk  wrogów  ludu, ( co  częściowo  okazało  się  prawdą, o  czym  dalej )  Nie  przeniósł  się  bliżej  frontu, dowodził  z  Mińska  Białoruskiego, w  przeciwieństwie  do  Piłsudskiego,  który  przeniósł  stanowisko  dowodzenia do Puław do  wojsk  nad  Wieprzem.  Później, w  składzie  14  Dywizji  Wielkopolskiej  wziął  udział  w ofensywie  z  nad  Wieprza  na  Sowieckie  armie  pod  Warszawą  i  Mińskiem  Mazowieckim.

WYDARZENIA  I  OKOLICZNOŚCI  POMAGAJĄCE  LUB  UTRUDNIAJACE  DZIAŁANIA 

Tuchaczewski otrzymał pomoc mogącą  wpłynąć na  wynik bitwy i wojny w następującej formie
- Strajki  w  Czechosłowacji, np. 21 maja  czy  5 lipca paraliżujące dostawy  do   Polski
- Rząd  Niemiecki   25  lipca  zabrania  przewozu  broni i amunicji  z   Francji  do Polski
- Strajk dokerów  w Gdańsku od  13 do 24  sierpnia  przy  rozładunku dostaw  broni do Polski (  statki  rozładowali  żołnierze  i  marynarze  brytyjscy  i  koleją  wysłali  do  Warszawy.) - Prezydent  Masaryk  8 sierpnia zabronił  przewozić przez Czechy dostaw amunicji z Węgier
(dzięki  Francuzom, Węgrom  i Rumunom  80  wagonów  dotarło  przed  bitwą  do Polski)
-  W kontakcie z  Misją  Angielsko-Francuską  jadącą do Polski  Masaryk i  Benesz przekonywali, że Sowieci wkrótce zajmą Polskę i nie warto jej pomaga, lepiej nawiązać stosunki z  Rosją.
Te  fakty  pozytywne  dla  Sowietów,  nas  odcinały  od  świata, musieliśmy  radzić sobie sami. 
Ale  Tuchaczewski  miał   też   negatywne   okoliczności  przed  Bitwą  Warszawską 
-  Nie  rozbił  armii  Polskiej  na  froncie  na  wschodzie, choć  zmusił ją do  odwrotu, ale cofała się  ona  w  porządku  bez  paniki  i  rosła  ilościowo  zasilana  po  drodze ochotnikami  i  poborowymi,  oraz spotykała się  z  sympatią  i  pomocą ludności.
-   Nie  prześcignął   w  marszu  na  zachód  sił  polskich  i  nie  dotrzymał  terminu   dotarcia  do celu,  miało to  się stać  8  sierpnia   a  stało się  12/13   sierpnia, gdy  linie  obronne  były  już całkowicie   obsadzone.  Nie  spotykał   również    zwolenników  rewolucji.
-  Front Zachodni  Sowiecki  w  marszu na zachód  szybko  tracił liczebność i przewagę nad przeciwnikiem  z  powodu  strat  w  boju, chorób, konieczności  obsadzania  zajętych  terenów a także  dezercji.
- Wystąpiły trudności w koordynacji działań  Sowieckiego Frontu  Zachodniego i Południowego

Dla  Piłsudskiego i  Polaków   przed  bitwą  i w  czasie  jej  początku  sytuacja  stała  się  trudna nie tylko  w  stolicy,  ale  i  różnych  rejonach kraju:
- Podpalony  został  arsenał  wojskowy,  cysterny  z  benzyną  i naftą  na  dworcu  kolejowym, próbowano  podpalić  i  wysadzić  warsztaty  kolejowe i  wystąpiły inne  jeszcze sabotaże. Strajki  wybuchły  w  Łodzi,  Zagłębi i  w  Warszawie.
- Premier Polski  Witos, wracający z  inspekcji frontu, na  Pradze został  zaatakowany przez tłum proletariacki, niezadowolony  z  polityki  rządu,  w dniu 14  sierpnia. Jednakże przeważająca  część społeczeństwa  wszystkich warstw  okazała  się  patriotyczna i oddana swojemu  krajowi. Powstały oddziały Straży  Obywatelskiej, które  strzegły  ważnych  obiektów gospodarczych  i  wojskowych. Jednak  poważniejszych  przestępstw  nie  można  było  tolerować, służby  musiały  interweniować. !4  sierpnia  wprowadzono  stan  oblężenia  i  godzinę policyjną ze  względu  na  wydarzenia  wewnętrzne  jak  i  na froncie.
Z wydarzeń  dyplomatycznych  istotny  było  przybycie  Misji  Brytyjsko- Francuskiej pod przewodnictwem Ambasadora d’Abernona i Generała Weyganda 25 lipca. 

BITWA  WARSZAWSKA  12 – 25 SIERPIEŃ 1920  ROKU. 

Linia  przedmościa Warszawy  obsadzona  była  następującymi jednostkami 1 Armii od  Modlina zaczynając  wzdłuż  Narwi  do  Zegrza  7 Brygada, a od  Zegrza   przez  Radzymin,  Wołomin, do Karczewa nad  Wisła, przez  11, 8  i 15  Dyw.  Piechoty. Rezerwę  Armii  tworzyła  słynna Dyw. Litewsko-Białoruska, a  rezerwę   Polskiego  Frontu  Północnego  10 Dywizja i Dywizja  Ochotnicza.
Po  pierwszym  kontakcie  między  wrogimi  sobie  stronami dnia 12  sierpnia, 3 i 16  armia Sowiecka  uderzyły na nasze pozycje  i  mimo  zaciętej  obrony  udało im  się  pod  Mokrą  przerwać pierwszą linię  umocnień.  na  odcinku  11 Dywizji była  jeszcze  druga  linia  i  przełamanie  nie było tragedią, ale wycofujące  się  wojska  wpadły  w  panikę i  oddały  ze  wszystkim Radzymin.
Zaniepokojenie  powstało  w  sztabie  1 Armii,  w  sztabie  Piłsudskiego  nad  Wieprzem,  gdzie przybywały dopiero  pierwsze jednostki  nowo  organizowanego  Frontu  Środkowego i w Misji Brytyjsko  Francuskiej, która   przybyła do Polski,  by  ocenić  czy i  jak nam  pomóc.
Dowództwo  Armii   zareagowało błyskawicznie  autobusami  miejskimi  i  innymi  środkami transportu, przerzucono wzmocnioną  dywizję Litewsko-Białoruską z zadaniem odbicia  Radzymina.Tyraliery  poszły  do  natarcia  śpiewając  „Jeszcze  Polska  nie  zginęła...” z  oficerami  na czele  z   karabinami  w  rękach. Natarcie  obserwowali  oficerowie  Misji zagranicznej  i  po  odzyskaniu  Radzymina  i odcinka  linii obronnej  gratulowali gen, Rządkowskiemu sukcesu. Radzymin i jego okolice  przechodziły z  rąk do  rąk do dnia 16 sierpnia, ale to już nie robiło wrażenia.
Wiadomość  o  odbiciu  Radzymina  i  pokonaniu  na  tym  odcinku  Bolszewików  przesłana została  do  Kwatery  Naczelnego  Wodza  w  Puławach, że  sytuacja  jest  pod  kontrolą  i  może dalej  koncentrować   wojska  do  kontrofensywy  17  sierpnia.
Ale  Rosjanie  jeszcze  tego  samego  dnia  zorganizowali  nowe  natarcie  na  cała  linię  obronną. Ponownie zajęli  Radzymin, przerwali front  pod Wołominem i rozpoczęli  marsz  na  Pragę. Pochód  na  Pragę powstrzymany  został  przez  Batalion Ochotniczy  młodzieży  szkolnej  i  studenckiej, słabo  wyszkolonej  ale  dzielnej, pod  Ossowem.
Tam zginął  kapelan ks. Skorupka. Po  nadejściu  oddziałów  z  13  p.  piechoty  przeciwnika  odrzucono  i  odzyskano  okopy.  Gen. Latnik   komendant 1 Armii,  nie  miał  już  więcej  rezerw, a Sowieci  nacierali. Gen Haller dał  rozkaz  gen.  Sikorskiemu organizującego nową  5  Armię, uderzenia  na  Północ, na  Nasielsk, Ciechanów  dnia 14 sierpnia,  bez  ukończenia  koncentracji, celem odciążenia wojsk na przedmościu Warszawy. 
W  rezultacie tych  trudności  na  froncie  i  opisanych  poprzednio  wewnątrz  kraju, Premier,  Komendant  Frontu  Północnego i Szef  Sztabu  wystąpili  do  Wodza  Naczelnego  w  Puławach  dnia 14–go  o przyśpieszenie  natarcia  z  nad  Wieprza  planowanego  na 17 sierpnia.  Piłsudski  się oburzył  uważał, że  „trzej  panowie  panikują”, ale  się  zgodził rozpocząć  ofensywę 16 -go  i  być w Warszawie  20–go nie  kończąc  koncentracji, 3 Dywizja  nie  była  ciągle jeszcze  na  miejscu.
Gen  Haller zmartwiony  utratą  Radzymina, rano  15 –go  przystąpił  do odbicia  miasta, co się udało  po  ciężkich  walkach, ale jeszcze tego samego dnia  Sowieci  kontratakowali i znów zajęli Radzymin.  Ostatecznie Polacy odbili miasto 16-go, a Sowieci już więcej nie próbowali. 

POLSKA  OFESYWA  FRONTU  ŚRODKOWEGO  Z  NAD  WIEPRZA  RUSZYA 16  VIII

Wojska  Polskie  rozbiły Sowiecką  Grupę Mozyrską  szybciej  niż  zakładano, 17-go  podeszły  do Mińska  Mazowieckiego, gdzie  z  dywizją  15  z  ugrupowania  warszawskiego  pokonały  16  Armię  sowiecką, dotarły do  Warszawy 18 –go,  wcześniej  niż  zakładano. Wojska  Frontu  Środkowego i 15 Dywizji,  pomaszerowały  na  Północ, by  pobić  pozostałe armie  i odciąć im  odwrót.
W  Warszawie  panowała  jeszcze  nerwowa  atmosfera  i  ewakuacja  urzędów do Poznania.
Niestety tylko ta jedna dywizja, 15 z  rejonu  umocnionego  Warszawy dołączyła  do sił  Frontu Środkowego  prącego  na  Północ. Piłsudski  dotarł  ze  swym  sztabem  do  stolicy 18-go.  Zaplanował  dalsze  działania, by  te zwycięstwo taktyczne  zmienić w  decydujące  strategiczne całej Polsko- Sowieckiej  wojny. Wszystkie  dostępne  siły  skierowano  na  Północ, ale też już  18 –go załadowano  wojska   na  pociągi  i  wysłano  je z  powrotem  do  Zamościa  i  Lwowaatakowanego i  obleganego  przez  wojska  Budionnego  i  Stalina  z  Sowieckiego  Frontu Południowego.
Polska  5  Armia  gen  Sikorskiego  w  Ciechanowie  rozbiła  sztab  4  Armii  Sowieckiej  i  zajęła w  drugim  podejściu  Nasielsk,  mimo  dwukrotnej  przewagi  wroga  na  tym  odcinku.

SOWIECKA  OFENSYWA  POCHÓD  ZA  WISŁĘ

Tak  jak  dla  nas  najbardziej  ważna  i  znana  była  Bitwa  Warszawska  i  jej  kolejne  losy,  tak dla  Rosjan najważniejsza  była  ofensywa  na  Zachód  o  nazwie  Pochód  za   Wisłę,  mająca  ją przekroczyć  by dotrzeć do Niemiec, połączyć się z  ich  proletariatem i otoczyć  Warszawę. Są  to różne  nazwy  tej  samej   fizycznie  operacji. Z  sił  Frontu  Zachodniego znajdującego się  na  początku  sierpnia  w  Grodnie,  tylko  jedna  armia, 3-cia, kierowana  była  na  Warszawę a  pozostałe i  korpusy  jazdy  na  Zachód  na  przeprawy  przez  Wisłę  z  mostami  w  Płocku, Włocławku  czy  Toruniu. 3  armia  wprawdzie  wzmocniona  16-tą  przybyłą  z  Brześcia, nawet  w  czasie  kolejnych  walk o Radzymin, na  rozkaz  Tuchaczewskiego  przesunęła  część  sił  na  Północ.
Armie  4 i 15 oraz  korpusy  kawalerii dotarły  prawie 250 km dalej  na  Zachód, niż  siły które osiągnęły  linie obronne  przedmościa Warszawy. Natarły na  Płock, Włocławek, gdzie  udało się im przeprawić  przez Wisłę i  przerwać ważną  linię kolejową Warszawa-Gdańsk. Szczęśliwie przedtem przetransportowano Polską Brygadę Syberyjską i dostawy wojskowe z  brytyjskich  statków. Były  też próby  forsowania Wisły środkami improwizowanymi np. pod  Dobrzyniem zwalczane  flotą  rzeczną pod komendą admirała Porębskiego. W wyniku  klęski  sowieckiej w Bitwie Warszawskiej Tuchaczewski  wydał  18  sierpnia  rozkaz  odwrotu. Desant  z  za Wisły wrócił  !9-go  w  rejonie  Włocławka

ZAKOŃCZENIE  OPERACJI

Tak  się  złożyło, że  dowódcy   obu  stron  konfliktu  zbrojnego  tego  samego  dnia  18 sierpnia uznali wynik jego  jako ostateczny, z tą tylko  różnicą, że  gen Tuchaczewski  wydał  rozkaz  do generalnego odwrotu  po przegranej, a  Komendant  Piłsudski do generalnego  natarcia na  Północ od Warszawy  po  wygranej. Ale  to nie był  jeszcze  koniec, na  tym  terenie  znajdowało  się dziesiątki  tysięcy  wojsk  obu  stron. Sowieci uciekali na  wschód,  Polacy  chcieli ich  zatrzymać i  pokonać. Można  było na  tym  dużo  zyskać albo  stracićJednostki  rozbitych  armii  3 i 16  nie nastręczały  problemu  siłom  polskim,  ale  grupa  do  tej  pory  nie  pokonana  złożona z  4 Armii i  3 Korpusu  konnego  Gaja, wraz  z  przyłączonymi  jednostkami i  z  niemieckimi oficerami  łącznikowymi  parła  na wschód  wzdłuż  granicy  niemieckiej, przebiła się walką  przez  naszą 18 DP w  dniu  22  sierpnia,  rozbiła  starającą się  ja  zatrzymać  polską  Brygadę  Syberyjską. Udało  się Piłsudskiemu  zablokować drogę  grupie 4  Armii  naszym  „Żelaznym  Korpusem” 14, 15 i 16 dywizji  który ją  pokonał 25 - go. Rosjanie przekroczyli granicę niemiecką  26-go i zostali internowani,  reszta  dostała się do niewoli  polskiej. To był  koniec  Bitwy  Warszawskiej, trwającej 12 – 25  VIII 1920 r. Ale  zanim ona się skończyła, wystąpiło nowe zagrożenie, natarcie na  Północ  Armii  Budionnego.
Pod  Zamość  przerzucono  oddział  z  rejonu  Warszawy  pod  dowództwem  gen  Sikorskiego
30- go sierpnia  rozpoczęła  się tam  kilkudniowa  bitwaw  której  Sikorski  oraz  Haller odrzucili  konną armię  z  powrotem na Ukrainę. Późniejsza  bitwa nad  Niemnem zakończyła  wojnę.
Zdaniem Piłsudskiego, największy  wkład  w  sukces  operacji  miał  transport  kolejowy i  koncentracja  sił  oraz   zaopatrzenia w  wymaganym  miejscu  i  czasie,  jak  również   wywiad. 
Dane  liczbowe: 

W  dniu 20  sierpnia  1920 r.   liczebność  Armii  Polskiej wynosiła 737767 żołnierzy i oficerów.
Z tej  liczby  na froncie  wschodnim  373166. W  czasie  2  letniej  wojny  przewinęło się  przez armię 1 milion Polaków,  w  tym 164 tysiące   ochotników,  „hallerczyków” z  Armii  Ochotniczej.
Im wszystkim, oddaniu  sprawie  obrony  ojczyzny zawdzięczamy  zwycięstwo. Straty  w dwuletniej  wojnie  wyniosły  240 000 ludzi.
W 1920 r. liczebność wojsk Sowieckich wynosiła  4 mln, w Europie i Azji do Władywostoku.
  

BIBLIOGRAFIA:
1/Edgar Vincent d’Abernon – Osiemnasta decydująca bitwa w dziejach świata. Pod Warszawą 1929 r. Państwowe wydawnictwo Naukowe.

2/Norman Davies – Orzeł Biały. Czerwona gwiazda. Wydawnictwo Znak, Kraków 1997.

3/ Józef Piłsudski – Rok 1929
Michaił Tuchaczewski – Pochód za Wisłę

4/ Andrzej Ostoja-Owsiany – ROK 1929 w krzywym zwierciadle propagandy i w rzeczywistości. Wydawnictwo Konstytucji 3- Maja

5/ Lech Wyszczelski Warszawa w walce o niepodległość i suwerenność Polski 1918-1920 Fundacja Warszawa walczy 1939-1945
6/ Norman Davies – White Eagle Red Star, The Polish-Soviet war 1919-20
Przełożył:  A.J.P Taylor

  


                            Janusz  Sadomski

____________________________
W HOŁDZIE BOHATEROM WRZEŚNIA
Dnia 1 września 2020 roku o godzinie 11.00 przedstawiciele Zarządu Głównego oraz  Zarządu Mazowieckiego  Związku Żołnierzy Wojska Polskiego  złożyli,  w hołdzie bohaterom września, wieńce na płycie Grobu Nieznanego Żołnierza.







We wtorek nad ranem rozpoczęły się na gdańskim Westerplatte obchody 81. rocznicy wybuchu II Wojny Światowej.



Z okazji Święta Wojska Polskiego oraz 100-lecia Rocznicy Bitwy Warszawskiej wszystkim żołnierzom w służbie czynnej, w rezerwie, w stanie spoczynku oraz koleżankom i kolegom z lat naszej służby wojskowej a także kombatantom wszystkich formacji zbrojnych i stron walk w połowie XX wieku i weteranom działań poza granicami państwa.          

Życzymy dobrego zdrowia , szczęścia rodzinnego, życzliwości  i    poczucia         dobrze spełnionego obowiązku.
Mazowiecki Zarząd Wojewódzki ZŻWP

W 100 rocznicę zwycięstwa wojsk polskich nad wschodnim agresorem, która przeszła do historii pod nazwą   Bitwy Warszawskiej, ocenianej jako XVIII bitwa decydująca o losach współczesnego świata i uznawanej przez część Polaków za "Cud nad Wisłą", MWZZWP i jej Koło nr 61 wraz z ZGZŻWP , zorganizował  w dniu 7 sierpnia 2020 r. tematyczną Konferencję. Oddaliśmy  tym samym należny hołd walczącym żołnierzom i ochotnikom, a także przybliżyliśmy historię działań bojowych w rejonie środkowej Wisły. Dlatego wybraliśmy miejsce jej przeprowadzenia wspólnie z Kołem nr 61 w Górze Kalwarii.

      Powszechnie znane są walki w rejonie Radzymina i Ossowa, niewiele mówi się o roli
5 Armii dowodzonej przez gen Władysława SIKORSKIEGO, a pomija  milczeniem  inne kierunki walk, a które decydowały o losach bitwy pod Warszawą.Tę część obrazowo przeprowadził nasz wiceprezes płk Jerzy Włosiński
W dalszej części spotkania przeszliśmy w rejon pomnika poświęconego żołnierzom poległym w walce, przy którym, po wystąpieniu patriotycznym Burmistrza Miasta i Gminy Pana Dariusza STRZYŻEWSKIEGO oddaliśmy hołd poległym składając wiązankę kwiatów i zapalając znicze.
            Następnie przeszliśmy do położonego nieopodal budynku, w którym funkcjonuje Izba Pamięci Żołnierskiej zmodernizowana wysiłkiem władz samorządowych i władz naszego związku, a wykonana siłami członków kola nr 61. Po jej symbolicznym otwarciu kol płk Jerzy WŁOSIŃSKI przedstawił historię byłego garnizonu WP na przestrzeni XX wieku.W tym miejscu wręczyliśmy wyróżnienia zasłużonym działaczom i wspierających nasze wysiłki zaproszonym gościom.

   Na zakończenie uczestnicy przemaszerowali  przez teren byłych koszar do pomieszczeń Kawiarni " MARYSIEŃKA", gdzie spożyliśmy żołnierski obiad wymieniając przy tym pokoleniowe spostrzeżenia.


 

 












W dniu 1 sierpnia br. o godz.10.00, w hołdzie Powstańcom Warszawskim, w imieniu własnym i naszych kolegów członków ZŻWP,  złożyliśmy wiązankę kwiatów  na Płycie Czerniakowskiej  w Warszawie.

 Zarząd Wojewódzki ZŻWP reprezentowali:
Prezes Mazowieckiego Zarządu Wojewódzkiego ZŻWP    -         ppłk Artur Malinowski
Prezes 42 Koła  ZŻWP, członek Zarządu Mazowieckiego  -         płk Bogdan Bartosiński
Prezes 47 Koła  ZŻWP                                                         -         ppłk Stanisław Popiołek

 


  Prezydium   Mazowieckiego Zarządu Wojewódzkiego Związku Żołnierzy Wojska Polskiego.

          Z  uwagi na brak oficjalnych  zaproszeń naszej Organizacji do udziału w obchodach 76 Rocznicy Powstania Warszawskiego, przez władze rządowe i samorządowe ,zalecamy Kołom OM do  samodzielnego wybrania miejsca do oddania hołdu poległym powstańcom i żołnierzom WP wspierającym walkę powstańców.
        Prezydium MZW , w imieniu swoim i naszych kolegów członków ZŻWP,  złoży wiązankę kwiatów na Płycie Czerniakowskiej o godz.10.00 w dn.1 sierpnia b.r.
       O działalności  kolegów: zarówno całych Kół jak i pojedynczych osób proszę, jak zawsze powiadomić kolegę wiceprezesa ds. społecznych.

                                                                         PREZES MZW
                                                             ppłk Artur MALINOWSKI

 


76. rocznica Powstania Warszawskiego.

Plan obchodów
30 lipca (czwartek) - godz. 11
Spotkanie powstańców warszawskich z prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej Andrzejem Dudą i prezydentem m.st. Warszawy Rafałem Trzaskowskim. Uroczystość nadania orderów i odznaczeń państwowych przez prezydenta RP [Park Wolności przy Muzeum Powstania Warszawskiego)

31 lipca (piątek) - godz. 10:30-11:30

Składanie kwiatów przy kamieniu ,,Żołnierzom Żywiciela” [Park im. Żołnierzy „Żywiciela” przy ul. ks. J. Popiełuszki]
16-20: Składanie kwiatów pod pomnikiem Powstania Warszawskiego [Plac Krasińskich]
18: Uroczysta msza święta [Katedra Polowa Wojska Polskiego, ul. Długa 13/15
1 sierpnia (sobota) - godz. 8:30-10
Składanie kwiatów przy tablicy upamiętniającej podpisanie przez płk. Antoniego Chruściela "Montera", dowódcę Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej, rozkazu rozpoczęcia Powstania Warszawskiego [ul. Filtrowa 68 (dawna siedziba konspiracyjnej kwatery Okręgu Warszawskiego AK)]

9-12:00  Składanie kwiatów pod pomnikiem "Mokotów walczący – 1944" [Park im. gen. Gustawa Orlicz-Dreszera]
0-12:00 Składanie kwiatów pod obeliskiem pamięci żołnierzy AK powstańców Mokotowa [ul. Dworkowa
11-12:00 Składanie kwiatów pod pomnikiem gen. Zbigniewa Ścibor-Rylskiego „Motyla” [Park im. marsz. Edwarda Rydza-Śmigłego
12:45-14:00 Składanie kwiatów pod pomnikiem gen. Stefana Roweckiego "Grota" [róg ul. F. Chopina i Al. Ujazdowskich)
13:30-15:30: Składanie kwiatów pod pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej [róg ulic Wiejskiej i J. Matejki]
16-17:15: Składanie kwiatów na grobie gen. Antoniego Chruściela "Montera" [Cmentarz Wojskowy na Powązkach (kw. D 18, rz. L 01, gr.1)]
17:00 Godzina „W”– oddanie hołdu powstańcom [Pomnik Gloria Victis, Cmentarz Wojskowy na Powązkach (wstęp z zaproszeniem)]
16:45-19: Składanie kwiatów na kurhanie, w którym znajdują się prochy ponad 50 tys. mieszkańców stolicy poległych w Powstaniu Warszawskim, pod pomnikiem "Polegli – niepokonani" [Cmentarz Powstańców Warszawy na Woli]
 20-22: Ognisko pamięci na kopcu Powstania Warszawskiego [ul. Bartycka]

2 sierpnia (niedziela) -  godz. 10:00

Uroczystość odsłonięcia pomnika kpt. Stanisława Jankowskiego "Agatona" [zbieg ulic Karowej i Browarnej (wstęp z zaproszeniem)]
5 sierpnia (środa) - godz. 13:45-15:00
Składanie kwiatów pod pomnikiem upamiętniającym zdobycie przez Batalion "Zośka" obozu "Gęsiówka" [Skwer między ul. M. Anielewicza i ul. Okopową]
17:30-19:30: Składanie kwiatów pod pomnikiem pamięci 50 tysięcy mieszkańców woli zamordowanych przez Niemców podczas Powstania Warszawskiego 1944 [Skwer Pamięci w rozwidleniu ul. Leszno i al. "Solidarności"]
19:00 Marsz pamięci. Uroczyste przejście w kierunku cmentarza Powstańców Warszawy na Woli, ograniczona liczba uczestników [organizator: Muzeum Powstania Warszawskiego]
2 października (piątek) - godz. 18:00
Zgaszenie ogniska pamięci na kopcu Powstania Warszawskiego – zakończenie obchodów 76. rocznicy Powstania Warszawskiego [ul. Bartycka]


 

75 ROCZNICA POWOŁANIA WOJSK OCHRONY POGRANICZA
w Kole nr 42 im. Wojsk Ochrony Pogranicza
Związku Żołnierzy Wojska Polskiego w Warszawie

        Minęło 29 lat od rozformowania Wojsk Ochrony Pogranicza, które przez 46 lat strzegły granic Polski.  W Kole nr 42 im. WOP Związku Żołnierzy Wojska  Polskiego, w dniu 10 czerwca br. obchodzono 75 rocznicę ich powołania.


 

 

 








 

Ostatnie dni II wojny światowej w Europie. Od samobójstwa Hitlera do kapitulacji Niemiec [RELACJA HISTORYCZNA]

Koniec II wojny światowej w Europie miał miejsce 8 maja minutę, po godzinie 23. W Moskwie był wtedy już 9 maja, dlatego obecnie Rosjanie dzień końca zmagań wojennych świętują później. Wydarzenie te poprzedziło wiele innych, które ostatecznie doprowadziły do klęski III Rzeszy. W naszej relacji historycznej przedstawiamy najważniejsze z nich. Zaczynając od samobójstwa Adolfa Hitlera w berlińskim bunkrze, które miało miejsce 30 kwietnia 1945 r., aż do podpisania kapitulacji Niemiec w kwaterze Żukowa.

Foto: PAP Podpisanie aktu kapitulacji Niemiec w kwaterze Żukowa

10:15

2 maja 1945. Niemcy cały czas pertraktują z Sowietami warunki kapitulacji Berlina. Jednocześnie jak udało się nam ustalić, resztki garnizonu berlińskiego próbują uciec z miasta. Jednej z nich, która skierowała się na most Haweli łączący Berlin ze Spandau, się to powiodło, ale reszta poniosła klęskę.

10:00

1 maja 1945. Dobre wieści płyną z terenów Polski! W Krasnosielcu koło Makowa Mazowieckiego powiodła się akcja odbicia członków AK i NSZ z więzienia Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Udało się uwolnić 42 osoby!


Joseph Goebbels z żoną Magdą, dziećmi oraz Adolfem Hitlerem. Fot. East News

09:35

Goebbels najpierw zabił szóstkę swoich dzieci! Z nieoficjalnych informacji wynika, że podał im cukierki z cyjankiem. Następnie jego żona Magda połknęła kapsułkę z cyjankiem, a Goebbels strzelił jej w tył głowy. Dopiero wówczas nazistowski zbrodniarz zabił siebie.

09:30

1 maja 1945. Kolejne samobójstwo wśród przywódców III Rzeszy! Na swoje życie targnął się dotychczasowy minister propagandy Joseph Goebbels! Zaledwie dzień wcześniej Hitler w swoim testamencie wyznaczył go na nowego kanclerza. Z uzyskanych informacji wyłaniają się przerażające okoliczności śmierci bliskiego współpracownika Hitlera.

09:15

1 maja 1945. Tymczasem sytuacja w Berlinie staje się coraz gorsza dla Niemców. Skapitulowała twierdza Spandau. Już tylko pojedyncze budynki bronią się jeszcze ostatkiem sił. Należą do nich gmachy Ministerstwa Sprawiedliwości, MSZ, poczty oraz Kancelarii Rzeszy.

09:00

1 maja 1945. W nocy niemiecka delegacja z gen. Hansem Krebsem na czele spotkała się z ze stroną radziecką, na czele której stał gen. Wasilij Czujkow. Z uzyskanych informacji wynika, że Niemcy chcieli, aby ZSRR uznało rząd adm. Donitza. Miał to być warunek poddania Berlina. Sowieci odrzucili tę propozycję! Domagają się natychmiastowej i pełnej kapitulacji!

08:45

30 kwietnia 1945. Docierają pozytywne wieści z frontu. Żołnierze 2. Frontu Białoruskiego wyzwolili obóz koncentracyjny w Ravensbrück. Według naszych informacji od 1938 r. trwał tam dramat tysięcy kobiet. Naziści przeprowadzali na nich nieludzkie eksperymenty, które często kończyły się śmiercią.


Adolf Hitler ze swoją żoną Ewą Braun podczas II wojny światowej. Fot. PAP

08:15

30 kwietnia 1945. Znamy treść testamentu Hitlera. Jego następcą i prezydentem III Rzeszy ma zostać admirał Karl Dönitz, który do tej pory dowodził Kriegsmarine. Według woli Hitlera nowym kanclerzem ma zostać dotychczasowy minister propagandy Joseph Goebbels. Fuhrer jednocześnie oskarża Hermanna Göringa i Heinricha Himmlera o nielojalność.

08:00

30 kwietnia 1945. Szokujące doniesienia zza zachodniej granicy. Adolf Hitler nie żyje! Przywódca III Rzeszy popełnił samobójstwo w swoim bunkrze pod ogrodem Starej Kancelarii Rzeszy w Berlinie. Razem z nim śmierć poniosła jego żona Eva Braun. Jak wpłynie to na losy wojny?

Źródło: Onet

Data utworzenia: 8 maja 2020 07:57

       W dniu 28 lutego  br. Urząd ds Kombatantów i Osób Represjonowanych wraz ze Stowarzyszeniem Huta Pieniacka zorganizował uroczystości upamiętniające zbrodnię dokonaną, przed 76 laty.Zbrodnia w Hucie Pieniackiej – dokonana 28 lutego 1944 akcja pacyfikacyjna polskiej ludności cywilnej w Hucie Pieniackiej, w wyniku której śmierć poniosło około 850 osób. Pacyfikacji dokonali, według śledztwa IPN, ukraińscy policjanci z jednego batalionów 4 Pułku Policji SS (niem. Galizisches SS Freiwilligen Regiment 4) pod niemieckim dowództwem, wraz z okolicznym oddziałem UPA i oddziałem paramilitarnym składającym się z nacjonalistów ukraińskich.
Huta Pieniacka liczyła wówczas 172 gospodarstwa i około 1000 mieszkańców, we wsi znajdowało się również spora liczba uciekinierów (m.in. z
Wołynia), którzy opuszczali miejsca zamieszkania obawiając się fali morderstw dokonywanych przez nacjonalistów ukraińskich i wspomagających ich miejscowych ukraińskich chłopów. Ocalało około 160 osób. Zarząd Mazowiecki ZŻWP został zaproszony do wzięcia udziału w uroczystości jako reprezentujący władze  Zarządu Głównego Związku Żolnierzy WP. Zadeklarowały również swój udział delegacje kilku kół z wiązankami kwiatów.
Aby oddać cześć i okazać pamięć ofiarom tamtych wydarzeń program uroczystości przewidywał:
O godz. 12.00 Msza święta w Katedrze Polowej WP w intencji ofiar potwornej zbrodni dokonanej 28 lutego 1944 r.
            O godz. 13.30 uroczystą zmianę posterunku honorowego przy Grobie Nieznanego Żołnierza połączoną ze Złożeniem wieńców i wiązanek kwiatów na płycie grobu.
Wiązankę kwiatów w imieniu władz Zarządu Głównego i Mazowieckiego ZŻWP złożyli:
płk Jerzy Włosiński –wiceprezes Zarządu mazowieckiego,

płk Bogdan Bartosiński –członek Zarządu.

 

75 ROCZNICA OSWOBODZENIA WARSZAWY SPOD OKUPACJI HITLEROWSKIEJ
           Dnia 17 stycznia 2020 roku członkowie Mazowieckiego Zarządu Wojewódzkiego Związku Żołnierzy Wojska Polskiego oraz przedstawiciele kół zrzeszonych w MZW ZŻWP  wzięli udział w zorganizowanej zprzez Zarząd Główny naszego Związku uroczystości złożenia wieńców
przed Grobem Nieznanego Żołnierza. 
W imieniu MZWZŻWP wieniec na płycie Grobu Nieznanego Żołnierza złożyli:
Prezes MZW ZŻWP ppłk Artur Malinowski
Skarbnik ppłk Józef Łękawa
Członek Prezydium st. chor.szt. Stanisław Pieczara 


        


11 LISTOPADA_OBCHODY ŚWIĘTA NIEPODLEGŁOŚCI



Foto: Shutterstock

Warszawa: skromne obchody Święta Niepodległości

Z powodu epidemii koronawirusa i poważnych obostrzeń, zrezygnowano z uroczystości i atrakcji, które miały uświetnić tak ważny dla Polski dzień, jakim jest 11 listopada.

Kwiaty przy Grobie Nieznanego Żołnierza

Z powodu epidemii stolica nie organizuje uroczystości. 11 listopada Rafał Trzaskowski, prezydent m.st. Warszawy złożył kwiaty przy Grobie Nieznanego Żołnierza oraz przy pomniku marsz. Józefa Piłsudskiego, który stoi przy ul. Tokarzewskiego-Karaszewicza. Kwiaty zostały też złożone przy pomnikach Wincentego Witosa, Ignacego Paderewskiego, Romana Dmowskiego, Ignacego Daszyńskiego, Wojciecha Korfantego i Józefa Piłsudskiego przy Belwederze.

Kotyliony dla warszawiaków

W trzech lokalizacjach: przy Placu Unii Lubelskiej, al. Jana Pawła II (Pasaż Muranów, róg ul. Nowolipki) oraz przy placu Piłsudskiego (Pasaż Niżyńskiego) na słupach ogłoszeniowych wisiały zaprojektowane na tę okazję plakaty, na których w dniach 10-11 listopada umieszczone zostały biało-czerwone kotyliony. Przechodnie mogli je zdjąć i przypiąć do ubrania czy plecaka, świętując w ten symboliczny sposób.

Na każdym z trzech słupów już przed południem, 10 listopada, umocowano 3000 kotylionów. Zachowane zostały wszystkie normy bezpieczeństwa – na każdym słupie znajdowały się prośby o zachowanie dystansu oraz dozownik z płynem do dezynfekcji rąk przez pobraniem kotyliona.

Konstytucja na Chór Polaków

Nowy Teatr z Warszawy udostępnił z okazji Święta Niepodległości nagranie spektaklu Marty Górnickiej „Konstytucja na Chór Polaków”. W widowisku występuje wieloetniczny, wielopokoleniowy chór złożony zarówno z aktorów, zawodowych artystów, jak i naturszczyków, tworząc autentyczną sceniczną wspólnotę.

                     Co roku w miesiącu listopadzie w okolicach Święta Zmarłych odwiedzaliśmy groby zmarłych kolegów w nekropoliach warszawskich i nie tylko.. Do zapalonego znicza dołączaliśmy specjalnie zaprojektowaną kartkę z wyrazami pamięci. Spotykało się to z miłym odzewem ze strony rodzin zmarłych.

       W tym roku rząd zdecydował, że 31października do 2 listopada cmentarze będą zamknięte w związku z pandemią koronawirusa.

 


BITWA  WARSZAWSKA

                           W  historii cywilizacji  światowej są  znane  wydarzenia  o  przełomowym znaczeniu dla dalszego jej  rozwoju i pozostające w  pamięci jako  kamienie  milowe kolejnych  epok. Na przykład dla  nas  Europejczyków takim  wydarzeniem stała się bitwa  pod  Maratonem,  w  której Grecy uchronili   Europę  przed inwazją  z  Azji. My  Polacy  mamy  takie  wydarzenia, jednym  z  nich  jest  Bitwa Warszawska, ale  ona jest przez  historyków uważana za  przełomową także  dla  całego  kontynentu. Znana  jest  opinia  ambasadora  brytyjskiego w Berlinie Lorda d Abernona,  ale nie tylko  jego, że to była  18 decydująca  bitwa w dziejach  świata. Ujął  to następująco:  ZASADNICZE ZNACZENIE  POLSKIEGO  ZWYCIĘSTWA DLA  EUROPY NIE ULEGA   WĄTPLIWOŚCI, GDYBY  WOJSKA  SOWIECKIE  PRZEŁAMAŁY OPÓR ARMII  POLSKIEJ I  ZDOBYŁY WARSZAWĘ, WÓWCZAS  BOLSZEWIZM OGARNĄŁBY EUROPĘ  ŚRODKOWĄ, A  BYĆ  MOŻE PRZENIKNĄŁBY  NA  CAŁY  KONTYNENT. Było to decydujące  starcie w  dwuletniej  wojnie  Polsko-Sowieckiej, a  przedtem i Ukraińskiej, w  której  walczyli  nasi  ojcowie  i  dziadkowie, abyśmy  mogli  żyć w  wolnym  kraju. Bitwa nie trwała  tylko 15 sierpnia i nie  odbywała  się tylko  pod  Warszawą. Rosjanie  w ofensywie spod Mińska i Bobrujska dotarli do umocnień przyczółka  warszawskiego 12  sierpnia i natarli z  marszu. To był  początek. A jej zakończenie nastąpiło  25/26 sierpnia, gdy odcięte od Grodna oddziały rosyjskie kapitulowały lub  przeszły granicę niemiecką i zostały  internowane. Działania odbywały się na obszarze 40 tys. km2. Warszawa  nie była  głównym celem  natarcia, lecz  przeprawy przez  Wisłę w  Płocku, Włocławku i Grudziądzu. Tam też na prawym  skrzydle było więcej wojska niż na lewym. Grupa Mozyrska na lewym skrzydle okazała się słaba. Dowódcy Frontu Zachodniego gen. Tuchaczewskiemu chodziło o  odcięcie dostaw  sprzętu wojskowego dla Polaków przez Gdańsk, oraz  poparcie spodziewanej  rewolucji w Niemczech. Front Południowy, za bagnistym Polesiem  kierował się na Lwów. Miał też pomóc Frontowi Zachodniemu i rewolucji na Węgrzech. 

SYTUACJA W KRAJU I POZA GRANICAMI W PRZEDEDNIU WOJNY Z SOWIETAMI

Od odzyskania niepodległości 11 listopada 1918 r  Polska była w stanie  konfliktów  militarnych Z Ukrainą o Lwów, z Czechami o Cieszyn, z Litwą o Wilno, z  Niemcami o Poznańskie  i Śląsk. Zetknięcie się wojska  Polskiego z  Rosyjską Armią Czerwoną nastąpiło 15 lutego 1919 r,.  nad rzeką  Zalewianką. Dzięki  bohaterstwu żołnierzy, doświadczeniu  oficerów, profesjonalności generałów  i  kierownictwu  Piłsudskiego  kryzysy  zostały przezwyciężone. W drugiej  połowie  roku  1919  sytuacja  polityczna  i  militarna   polepszyła się, został zawarty Traktat  Wersalski  kończący Wojnę  Światową, zakończyło to  starcia z Niemcami po  Powstaniu Wielkopolskim. Były Zabór Pruski będący w  stosunkowo dobrej  sytuacji  gospodarczej i już niepodległy, dał  pożyczkę  Rządowi w Warszawie, przekazał  liczne  samoloty wojskowe  Armii Polskiej, a później  wojska  poznańskie o stanie 102 tys. żołnierzy  dołączyły do  Wojska  Polskiego, z Francji  przybyła  Błękitna  Armia z gen. Hallerem, 65 tys. żołnierzy i przeprowadzono  pobór w Królestwie i Wielkopolsce. Stan  osobowy  Wojska  Polskiego wzrósł do 540 tys. w końcu  1919 r. Po wielu  zwycięstwach przesunięto granicę państwa na wschód. Państwa  zachodnie  sugerowały by  Armia  Polska pomogła Białej  Armii  rosyjskiej  gen Denikina odebrać  Sowietom  Moskwę, ale  Piłsudski  odmówił, bo Denikin  nie chciał uznać niepodległości  Polski. Polska przygotowywała się do  odparcia  Armii Czerwonej, która pokonała DenikinaSzef rządu sowieckiego Lenin  27  lutego 1920 r. nakazał przygotowanie natarcia na Polskę. Armia Czerwona osiągnęła  stan 2 850 000 żołnierzy, naturalnie nie tylko przeciw  nam ale w większości. Gen. Tuchaczewski, jako dowódca, ogłosił  nazwę i cel ofensywy   POCHÓD  ZA  WISŁĘ Dowództwo  Polskie postanowiło dokonać uderzeń  wyprzedzających, zanim nawała Sowiecka ruszy  na  Zachód. Gen Sikorski 4 marca  zdobył  Mozyrz, ważny  węzeł  kolejowy  łączący Północ z Południem i tym oddzielił Front Zachodni na  Północy od Południowego na Ukrainie Podjęto również ambitną ofensywę na Froncie Południowym 2 i 3 Armii Polskiej i Armii Ukraińskiej  25  kwietnia na Kijów, zajmując go 7 maja.. Niestety Ukraińcy i Petlura  nie stworzyli wolnej Ukrainy.

PLANY  OPERACYJNE  OBU  STRON  KONFLIKTU

Czwartego lipca 1920 r. ruszyła  ofensywa Sowieckiego Frontu Zachodniego w składzie czterech Armii ogólnowojskowych i dwu korpusów jazdy,  pod  komendą gen. Tuchaczewskiego, a  w czerwcu Frontu  Południowego, po wzmocnieniu  go  Armią  Konną  Budionnego  Mimo wysiłków nie udało się  powstrzymać 1,5  milionowej nawały  Armii  Czerwonej na  obu frontach. Działania zaczęły  zbliżać się do  Wisły  na Północy i  do  Lwowa  na  Południu.

PLAN  OPERACYJNY  SOWIECKI 

Plan  gen. Tuchaczewskiego o nazwie  „POCHÓD  ZA  WISŁĘ”  był  nie konwencjonalny i  przez to  zaskakujący  i opierał  się na  następujących  przesłankach:
- Pokonanie  Wojsk  Polskich  daleko  na  Wschodzie, tam  gdzie stacjonują, nad  Berezyną  pod Bobrujskiem i Mińskiem, gdzie znajdują  się nasze Sowieckie Wojska i magazyny zaopatrzenia
- Prześcignięcie  pobitych  i zdemoralizowanych Wojsk Polskich w  czasie ich prawie tysiąckilometrowego odwrotu i dotarcie  przed nimi do Warszawy  i na przeprawy  przez  Wisłę. Ponieważ podstawowym wymogiem planu jest  szybkość  ustalono  co  następuje:
- Rezygnacja z czekania na przekucie torów  i transportu kolejowego. Transport zaopatrzenia wozami konnymi. Każda  armia dysponowała  kilkoma  tysiącami  wozów konnych. To była koncepcja identyczna z pomysłem  niemieckim Rommla i innych z Drugiej Wojny Światowej i końca Pierwszej ale oni  dokonali  tego  przy  pomocy  pojazdów  samochodowych.
- Rezygnacja z  pełnego zabezpieczenia  skrzydeł armii i pełnej  okupacji  zajętych terenów, co nie będzie potrzebne po  zajęciu Warszawy  i  ustanowieniu nowego  rządu prosowieckiego w kraju. Tuchaczewski zakładał, że polscy  dowódcy są starej daty, będą na  każdym postoju kopali okopy, rozwieszali  druty   kolczaste, tracąc czas, a Bolszewicy ich wyminą i pierwsi  dotrą do celu. 

PLANY DRUGIEJ STRONY  KONFLIKTU. 
 
Polskich  planów  było kilka,  wspomnimy  tutaj  o  najważniejszych, które  zostały  urzeczywistnione. Grupa gen. Weyganda  z francuskimi sztabowcami, którzy przybyli do Polski  by nam pomóc, w której  był   przyszły generał  i przywódca  francuski de Gaulle, opracowała klasyczny plan ufortyfikowania  przedmościa   Warszawy od Zegrza  nad Narwią  przez Radzymin,  Wołomin  do  Karczewa  nad Wisła o długości  70  km. Jak  między Francją   i  Niemcami w Wojnie Światowej. Ta  podwójna  linia  umocnień  została  wykonana  przez  wojsko  i  ludność cywilną  pod kontrolą  oficerów  francuskich  i  bardzo  się  przydała  w  czasie  bitwy. Ale  nie  prowadziła do  jej   rozstrzygnięcia.  Plan  Dowódcy WP,  Naczelnika   Piłsudskiego  i  Szefa   Sztabu  gen. Rozwadowskiego  był operacją  manewrową  i ofensywną  i  opierał się   na  następujących  przesłankach: 
-  Błota  Polesia  separują obydwa  fronty sowieckie, co daje możliwość pokonania  ich oddzielnie większością  sił  obu  naszych  frontów
-  Umocnienia Warszawy i środkowej Wisły zatrzymają  walką  wojska sowieckie Frontu  Zachodniego  i umożliwią zaatakowanie  go  z  południa  przez   siły  manewrowe  Polski
-  Stała  dostępność  kolejowych  środków  transportowych  oraz  do frontowych  i  rokadowych, wzdłuż frontowych linii  kolejowych,  do  okresowego  przesunięcia  większości  sił  własnych  przeciwko  jednemu  z  frontów  przeciwnika  i  szybkie  przewiezienie  ich  z  powrotem. Siły  polskie  wykorzystywały  transport  kolejowy  do  przewozu nie  tylko  artylerii, zaopatrzenia  i  piechoty,  ale  również  kawalerii  i  koni.
-  Stała działalność wywiadu, wizualna, radiowa i deszyfrująca (gen Rybak, por Kowalewski i inni).
  Plan  Tuchaczewskiego, szybki  pochód na  Zachód  nie oglądając się  na  boki  i  Plan  Piłsudskiego  ogołocenie z wojska jednego z  frontów na  korzyść drugiego z nadzieją, ze zdąży  się  te wojska  przewieść z  powrotem  na stare miejsce przed  reakcją  przeciwnika, były bardzo ryzykowne.
 
OSTATECZNE  DECYZJE  DOWÓDCÓW  ARMII  POLSKIEJ  I  SOWIECKIEJ  

Naczelnik  Piłsudski dnia  6 sierpnia  studiując  raporty  dostrzegł oczekiwaną  możliwość  uderzenia na południową  flankę  podążającego na  zachód  wojsk Rosji  Sowieckiej  Frontu Zachodniego. O siódmej rano  przystąpiono  z  gen  Rozwadowskim  do  opracowania  planu  koncentracji  sił i ich  transportu  nad  rzekę  Wieprzu  jej  ujścia  do  Wisły i  nad  Wkrę.
10  sierpnia  zostały wydane rozkazy. odnośnie  koncentracji, transportu. i rozpoczęcia  ofensywy  w  dniu 17 sierpnia. Przewidywano  pokonanie  Sowieckiej Grupy Mozyrskiej  i dotarcie do Warszawy  do 20 sierpnia. Nad Wieprzem  miały  się  znaleźć  armie  4 i 3  jako Front  Środkowy  pod  dowództwem  gen. Rydza Śmigłego. Nad  Wisłą i w Warszawie  armie 1, 2 i 5  jako  Front  Północny, pod  dowództwem  gen Hallera Między  Polesiem  i  Rumunią  znajdował  się  Front  Południowy pod  dowództwem Gen.  Raszewskiego. Gen.  Tuchaczewski  w  tym  samym  czasie, 8  sierpnia, wydał  rozkaz  zajęcia  Warszawy oraz przekroczenia  rzeki  Wisły  w  Płocku,  Włocławku  i  Toruniu. Liczył  też,  że  masy robotniczo-chłopskie z  rejonu  Warszawy  pomogą  wyzwolić    z  rąk  wrogów  ludu, ( co  częściowo  okazało  się  prawdą, o  czym  dalej )  Nie  przeniósł  się  bliżej  frontu, dowodził  z  Mińska  Białoruskiego, w  przeciwieństwie  do  Piłsudskiego,  który  przeniósł  stanowisko  dowodzenia do Puław do  wojsk  nad  Wieprzem.  Później, w  składzie  14  Dywizji  Wielkopolskiej  wziął  udział  w ofensywie  z  nad  Wieprza  na  Sowieckie  armie  pod  Warszawą  i  Mińskiem  Mazowieckim.

WYDARZENIA  I  OKOLICZNOŚCI  POMAGAJĄCE  LUB  UTRUDNIAJACE  DZIAŁANIA 

Tuchaczewski otrzymał pomoc mogącą  wpłynąć na  wynik bitwy i wojny w następującej formie
- Strajki  w  Czechosłowacji, np. 21 maja  czy  5 lipca paraliżujące dostawy  do   Polski
- Rząd  Niemiecki   25  lipca  zabrania  przewozu  broni i amunicji  z   Francji  do Polski
- Strajk dokerów  w Gdańsku od  13 do 24  sierpnia  przy  rozładunku dostaw  broni do Polski (  statki  rozładowali  żołnierze  i  marynarze  brytyjscy  i  koleją  wysłali  do  Warszawy.) - Prezydent  Masaryk  8 sierpnia zabronił  przewozić przez Czechy dostaw amunicji z Węgier
(dzięki  Francuzom, Węgrom  i Rumunom  80  wagonów  dotarło  przed  bitwą  do Polski)
-  W kontakcie z  Misją  Angielsko-Francuską  jadącą do Polski  Masaryk i  Benesz przekonywali, że Sowieci wkrótce zajmą Polskę i nie warto jej pomaga, lepiej nawiązać stosunki z  Rosją.
Te  fakty  pozytywne  dla  Sowietów,  nas  odcinały  od  świata, musieliśmy  radzić sobie sami. 
Ale  Tuchaczewski  miał   też   negatywne   okoliczności  przed  Bitwą  Warszawską 
-  Nie  rozbił  armii  Polskiej  na  froncie  na  wschodzie, choć  zmusił ją do  odwrotu, ale cofała się  ona  w  porządku  bez  paniki  i  rosła  ilościowo  zasilana  po  drodze ochotnikami  i  poborowymi,  oraz spotykała się  z  sympatią  i  pomocą ludności.
-   Nie  prześcignął   w  marszu  na  zachód  sił  polskich  i  nie  dotrzymał  terminu   dotarcia  do celu,  miało to  się stać  8  sierpnia   a  stało się  12/13   sierpnia, gdy  linie  obronne  były  już całkowicie   obsadzone.  Nie  spotykał   również    zwolenników  rewolucji.
-  Front Zachodni  Sowiecki  w  marszu na zachód  szybko  tracił liczebność i przewagę nad przeciwnikiem  z  powodu  strat  w  boju, chorób, konieczności  obsadzania  zajętych  terenów a także  dezercji.
- Wystąpiły trudności w koordynacji działań  Sowieckiego Frontu  Zachodniego i Południowego

Dla  Piłsudskiego i  Polaków   przed  bitwą  i w  czasie  jej  początku  sytuacja  stała  się  trudna nie tylko  w  stolicy,  ale  i  różnych  rejonach kraju:
- Podpalony  został  arsenał  wojskowy,  cysterny  z  benzyną  i naftą  na  dworcu  kolejowym, próbowano  podpalić  i  wysadzić  warsztaty  kolejowe i  wystąpiły inne  jeszcze sabotaże. Strajki  wybuchły  w  Łodzi,  Zagłębi i  w  Warszawie.
- Premier Polski  Witos, wracający z  inspekcji frontu, na  Pradze został  zaatakowany przez tłum proletariacki, niezadowolony  z  polityki  rządu,  w dniu 14  sierpnia. Jednakże przeważająca  część społeczeństwa  wszystkich warstw  okazała  się  patriotyczna i oddana swojemu  krajowi. Powstały oddziały Straży  Obywatelskiej, które  strzegły  ważnych  obiektów gospodarczych  i  wojskowych. Jednak  poważniejszych  przestępstw  nie  można  było  tolerować, służby  musiały  interweniować. !4  sierpnia  wprowadzono  stan  oblężenia  i  godzinę policyjną ze  względu  na  wydarzenia  wewnętrzne  jak  i  na froncie.
Z wydarzeń  dyplomatycznych  istotny  było  przybycie  Misji  Brytyjsko- Francuskiej pod przewodnictwem Ambasadora d’Abernona i Generała Weyganda 25 lipca. 

BITWA  WARSZAWSKA  12 – 25 SIERPIEŃ 1920  ROKU. 

Linia  przedmościa Warszawy  obsadzona  była  następującymi jednostkami 1 Armii od  Modlina zaczynając  wzdłuż  Narwi  do  Zegrza  7 Brygada, a od  Zegrza   przez  Radzymin,  Wołomin, do Karczewa nad  Wisła, przez  11, 8  i 15  Dyw.  Piechoty. Rezerwę  Armii  tworzyła  słynna Dyw. Litewsko-Białoruska, a  rezerwę   Polskiego  Frontu  Północnego  10 Dywizja i Dywizja  Ochotnicza.
Po  pierwszym  kontakcie  między  wrogimi  sobie  stronami dnia 12  sierpnia, 3 i 16  armia Sowiecka  uderzyły na nasze pozycje  i  mimo  zaciętej  obrony  udało im  się  pod  Mokrą  przerwać pierwszą linię  umocnień.  na  odcinku  11 Dywizji była  jeszcze  druga  linia  i  przełamanie  nie było tragedią, ale wycofujące  się  wojska  wpadły  w  panikę i  oddały  ze  wszystkim Radzymin.
Zaniepokojenie  powstało  w  sztabie  1 Armii,  w  sztabie  Piłsudskiego  nad  Wieprzem,  gdzie przybywały dopiero  pierwsze jednostki  nowo  organizowanego  Frontu  Środkowego i w Misji Brytyjsko  Francuskiej, która   przybyła do Polski,  by  ocenić  czy i  jak nam  pomóc.
Dowództwo  Armii   zareagowało błyskawicznie  autobusami  miejskimi  i  innymi  środkami transportu, przerzucono wzmocnioną  dywizję Litewsko-Białoruską z zadaniem odbicia  Radzymina.Tyraliery  poszły  do  natarcia  śpiewając  „Jeszcze  Polska  nie  zginęła...” z  oficerami  na czele  z   karabinami  w  rękach. Natarcie  obserwowali  oficerowie  Misji zagranicznej  i  po  odzyskaniu  Radzymina  i odcinka  linii obronnej  gratulowali gen, Rządkowskiemu sukcesu. Radzymin i jego okolice  przechodziły z  rąk do  rąk do dnia 16 sierpnia, ale to już nie robiło wrażenia.
Wiadomość  o  odbiciu  Radzymina  i  pokonaniu  na  tym  odcinku  Bolszewików  przesłana została  do  Kwatery  Naczelnego  Wodza  w  Puławach, że  sytuacja  jest  pod  kontrolą  i  może dalej  koncentrować   wojska  do  kontrofensywy  17  sierpnia.
Ale  Rosjanie  jeszcze  tego  samego  dnia  zorganizowali  nowe  natarcie  na  cała  linię  obronną. Ponownie zajęli  Radzymin, przerwali front  pod Wołominem i rozpoczęli  marsz  na  Pragę. Pochód  na  Pragę powstrzymany  został  przez  Batalion Ochotniczy  młodzieży  szkolnej  i  studenckiej, słabo  wyszkolonej  ale  dzielnej, pod  Ossowem.
Tam zginął  kapelan ks. Skorupka. Po  nadejściu  oddziałów  z  13  p.  piechoty  przeciwnika  odrzucono  i  odzyskano  okopy.  Gen. Latnik   komendant 1 Armii,  nie  miał  już  więcej  rezerw, a Sowieci  nacierali. Gen Haller dał  rozkaz  gen.  Sikorskiemu organizującego nową  5  Armię, uderzenia  na  Północ, na  Nasielsk, Ciechanów  dnia 14 sierpnia,  bez  ukończenia  koncentracji, celem odciążenia wojsk na przedmościu Warszawy. 
W  rezultacie tych  trudności  na  froncie  i  opisanych  poprzednio  wewnątrz  kraju, Premier,  Komendant  Frontu  Północnego i Szef  Sztabu  wystąpili  do  Wodza  Naczelnego  w  Puławach  dnia 14–go  o przyśpieszenie  natarcia  z  nad  Wieprza  planowanego  na 17 sierpnia.  Piłsudski  się oburzył  uważał, że  „trzej  panowie  panikują”, ale  się  zgodził rozpocząć  ofensywę 16 -go  i  być w Warszawie  20–go nie  kończąc  koncentracji, 3 Dywizja  nie  była  ciągle jeszcze  na  miejscu.
Gen  Haller zmartwiony  utratą  Radzymina, rano  15 –go  przystąpił  do odbicia  miasta, co się udało  po  ciężkich  walkach, ale jeszcze tego samego dnia  Sowieci  kontratakowali i znów zajęli Radzymin.  Ostatecznie Polacy odbili miasto 16-go, a Sowieci już więcej nie próbowali. 

POLSKA  OFESYWA  FRONTU  ŚRODKOWEGO  Z  NAD  WIEPRZA  RUSZYA 16  VIII

Wojska  Polskie  rozbiły Sowiecką  Grupę Mozyrską  szybciej  niż  zakładano, 17-go  podeszły  do Mińska  Mazowieckiego, gdzie  z  dywizją  15  z  ugrupowania  warszawskiego  pokonały  16  Armię  sowiecką, dotarły do  Warszawy 18 –go,  wcześniej  niż  zakładano. Wojska  Frontu  Środkowego i 15 Dywizji,  pomaszerowały  na  Północ, by  pobić  pozostałe armie  i odciąć im  odwrót.
W  Warszawie  panowała  jeszcze  nerwowa  atmosfera  i  ewakuacja  urzędów do Poznania.
Niestety tylko ta jedna dywizja, 15 z  rejonu  umocnionego  Warszawy dołączyła  do sił  Frontu Środkowego  prącego  na  Północ. Piłsudski  dotarł  ze  swym  sztabem  do  stolicy 18-go.  Zaplanował  dalsze  działania, by  te zwycięstwo taktyczne  zmienić w  decydujące  strategiczne całej Polsko- Sowieckiej  wojny. Wszystkie  dostępne  siły  skierowano  na  Północ, ale też już  18 –go załadowano  wojska   na  pociągi  i  wysłano  je z  powrotem  do  Zamościa  i  Lwowaatakowanego i  obleganego  przez  wojska  Budionnego  i  Stalina  z  Sowieckiego  Frontu Południowego.
Polska  5  Armia  gen  Sikorskiego  w  Ciechanowie  rozbiła  sztab  4  Armii  Sowieckiej  i  zajęła w  drugim  podejściu  Nasielsk,  mimo  dwukrotnej  przewagi  wroga  na  tym  odcinku.

SOWIECKA  OFENSYWA  POCHÓD  ZA  WISŁĘ

Tak  jak  dla  nas  najbardziej  ważna  i  znana  była  Bitwa  Warszawska  i  jej  kolejne  losy,  tak dla  Rosjan najważniejsza  była  ofensywa  na  Zachód  o  nazwie  Pochód  za   Wisłę,  mająca  ją przekroczyć  by dotrzeć do Niemiec, połączyć się z  ich  proletariatem i otoczyć  Warszawę. Są  to różne  nazwy  tej  samej   fizycznie  operacji. Z  sił  Frontu  Zachodniego znajdującego się  na  początku  sierpnia  w  Grodnie,  tylko  jedna  armia, 3-cia, kierowana  była  na  Warszawę a  pozostałe i  korpusy  jazdy  na  Zachód  na  przeprawy  przez  Wisłę  z  mostami  w  Płocku, Włocławku  czy  Toruniu. 3  armia  wprawdzie  wzmocniona  16-tą  przybyłą  z  Brześcia, nawet  w  czasie  kolejnych  walk o Radzymin, na  rozkaz  Tuchaczewskiego  przesunęła  część  sił  na  Północ.
Armie  4 i 15 oraz  korpusy  kawalerii dotarły  prawie 250 km dalej  na  Zachód, niż  siły które osiągnęły  linie obronne  przedmościa Warszawy. Natarły na  Płock, Włocławek, gdzie  udało się im przeprawić  przez Wisłę i  przerwać ważną  linię kolejową Warszawa-Gdańsk. Szczęśliwie przedtem przetransportowano Polską Brygadę Syberyjską i dostawy wojskowe z  brytyjskich  statków. Były  też próby  forsowania Wisły środkami improwizowanymi np. pod  Dobrzyniem zwalczane  flotą  rzeczną pod komendą admirała Porębskiego. W wyniku  klęski  sowieckiej w Bitwie Warszawskiej Tuchaczewski  wydał  18  sierpnia  rozkaz  odwrotu. Desant  z  za Wisły wrócił  !9-go  w  rejonie  Włocławka

ZAKOŃCZENIE  OPERACJI

Tak  się  złożyło, że  dowódcy   obu  stron  konfliktu  zbrojnego  tego  samego  dnia  18 sierpnia uznali wynik jego  jako ostateczny, z tą tylko  różnicą, że  gen Tuchaczewski  wydał  rozkaz  do generalnego odwrotu  po przegranej, a  Komendant  Piłsudski do generalnego  natarcia na  Północ od Warszawy  po  wygranej. Ale  to nie był  jeszcze  koniec, na  tym  terenie  znajdowało  się dziesiątki  tysięcy  wojsk  obu  stron. Sowieci uciekali na  wschód,  Polacy  chcieli ich  zatrzymać i  pokonać. Można  było na  tym  dużo  zyskać albo  stracićJednostki  rozbitych  armii  3 i 16  nie nastręczały  problemu  siłom  polskim,  ale  grupa  do  tej  pory  nie  pokonana  złożona z  4 Armii i  3 Korpusu  konnego  Gaja, wraz  z  przyłączonymi  jednostkami i  z  niemieckimi oficerami  łącznikowymi  parła  na wschód  wzdłuż  granicy  niemieckiej, przebiła się walką  przez  naszą 18 DP w  dniu  22  sierpnia,  rozbiła  starającą się  ja  zatrzymać  polską  Brygadę  Syberyjską. Udało  się Piłsudskiemu  zablokować drogę  grupie 4  Armii  naszym  „Żelaznym  Korpusem” 14, 15 i 16 dywizji  który ją  pokonał 25 - go. Rosjanie przekroczyli granicę niemiecką  26-go i zostali internowani,  reszta  dostała się do niewoli  polskiej. To był  koniec  Bitwy  Warszawskiej, trwającej 12 – 25  VIII 1920 r. Ale  zanim ona się skończyła, wystąpiło nowe zagrożenie, natarcie na  Północ  Armii  Budionnego.
Pod  Zamość  przerzucono  oddział  z  rejonu  Warszawy  pod  dowództwem  gen  Sikorskiego
30- go sierpnia  rozpoczęła  się tam  kilkudniowa  bitwaw  której  Sikorski  oraz  Haller odrzucili  konną armię  z  powrotem na Ukrainę. Późniejsza  bitwa nad  Niemnem zakończyła  wojnę.
Zdaniem Piłsudskiego, największy  wkład  w  sukces  operacji  miał  transport  kolejowy i  koncentracja  sił  oraz   zaopatrzenia w  wymaganym  miejscu  i  czasie,  jak  również   wywiad. 
Dane  liczbowe: 

W  dniu 20  sierpnia  1920 r.   liczebność  Armii  Polskiej wynosiła 737767 żołnierzy i oficerów.
Z tej  liczby  na froncie  wschodnim  373166. W  czasie  2  letniej  wojny  przewinęło się  przez armię 1 milion Polaków,  w  tym 164 tysiące   ochotników,  „hallerczyków” z  Armii  Ochotniczej.
Im wszystkim, oddaniu  sprawie  obrony  ojczyzny zawdzięczamy  zwycięstwo. Straty  w dwuletniej  wojnie  wyniosły  240 000 ludzi.
W 1920 r. liczebność wojsk Sowieckich wynosiła  4 mln, w Europie i Azji do Władywostoku.
  

BIBLIOGRAFIA:
1/Edgar Vincent d’Abernon – Osiemnasta decydująca bitwa w dziejach świata. Pod Warszawą 1929 r. Państwowe wydawnictwo Naukowe.

2/Norman Davies – Orzeł Biały. Czerwona gwiazda. Wydawnictwo Znak, Kraków 1997.

3/ Józef Piłsudski – Rok 1929
Michaił Tuchaczewski – Pochód za Wisłę

4/ Andrzej Ostoja-Owsiany – ROK 1929 w krzywym zwierciadle propagandy i w rzeczywistości. Wydawnictwo Konstytucji 3- Maja

5/ Lech Wyszczelski Warszawa w walce o niepodległość i suwerenność Polski 1918-1920 Fundacja Warszawa walczy 1939-1945
6/ Norman Davies – White Eagle Red Star, The Polish-Soviet war 1919-20
Przełożył:  A.J.P Taylor

                         




                            Janusz  Sadomski

____________________________
W HOŁDZIE BOHATEROM WRZEŚNIA
Dnia 1 września 2020 roku o godzinie 11.00 przedstawiciele Zarządu Głównego oraz  Zarządu Mazowieckiego  Związku Żołnierzy Wojska Polskiego  złożyli,  w hołdzie bohaterom września, wieńce na  płycie Grobu Nieznanego Żołnierza.










We wtorek nad ranem rozpoczęły się na gdańskim Westerplatte obchody 81. rocznicy wybuchu

II Wojny Światowej.

.




Z okazji Święta Wojska Polskiego oraz 100-lecia Rocznicy Bitwy Warszawskiej wszystkim żołnierzom w służbie czynnej, w rezerwie, w stanie spoczynku oraz koleżankom i kolegom z lat naszej służby wojskowej a także kombatantom wszystkich formacji zbrojnych i stron walk w połowie XX wieku i weteranom działań poza granicami państwa.        

 

 

 

 

 

 

 

Życzymy dobrego zdrowia , szczęścia rodzinnego, życzliwości  i    poczucia         dobrze spełnionego obowiązku.
Mazowiecki Zarząd Wojewódzki ZŻWP

W 100 rocznicę zwycięstwa wojsk polskich nad wschodnim agresorem, która przeszła do historii pod nazwą   Bitwy Warszawskiej, ocenianej jako XVIII bitwa decydująca o losach współczesnego świata i uznawanej przez część Polaków za "Cud nad Wisłą", MWZZWP i jej Koło nr 61 wraz z ZGZŻWP , zorganizował  w dniu 7 sierpnia 2020 r. tematyczną Konferencję. Oddaliśmy  tym samym należny hołd walczącym żołnierzom i ochotnikom, a także przybliżyliśmy historię działań bojowych w rejonie środkowej Wisły. Dlatego wybraliśmy miejsce jej przeprowadzenia wspólnie z Kołem nr 61 w Górze Kalwarii.

      Powszechnie znane są walki w rejonie Radzymina i Ossowa, niewiele mówi się o roli
5 Armii dowodzonej przez gen Władysława SIKORSKIEGO, a pomija  milczeniem  inne kierunki walk, a które decydowały o losach bitwy pod Warszawą.Tę część obrazowo przeprowadził nasz wiceprezes płk Jerzy Włosiński
W dalszej części spotkania przeszliśmy w rejon pomnika poświęconego żołnierzom poległym w walce, przy którym, po wystąpieniu patriotycznym Burmistrza Miasta i Gminy Pana Dariusza STRZYŻEWSKIEGO oddaliśmy hołd poległym składając wiązankę kwiatów i zapalając znicze.
            Następnie przeszliśmy do położonego nieopodal budynku, w którym funkcjonuje Izba Pamięci Żołnierskiej zmodernizowana wysiłkiem władz samorządowych i władz naszego związku, a wykonana siłami członków kola nr 61. Po jej symbolicznym otwarciu kol płk Jerzy WŁOSIŃSKI przedstawił historię byłego garnizonu WP na przestrzeni XX wieku.W tym miejscu wręczyliśmy wyróżnienia zasłużonym działaczom i wspierających nasze wysiłki zaproszonym gościom.

   Na zakończenie uczestnicy przemaszerowali  przez teren byłych koszar do pomieszczeń Kawiarni " MARYSIEŃKA", gdzie spożyliśmy żołnierski obiad wymieniając przy tym pokoleniowe spostrzeżenia.


 

 










W dniu 1 sierpnia br. o godz.10.00, w hołdzie Powstańcom Warszawskim, w imieniu własnym i naszych kolegów członków ZŻWP,  złożyliśmy wiązankę kwiatów  na Płycie Czerniakowskiej  w Warszawie.

 Zarząd Wojewódzki ZŻWP reprezentowali:
Prezes Mazowieckiego Zarządu Wojewódzkiego ZŻWP    -         ppłk Artur Malinowski
Prezes 42 Koła  ZŻWP, członek Zarządu Mazowieckiego  -         płk Bogdan Bartosiński
Prezes 47 Koła  ZŻWP                                                         -         ppłk Stanisław Popiołek

 


  Prezydium   Mazowieckiego Zarządu Wojewódzkiego Związku Żołnierzy Wojska Polskiego.

          Z  uwagi na brak oficjalnych  zaproszeń naszej Organizacji do udziału w obchodach 76 Rocznicy Powstania Warszawskiego, przez władze rządowe i samorządowe ,zalecamy Kołom OM do  samodzielnego wybrania miejsca do oddania hołdu poległym powstańcom i żołnierzom WP wspierającym walkę powstańców.
        Prezydium MZW , w imieniu swoim i naszych kolegów członków ZŻWP,  złoży wiązankę kwiatów na Płycie Czerniakowskiej o godz.10.00 w dn.1 sierpnia b.r.
       O działalności  kolegów: zarówno całych Kół jak i pojedynczych osób proszę, jak zawsze powiadomić kolegę wiceprezesa ds. społecznych.

                                                                         PREZES MZW
                                                             ppłk Artur MALINOWSKI



76. rocznica Powstania Warszawskiego.

Plan obchodów
30 lipca (czwartek) - godz. 11
Spotkanie powstańców warszawskich z prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej Andrzejem Dudą i prezydentem m.st. Warszawy Rafałem Trzaskowskim. Uroczystość nadania orderów i odznaczeń państwowych przez prezydenta RP [Park Wolności przy Muzeum Powstania Warszawskiego)

31 lipca (piątek) - godz. 10:30-11:30

Składanie kwiatów przy kamieniu ,,Żołnierzom Żywiciela” [Park im. Żołnierzy „Żywiciela” przy ul. ks. J. Popiełuszki]
16-20: Składanie kwiatów pod pomnikiem Powstania Warszawskiego [Plac Krasińskich]
18: Uroczysta msza święta [Katedra Polowa Wojska Polskiego, ul. Długa 13/15
1 sierpnia (sobota) - godz. 8:30-10
Składanie kwiatów przy tablicy upamiętniającej podpisanie przez płk. Antoniego Chruściela "Montera", dowódcę Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej, rozkazu rozpoczęcia Powstania Warszawskiego [ul. Filtrowa 68 (dawna siedziba konspiracyjnej kwatery Okręgu Warszawskiego AK)]

9-12:00  Składanie kwiatów pod pomnikiem "Mokotów walczący – 1944" [Park im. gen. Gustawa Orlicz-Dreszera]
0-12:00 Składanie kwiatów pod obeliskiem pamięci żołnierzy AK powstańców Mokotowa [ul. Dworkowa
11-12:00 Składanie kwiatów pod pomnikiem gen. Zbigniewa Ścibor-Rylskiego „Motyla” [Park im. marsz. Edwarda Rydza-Śmigłego
12:45-14:00 Składanie kwiatów pod pomnikiem gen. Stefana Roweckiego "Grota" [róg ul. F. Chopina i Al. Ujazdowskich)
13:30-15:30: Składanie kwiatów pod pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej [róg ulic Wiejskiej i J. Matejki]
16-17:15: Składanie kwiatów na grobie gen. Antoniego Chruściela "Montera" [Cmentarz Wojskowy na Powązkach (kw. D 18, rz. L 01, gr.1)]
17:00 Godzina „W”– oddanie hołdu powstańcom [Pomnik Gloria Victis, Cmentarz Wojskowy na Powązkach (wstęp z zaproszeniem)]
16:45-19: Składanie kwiatów na kurhanie, w którym znajdują się prochy ponad 50 tys. mieszkańców stolicy poległych w Powstaniu Warszawskim, pod pomnikiem "Polegli – niepokonani" [Cmentarz Powstańców Warszawy na Woli]
 20-22: Ognisko pamięci na kopcu Powstania Warszawskiego [ul. Bartycka]

2 sierpnia (niedziela) -  godz. 10:00

Uroczystość odsłonięcia pomnika kpt. Stanisława Jankowskiego "Agatona" [zbieg ulic Karowej i Browarnej (wstęp z zaproszeniem)]
5 sierpnia (środa) - godz. 13:45-15:00
Składanie kwiatów pod pomnikiem upamiętniającym zdobycie przez Batalion "Zośka" obozu "Gęsiówka" [Skwer między ul. M. Anielewicza i ul. Okopową]
17:30-19:30: Składanie kwiatów pod pomnikiem pamięci 50 tysięcy mieszkańców woli zamordowanych przez Niemców podczas Powstania Warszawskiego 1944 [Skwer Pamięci w rozwidleniu ul. Leszno i al. "Solidarności"]
19:00 Marsz pamięci. Uroczyste przejście w kierunku cmentarza Powstańców Warszawy na Woli, ograniczona liczba uczestników [organizator: Muzeum Powstania Warszawskiego]
2 października (piątek) - godz. 18:00
Zgaszenie ogniska pamięci na kopcu Powstania Warszawskiego – zakończenie obchodów 76. rocznicy Powstania Warszawskiego [ul. Bartycka]


Ostatnie dni II wojny światowej w Europie. Od samobójstwa Hitlera do kapitulacji Niemiec
[RELACJA HISTORYCZNA]

Koniec II wojny światowej w Europie miał miejsce 8 maja minutę, po godzinie 23. W Moskwie był wtedy już 9 maja, dlatego obecnie Rosjanie dzień końca zmagań wojennych świętują później. Wydarzenie te poprzedziło wiele innych, które ostatecznie doprowadziły do klęski III Rzeszy. W naszej relacji historycznej przedstawiamy najważniejsze z nich. Zaczynając od samobójstwa Adolfa Hitlera w berlińskim bunkrze, które miało miejsce 30 kwietnia 1945 r., aż do podpisania kapitulacji Niemiec w kwaterze Żukowa.

Foto: PAP Podpisanie aktu kapitulacji Niemiec w kwaterze Żukowa

10:15

2 maja 1945. Niemcy cały czas pertraktują z Sowietami warunki kapitulacji Berlina. Jednocześnie jak udało się nam ustalić, resztki garnizonu berlińskiego próbują uciec z miasta. Jednej z nich, która skierowała się na most Haweli łączący Berlin ze Spandau, się to powiodło, ale reszta poniosła klęskę.

10:00

1 maja 1945. Dobre wieści płyną z terenów Polski! W Krasnosielcu koło Makowa Mazowieckiego powiodła się akcja odbicia członków AK i NSZ z więzienia Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Udało się uwolnić 42 osoby!


Joseph Goebbels z żoną Magdą, dziećmi oraz Adolfem Hitlerem. Fot. East News

09:35

Goebbels najpierw zabił szóstkę swoich dzieci! Z nieoficjalnych informacji wynika, że podał im cukierki z cyjankiem. Następnie jego żona Magda połknęła kapsułkę z cyjankiem, a Goebbels strzelił jej w tył głowy. Dopiero wówczas nazistowski zbrodniarz zabił siebie.

09:30

1 maja 1945. Kolejne samobójstwo wśród przywódców III Rzeszy! Na swoje życie targnął się dotychczasowy minister propagandy Joseph Goebbels! Zaledwie dzień wcześniej Hitler w swoim testamencie wyznaczył go na nowego kanclerza. Z uzyskanych informacji wyłaniają się przerażające okoliczności śmierci bliskiego współpracownika Hitlera.

09:15

1 maja 1945. Tymczasem sytuacja w Berlinie staje się coraz gorsza dla Niemców. Skapitulowała twierdza Spandau. Już tylko pojedyncze budynki bronią się jeszcze ostatkiem sił. Należą do nich gmachy Ministerstwa Sprawiedliwości, MSZ, poczty oraz Kancelarii Rzeszy.

09:00

1 maja 1945. W nocy niemiecka delegacja z gen. Hansem Krebsem na czele spotkała się z ze stroną radziecką, na czele której stał gen. Wasilij Czujkow. Z uzyskanych informacji wynika, że Niemcy chcieli, aby ZSRR uznało rząd adm. Donitza. Miał to być warunek poddania Berlina. Sowieci odrzucili tę propozycję! Domagają się natychmiastowej i pełnej kapitulacji!

08:45

30 kwietnia 1945. Docierają pozytywne wieści z frontu. Żołnierze 2. Frontu Białoruskiego wyzwolili obóz koncentracyjny w Ravensbrück. Według naszych informacji od 1938 r. trwał tam dramat tysięcy kobiet. Naziści przeprowadzali na nich nieludzkie eksperymenty, które często kończyły się śmiercią.


Adolf Hitler ze swoją żoną Ewą Braun podczas II wojny światowej. Fot. PAP

08:15

30 kwietnia 1945. Znamy treść testamentu Hitlera. Jego następcą i prezydentem III Rzeszy ma zostać admirał Karl Dönitz, który do tej pory dowodził Kriegsmarine. Według woli Hitlera nowym kanclerzem ma zostać dotychczasowy minister propagandy Joseph Goebbels. Fuhrer jednocześnie oskarża Hermanna Göringa i Heinricha Himmlera o nielojalność.

08:00

30 kwietnia 1945. Szokujące doniesienia zza zachodniej granicy. Adolf Hitler nie żyje! Przywódca III Rzeszy popełnił samobójstwo w swoim bunkrze pod ogrodem Starej Kancelarii Rzeszy w Berlinie. Razem z nim śmierć poniosła jego żona Eva Braun. Jak wpłynie to na losy wojny?

Źródło: Onet

Data utworzenia: 8 maja 2020 07:57

 

 

       W dniu 28 lutego  br. Urząd ds Kombatantów i Osób Represjonowanych wraz ze Stowarzyszeniem Huta Pieniacka zorganizował uroczystości upamiętniające zbrodnię dokonaną, przed 76 laty.Zbrodnia w Hucie Pieniackiej – dokonana 28 lutego 1944 akcja pacyfikacyjna polskiej ludności cywilnej w Hucie Pieniackiej, w wyniku której śmierć poniosło około 850 osób. Pacyfikacji dokonali, według śledztwa IPN, ukraińscy policjanci z jednego batalionów 4 Pułku Policji SS (niem. Galizisches SS Freiwilligen Regiment 4) pod niemieckim dowództwem, wraz z okolicznym oddziałem UPA i oddziałem paramilitarnym składającym się z nacjonalistów ukraińskich.
Huta Pieniacka liczyła wówczas 172 gospodarstwa i około 1000 mieszkańców, we wsi znajdowało się również spora liczba uciekinierów (m.in. z
Wołynia), którzy opuszczali miejsca zamieszkania obawiając się fali morderstw dokonywanych przez nacjonalistów ukraińskich i wspomagających ich miejscowych ukraińskich chłopów. Ocalało około 160 osób. Zarząd Mazowiecki ZŻWP został zaproszony do wzięcia udziału w uroczystości jako reprezentujący władze  Zarządu Głównego Związku Żolnierzy WP. Zadeklarowały również swój udział delegacje kilku kół z wiązankami kwiatów.
Aby oddać cześć i okazać pamięć ofiarom tamtych wydarzeń program uroczystości przewidywał:
O godz. 12.00 Msza święta w Katedrze Polowej WP w intencji ofiar potwornej zbrodni dokonanej 28 lutego 1944 r.
            O godz. 13.30 uroczystą zmianę posterunku honorowego przy Grobie Nieznanego Żołnierza połączoną ze Złożeniem wieńców i wiązanek kwiatów na płycie grobu.

Wiązankę kwiatów w imieniu władz Zarządu Głównego i Mazowieckiego ZŻWP złożyli:

płk Jerzy Włosiński –wiceprezes Zarządu mazowieckiego
płk Bogdan Bartosiński –członek Zarządu.



 

 

  


75 ROCZNICA OSWOBODZENIA WARSZAWY SPOD OKUPACJI
HITLEROWSKIEJ


           Dnia 17 stycznia 2020 roku członkowie Mazowieckiego Zarządu Wojewódzkiego Związku Żołnierzy Wojska Polskiego oraz przedstawiciele kół zrzeszonych w MZW ZŻWP  wzięli udział w zorganizowanej zprzez Zarząd Główny naszego Związku uroczystości złożenia wieńców
przed Grobem Nieznanego Żołnierza. 
W imieniu MZWZŻWP wieniec na płycie Grobu Nieznanego Żołnierza złożyli:
Prezes MZW ZŻWP ppłk Artur Malinowski
Skarbnik ppłk Józef Łękawa
Członek Prezydium st. chor.szt. Stanisław Pieczara 

 

        

 


 2019

 

 




                 Wszystkim członkom i sympatykom ZŻWP serdeczne życzenia spędzenia         
w ciepłej domowej atmosferze, Świąt Bożego Narodzenia oraz pomyślności w nadchodzącym Nowym 2020 Roku

przesyłą Zarząd 42 Koła im. Wojsk Ochrony Pogranicza



 





         Opłatek w 42 kole ZŻWP im. Wojsk Ochrony Pogranicza

           W dniu 19.12.2019 r. członkowie 42 Koła ZŻWP im. Wojsk Ochrony Pogranicza odbyli ostatnie w tym roku zebranie. Program zebrania uwzględnił podzielenie się opłatkiem przez uczestników spotkania. Religijny wymiar tej części spotkania zapewnił  ks. prał. kan. płk SG Zbigniew Kępa, który pobłogosławił opłatki. Serdeczne życzenia bożonarodzeniowe i noworoczne,  ciepłe rozmowy stworzyły niepowtarzalną atmosferę zbliżających się świąt Bożego Narodzenia.

 






 

             W miesiącu listopadzie w okolicach Święta Zmarłych odwiedzaliśmy groby zmarłych kolegów w nekropoliach warszawskich i nie tylko.. Do zapalonego znicza dołączaliśmy specjalnie zaprojektowaną kartkę z wyrazami pamięci. Spotkało się to z miłym odzewem ze strony rodzin zmarłych. Poniżej podziękowanie przesłane za pomocą poczty elektronicznej przez córkę zmarłego oficera WOP:

Następujący tekst został Panu/Pani wysłany 15.10.2019, o 13:18:38 przez Pana/Pani program rozsyłający:

                  
"Witam. Chciałabym podziękować osobom, które parę tygodni temu były na grobie mojego ojca byłego oficera WOP Karola Czarneckiego w Smołdzinie, gdzie pozostawiły znicz z wizytówką 42 Koła ZŻWP. Jeśli byłaby taka możliwość chciałabym podziękować osobiście. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy życzy sobie, żeby udostępniać jego dane dlatego proszę, żeby któryś z tych Panów skontaktował się ze mną mailowo lub telefonicznie (mój nr telefonu xxxxxxxxx). Jeszcze raz dziękuję za pamięć i pozdrawiam serdecznie. Izabela Stawicka"


 

11 LISTOPADA_OBCHODY ŚWIĘTA NIEPODLEGŁOŚCI

 11 listopada obchodzimy Narodowe Święto Niepodległości. Głównie w stolicy, gdzie politycy złożyli kwiaty pod pomnikami Ojców Niepodległości. Prezydent i marszałkowie wzięli udział z mszy świętej za Ojczyznę. Ze świata płyną życzenia iw słowa wsparcia dla Polaków. Dla uczczenia odzyskania niepodległości po 123 latach zaborów, w wielu miastach odbędą się marsze, koncerty i uroczystości z udziałem przedstawicieli władz. Główne obchody odbędą się w Warszawie.



Foto: Shutterstock

  • Prezydent Andrzej Duda złożył kwiaty przed pomnikami Ojców Niepodległości. Przed pomnikiem Wincentego Witosa obecny był też szef ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz i Paweł Kukiz
  • Odbyła się też msza święta za Ojczyznę z udziałem Andrzeja Dudy i marszałków Sejmu oraz Senatu
  • O godz. 12 - zmiana wart przed Grobem Nieznanego Żołnierza. O godz. 14 po raz 10. z ronda Dmowskiego wyruszy Marsz Niepodległości. Planowane są też alternatywne marsze.




 



F-35 - piekielnie drogi, niewidzialny samolot USA, który... nigdy nie mógł być niewidzialny

 

Marek Cekaw

Tomasz Mileszko

30 paź, 11:41


Tanieją myśliwce piątej generacji F-35 Lightining II, które w przyszłości mają latać także w polskiej armii. W ramach porozumienia na linii Pentagon - firma Lockheed Martin do 2022 roku myśliwce F-35 mają potanieć o 12,7 procent. Nowe ceny powinny przełożyć się również na obniżenie kwoty, którą za myśliwce zapłaci Polska. Nasz kraj planuje zakup 32 tych nowoczesnych maszyn.



Foto: Shutterstock

  • F-35 Lightning II ma zastąpić wysłużone myśliwce MiG-29 i Su-22 latające w polskiej armii
  • Maksymalna kwota kontraktu na zakup amerykańskich maszyn może wynieść 6,5 mld dolarów
  • F-35 Lightning II to myśliwiec piątej generacji korzystający z technologii stealth i pierwszy samolot tego typu budowany w tak dużych ilościach
  • Technologia stealth pozwala na znaczne wydłużenie czasu, po jakim samolot zostanie wykryty przez przeciwnika

Polska wysłała wniosek o zakup myśliwców F-35 Lightning II w maju 2019 roku i wszystko wskazuje na to, że za jakiś czas w polskiej armii zaczną latać te nowoczesne maszyny. Amerykański Departament Stanu oraz Kongres wyraziły już bowiem zgodę na sprzedaż 32 samolotów tego typu dla naszego kraju, dzięki czemu mogły rozpocząć się konkretne negocjacje w sprawie ich zakupu. Maksymalna kwota kontraktu na zakup polskich F-35 może wynieść 6,5 mld dolarów, czyli około 26 mld złotych, natomiast planowane obniżenie cen samolotów sugeruje, że będzie ona znacząco niższa.

Dlaczego warto zainwestować w te samoloty? M.in. dlatego, iż na współczesnym polu walki brutalna siła ognia to nie wszystko. Ogromne znaczenie ma możliwość zaskoczenia przeciwnika i utrudnienie mu rozpoznania zagrożenia. M.in. dlatego pod koniec lat 90. powstał projekt wymiany wysłużonych samolotów F-16 i stopniowego ich wycofywania z amerykańskiej armii na rzecz "niewidzialnego" dla radarów myśliwca typu stealth: Lockheed Martin F-35 Lightning II. Ale czy samolot ten jest rzeczywiście w stanie zniknąć z nowoczesnych ekranów chińskich i rosyjskich radarów?

"Polskie" F-35 mają zastąpić wysłużone samoloty MiG-29 i Su-22 w ramach program Harpia, warto zatem bliżej przyjrzeć się tym maszynom. Począwszy od terminu "stealth", który oznacza wykorzystanie technik mających na celu ograniczyć i utrudnić rozpoznanie samolotu przed przeciwnikiem. Mówienie więc, że samolot stealth jest niewidoczny dla radarów to w zasadzie nieprawda. Nie ma bowiem (i nigdy nie było!) samolotów zdolnych do całkowitego ukrycia swej pozycji przed radarami nieprzyjaciela.



Foto: Shutterstock      F-35 Lightning II

W praktyce, gdy naprzeciw "niewidzialnemu" samolotowi staje nowoczesna technologia radarowa, niewidzialny dotychczas na radarze samolot staje się "kropką", którą trudno jest zidentyfikować, a która może być np. stadem ptaków. Stąd nie można mówić o całkowitej niewidzialności - lepszym określeniem byłby tu kamuflaż. Ten kamuflaż jednak daje przewagę: wydłuża czas, po którym przeciwnik zorientuje się, z jakim zagrożeniem ma do czynienia. Dlatego właśnie technologia stealth ma dziś tak wielkie znaczenie.

Mimo to o potędze sił powietrznych największego współczesnego mocarstwa w dużej mierze wciąż stanowi ilość. Sprawdzone w boju i bardzo uniwersalne samoloty F-16, których w arsenale USAF (Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych) znajduje się około dwóch tysięcy, pomału starzeją się i odbiegają od amerykańskiej doktryny bycia o krok przed przeciwnikiem. Stąd wraz z końcem lat dziewięćdziesiątych zapadły decyzje mające na celu podnieść poprzeczkę o kolejne 50 lat technologicznej przewagi. Do projektu budowy zaawansowanego myśliwca taktycznego ATF (Advanced Tactial Fighter), którym został F-22 Raptor (wtedy znany jeszcze jako YF-22) dołączył projekt Joint Strike Fighter, czyli wielozadaniowej, względnie taniej maszyny projektowanej od samego początku z myślą o łatwej adaptacji dla różnych sił zbrojnych - Korpusu Piechoty Morskiej, Marynarki Wojennej i oczywiście Amerykańskich Sił Powietrznych. Budowę F-35 Lightning II (bo taką nazwę wybrano dla przyszłego samolotu JSF) powierzono firmie Lockheed Martin.


F-35 Lightning II

Ten samolot określany jako maszyna piątej generacji miała spełnić jeszcze jeden, bardzo istotny warunek: miała być to konstrukcja mająca cechy samolotu stealth. Przy planowanym zamówieniu niemal 3000 egzemplarzy byłby to pierwszy samolot stealth budowany w tak ogromnych ilościach (a liczba ta nie obejmuje sztuk, które trafić mają do pozostałych uczestników programu JSF - m.in. Wielkiej Brytanii, Kanady, Włoch czy Australii). Ma to niebanalne znaczenie nie tylko z perspektywy unowocześnienia amerykańskiego lotnictwa, bowiem wskazuje również kierunek rozwoju całej techniki lotniczej, której nieodłącznym od momentu publicznego ogłoszenia startu programu JSF będzie wykorzystanie właśnie cech “stealth” jako elementu przewagi nad przeciwnikiem nie tylko w działaniach strategicznych (np. bombardowań) ale również taktycznych działań lotnictwa frontowego.

Choć sama zasada działania i sposoby maskowania obecności obiektów przed radarami są tematami niejednej książki, warto wspomnieć o kilku generalnych zasadach, jakie panują w świecie radiolokacji. Sposób działania prostego radaru nie jest skomplikowany: aby znaleźć cel radar wypromieniowuje fale radiowe o określonych częstotliwościach, nasłuchując jednocześnie sygnału powrotnego, który powstaje w momencie gdy fale te odbiją się od jakiegoś obiektu i wrócą do obiektu fale te emitującego. W zależności od czasu, po którym fale te wrócą i ich kierunku określa się względną pozycję poszukiwanego obiektu. To oczywiście bardzo uproszczony przykład - współczesne radary wykorzystują szereg bardziej zaawansowanych zjawisk i technologi.


F-35 Lightning II

Do wykrywania obiektów za pomocą odbitych fal radiowych (to zjawisko nazywa się właśnie radiolokacją) wykorzystuje się bardzo szerokie spektrum fal radiowych: począwszy od zakresu VHF, czyli fal o długości rzędu 1-10 metrów przez m.in. pasma UHF, L,S,X, Ku aż po fale o długości milimetrowej. Z wielu jednak powodów najczęściej do radiolokacji wykorzystuje się pasmo X, czyli fale radiowe o częstotliwości 8-12 GHz. Co więc należy zrobić, aby ukryć się przed radiowym okiem przeciwnika? Zbudować samolot która promieniowanie to przechwyci i pochłonie, lub odbije w takim kierunku, ażeby nie wróciło do odbiornika stacji radarowej. Zadanie to proste jest jedynie na papierku, w rzeczywistości jest ono niebywale trudne w realizacji, o czym po wojnie dobitnie przekonali się amerykańscy inżynierowie bardzo intensywnie pracując nad odpowiednim sposobem uniknięcia radarowego rozpoznania przez przeciwnika.

Choć na przestrzeni lat opracowywano wiele różnych metod utrudniających radiolokację (z czego niektóre z pewnością są do dziś tajne) to w ogólnym zarysie przyjmuje się dwie podstawowe metody nadające cechy “stealth”. Pierwszą z nich jest pokrycie samolotu specjalną warstwą materiału/farby o wysokich własnościach pochłaniania promieniowania radiowego (które następnie jest przemieniane na ciepło), zmianę parametrów fali w momencie pokrycia nią powierzchni samolotu i częściowe jej rozproszenie. Jest to najprostsze i najtańsze rozwiązanie stosowane w wielu samolotach, również tych które na pierwszy rzut oka nie wydają się być "Stealth" - np. niektórych egzemplarzach F-16.


F-35 Lightning II

Drugą, znacznie trudniejszą w wykonaniu metodą jest odpowiednie ukształtowanie powierzchni samolotu w taki sposób, żeby napromieniowywany falami radiowymi odbijał je w innym kierunku niż ten, z którego pochodzą. Aby uzyskać ten efekt, na etapie projektu samolotu przyjmuje się ostre kształty skrzydeł, stateczników, sterów i pozostałych wysuniętych elementów potencjalnie narażonych na to, że to właśnie od nich odbije się sygnał zdradzający pozycję samolotu.

To oczywiście teoria, bo jak zostało wspomniane na początku tego tekstu "niewidzialność" dla radarów jest pojęciem równie abstrakcyjnym, jak pojęcie próżni, które choć powszechnie jest przez nas wykorzystywane nie występuje nawet w kosmosie. W praktyce bowiem samolot stealth wlatujący w obszar nowoczesnego radaru prędzej czy później i tak zostanie rozpoznany. Jest jednak szansa, że stanie się to znacznie dłuższym czasie, że może być on pomylony z innym “bezpiecznym” obiektem lub w przypadku starszych konstrukcji radarowych zupełnie pominięty przez obserwatora stacji radarowej.

Aby utrudnić przeciwnikowi wykrycie maskowanego w ten sposób samolotu na polu walki stosuje się dodatkowe metody metody aktywnego maskowania, tzw. aktywne metody zagłuszania. W tej roli można wykorzystać specjalne samoloty zakłócające, tzw. samoloty do walki elektronicznej (np. EA-6B Prowler czy przerobioną wersję samolotu F-18 zwaną EA-18G Growler). Współcześnie są to również rozwiązania zintegrowane w samych samolotach - np. zgodnie z założeniami konstrukcyjnymi nadanymi przez Pentagon, F-35 musi być zdolny do zakłócania stacji radiolokacyjnych na wspomnianym paśmie X. Na papierze więc supernowoczesny myśliwiec F-35 wydaje się samolotem samowystarczalnym na nowoczesnym, elektronicznym polu walki. Ale czy na pewno?



Foto: Shutterstock 
F-35 Lightning II

Skoro wiemy już, że nawet stosowanie aktywnego zakłócania nie jest w stanie w stu procentach uchronić samolotu przed wykryciem, a jedynie znacznie zmniejszyć prawdopodobieństwo wykrycia go jako obiekt niebezpieczny, co stanie się, gdy zamiast współcześnie stosowanych fal pasma X wykorzystamy… chociażby pasmo VHF używane w starych, radzieckich radarach z początków Zimnej Wojny? Teoretycznie byłyby w stanie one wykryć ten supernowoczesny samolot wyprodukowany pół wieku później. W praktyce ich wiekowa konstrukcja sprawiłaby, że na niewiele by się zdały. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby zaprojektować nowy typ radaru działający na falach VHF, co zresztą zrobili najwięksi potencjalni rywale Stanów Zjednoczonych.

Chińczycy już kilka lat temu zaprojektowali Radar typu 517, który przy obecnej specyfikacji F-35 mógłby zostać wykorzystany do ustalenia przybliżonej pozycji supernowoczesnego samolotu USAF. Coraz powszechniej stosuje się również inne nowe, alternatywne metody radiowego przeszukiwania przestrzeni - np. elektroniczne radary zmiennofazowe AESA stosowane np. na najnowszym rosyjskim myśliwcu piątej generacji PAK FA T-50, a nawet na używanym przez polską armię samolocie szkolno-treningowym M-346.


F-35 Lightning II

Co obrazuje ta sytuacja? Nie oznacza to bynajmniej, że F-35 jest samolotem złym, bo jego aparatura zakłócająca nie poradzi sobie z każdym typem radaru. Nie oznacza też, że już na etapie projektowania jego zdolność do "bycia" niewidzialnym została zaprzepaszczona (wszak nigdy nie była możliwa do uzyskania!). Sytuacja ta obrazuje jednak mechanizm współczesnego rozwoju zaawansowanych konstrukcji wojskowych. Od powstania założeń programu F-35 do momentu jego pierwszego lotu minęło niemal dziesięć lat. Po kolejnych sześciu latach pierwszy egzemplarz został dostarczony do wojska. W międzyczasie realia, w których przyjdzie walczyć pilotom F-35 zmieniły się diametralnie, podobnie jak diametralnie zdążył wzrosnąć koszt całego programu budowy nowego, amerykańskiego supermyśliwca. Szacuje się bowiem, że na jego wprowadzenie podatnicy zza oceanu musieli wydać niemal dwa razy tyle ile pierwotnie zakładano.









            

WYNIKI WYBORÓW

PARLAMENTARNYCH

2019

 

 

 

           Państwowa Komisja Wyborcza  opublikowała w poniedziałek 14 października 2019 r. ostateczne wyniki wyborów do Sejmu i Senatu z podziałem na mandaty. To bardzo szybko, bo niespełna dzień od zakończenia głosowania. 

 

 

            W wyborach do Sejmu, Prawo i Sprawiedliwość zdobyło 235 mandatów (43,59 procent głosów); Koalicja Obywatelska - 134 mandaty (27,40 procent głosów); SLD - 49 mandatów (12,56 procent głosów); PSL - 30 mandatów (8,55 procent głosów); Konfederacja - 11 (6,81 procent głosów), a Mniejszość Niemiecka - 1 mandat (0,17 procent głosów).

 

        Pozostałe komitety nie przekroczyły 5-procentowego progu wyborczego. KWW Bezpartyjni Samorządowcy otrzymał 144 773 głosów, czyli 0,78 procent poparcia. KW Skuteczni Piotra Liroya-Marca - 18 918 głosów - 0,10 procent. KW Akcja Zawiedzionych Emerytów Rencistów - 5 448 głosów - 0,03 procent. KW Prawica - 1 765 głosów - 0,01 procent.

 

Frekwencja wyborcza wyniosła 61,74 procent uprawnionych do głosowania.

              Z danych Państwowej Komisji Wyborczej wynika, że w Senacie większość będzie miała opozycja. Kandydaci Koalicji Obywatelskiej zdobyli 43 mandaty senackie, PSL - trzy, a SLD - dwa. Trzy przypadły kandydatom sympatyzującym z opozycją, ale startującym z własnych komitetów. Kandydaci z list PiS zdobyli 48 mandatów. Jeden mandat przypadł Lidii Staroń, która nie miała konkurenta z PiS. Pozostałe komitety nie przekroczyły progu wyborczego.

 






W piątek dnia 11.10.2019 r. o godz.12 00 w przeddzień 76 rocznicy zmagań  1DP    im.Tadeusza Kościuszki pod LENINO odbyło się uroczyste składanie wieńców przed Grobem Nieznanego Żołnierza, zorganizowane przez ZG ZŻWP oraz zaproszone stowarzyszenia.







___________________________________________



SEMINARIUM ROCZNICOWE Z OKAZJI ROCZNICY „80 LECIA WYBUCHU II WOJNY ŚWIATOWEJ” I UDZIAŁU W NIEJ 1 ARMII WOJSKA POLSKIEGO, „20 ROCZNICY PRZYSTĄPIENIA POLSKI DO NATO” ORAZ 15 LAT POLSKI W UNII EUROPEJSKIEJ”

 

 

     5 października 2019 Mazowiecki Zarząd Wojewódzki ZŻWP zorganizował w Instytucie Technicznym Wojsk Lotniczych w Warszawie rocznicowe seminarium dla uczczenia przypadających w tym roku rocznic:

       - „80 lecia wybuchu II wojny światowej” i udziału w niej
                    1 Armii Wojska Polskiego,

      - „20 rocznicy przystąpienia Polski do NATO”

      - „15 lat Polski w Unii Europejskiej”

Referaty wygłosili mjr Adam Olechowski, gościnnie red. Robert Smoleń.

Swoimi wrażeniami z przygotowań do wstąpienia Polski do NATO podzielił się nasz Honorowy Prezes Związku gen. dyw. Franciszek Puchała.

Po zakończeniu seminarium uczestnicy spędzili sobotnie popołudnie przy smacznej grochówce i potrawach grillowych.



      

  Partnerstwo czy klientelizm? ....

dzisiaj 06:03

 

Polski rząd stając okoniem wobec Unii Europejskiej, a szczególnie Francji i Niemiec, w ciągu ostatnich czterech lat postawił wszystko na jedną kartę i zainwestował w relacje z Amerykanami. Rządzący mówią o partnerstwie i sojuszu, który nigdy wcześniej nie był tak mocny i trwały. Adwersarze polityki PiS-u uważają, że to klientelizm, a szczególne relacje z USA to fikcja.  

Foto: Mandel Ngan / AFP Melania Trump, Donald Trump, Andrzej Duda i Agata Kornhauser-Duda przed Białym Domem patrzą na lot myśliwców F-35

  • Jako były biznesmen Trump podchodzi do relacji z Polską bardzo transakcyjnie. Przylatuje i pojawia się wtedy, gdy chce coś Polsce sprzedać, np. gaz czy sprzęt wojskowy
  • Ujawniona przez Onet notatka zburzyła mit o doskonałych relacjach polsko-amerykańskich. Dopiero druga w krótkim czasie nowelizacja ustawy o IPN pozwoliła kryzys zażegnać i wrócić np. do rozmów o wzmocnieniu obecności amerykańskich wojsk w Polsce
  • Jednak część inwestycji Pentagonu, w tym te w Polsce, będą wstrzymane lub opóźnią się. Pieniądze mają być zainwestowane w budowę muru z Meksykiem. To najgłośniejsza obietnica wyborcza Trumpa, który przedkłada wyborczy wyścig o władzę nad bezpieczeństwo Europy
  • Tekst jest częścią podsumowania czterech lat rządów PiS

 

Prezydent-akwizytor czy przyjaciel Polski?

Prezydent Donald Trump przyjął zaproszenie prezydenta Andrzeja Dudy i odwiedzi Polskę – to informacja, która w piątkowy wieczór na początku czerwca 2017 roku zagościła na czołówkach serwisów informacyjnych.

Ostatecznie amerykańska głowa państwa była w Polsce dwa dni – 5-6 lipca – tuż przed szczytem G20 w Niemczech. Trump spotkał się w Warszawie z Dudą oraz przywódcami państw Trójmorza. Wygłosił także zapamiętane i owacyjnie odebrane przemówienie na Placu Krasińskich. - Ameryka kocha Polskę i Ameryka kocha Polaków, dziękujemy wam (…) W tych ciemnych czasach utraciliście swą ziemię, ale przenigdy nie utraciliście dumy – mówił Trump w pobliżu pomnika Powstania Warszawskiego, nawiązując do czasów II wojny światowej. Było to pierwsze jego przemówienie w Europie od chwili objęcia urzędu.

Wśród sceptyków nie brakowało jednak opinii, że gdyby prezydent USA nie chciał zrealizować swoich interesów, do Polski w tamtym czasie by nie zawitał. Część publicystów i ekspertów nazwała go akwizytorem, który przyleciał do naszego kraju z teczką pełną propozycji umów gazowych. Stąd też mocno wybrzmiało poparcie dla Inicjatywy Trójmorza, zrzeszającej 12 państw grupy, której celem jest podjęcie wspólnych inwestycji w dziedzinach transportu, energetyki i cyfryzacji.

Trump mówił o konieczności dywersyfikacji źródeł energii w Europie. Wyraził też mocny sprzeciw wobec budowy Nord Stream 2. Z polskiego punktu widzenia projekt ten ma wymiar nie tylko gospodarczy, ale także polityczny – pominięcie Polski ma na celu jeszcze większe uzależnienie od dotychczasowych dostawców, np. z Rosji. Z kolei Amerykanom chodzi przede wszystkim o możliwość wejścia na rynek europejski i sprzedaż swojego gazu, a NS2 te plany może pokrzyżować.

Foto: Saul Loeb / AFP

Donald Trump w Warszawie w 2017 roku

Notatka zburzyła mit o relacjach "doskonałych jak nigdy wcześniej"

Kolejny rok rozpoczął się od kontrowersji, które wzbudziła nowelizacja ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej w styczniu 2018, wprowadzająca karę pozbawienia wolności za przypisywanie Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu m.in. zbrodni III Rzeszy.

Sprawa ta postawiła na ostrzu noża relacje Polski z Izraelem. W opinii przedstawicieli władz izraelskich nowe przepisy mogły krępować dyskusję naukową na temat odpowiedzialności za zbrodnie Holocaustu. Chodzi przede wszystkim o udział Polaków w prześladowaniu i mordowaniu Żydów w okresie II wojny światowej.

Podsumowanie rządów PiS - raport Onetu

Szybko jednak okazało się, że ustawa o IPN i pogarszające się stosunki polsko-izraelskie, odbiją się rykoszetem na relacjach z USA. W marcu 2018 roku Onet napisał, że prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki nie mają szans na wizytę w Białym Domu. Amerykanie wprowadzili szczególne sankcje wobec polskich władz. Oznaczało to, że do czasu przyjęcia zmian w ustawie o IPN prezydent ani wiceprezydent USA nie będą się z nimi spotykać.

Dla Amerykanów ustawa o IPN w ówczesnej wersji była nie do przyjęcia, bo uderzała w wolność wypowiedzi. Przekazali też naszym dyplomatom bardzo dobitnie, że jeśli nasza prokuratura zacznie ścigać na podstawie ustawy o IPN jakiegokolwiek obywatela USA, to skutki będą "dramatyczne".

Jakby tego było mało, przedstawiciele administracji ostrzegli przed wzrastającymi w Kongresie USA nastrojami antypolskimi. A to przecież amerykański parlament miał zgodzić się na finansowanie projektów wojskowych w Polsce.

Choć politycy PiS stanowczo zaprzeczali tym doniesieniom, okazały się one prawdziwe – podczas pięciodniowej wizyty w USA (16-20 maja 2018) prezydent Andrzej Duda nie spotkał się z żadnym z przedstawicieli amerykańskiej administracji. Zaś Donald Trump gościł w tym samym czasie… prezydenta Uzbekistanu.

W efekcie pod koniec czerwca Sejm w ekspresowym tempie przegłosował kolejną już nowelizację ustawę o IPN. Wszystko zamknęło się w rekordowych 2,5 godzinach. Senatowi debata zajęła trzy godziny, a chwilę później swój podpis pod dokumentem złożył prezydent Andrzej Duda. Zawarte w ustawie przepisy o odpowiedzialności karnej zostały uchylone.

W tym samym czasie premierzy Polski i Izraela podpisali wspólną deklarację. Oba rządy bardzo ostro potępiły wszelkie formy antysemityzmu i odrzuciły działania, które mają na celu obwinianie Polski. To Waszyngton wywierał presję na oba kraje w celu zakończenia sporu, ponieważ rzutował on na strategiczne interesy USA.

Foto: ARMEND NIMANI / AFP

Wess Mitchell, zastępca sekretarza stanu ds. europejskich i euroazjatyckich, współautor dokumentu ws. relacji Polski z USA

Z Fortu Trump zostanie tylko Trump?

Na miesiąc przed nowelizacją ustawy o IPN i wspólną deklaracją premierów Polski i Izraela Onet opisał, jak polski rząd stara się stałą obecność wojsk amerykańskich w Polsce i jak Ministerstwo Obrony Narodowej ujawniło szczegóły negocjacji o stacjonowaniu wojsk USA w naszym kraju. Była to pierwsza tego typu propozycja polskiego rządu dla Amerykanów. Wynikało z niej, że Polska obiecuje zapłacić do dwóch mld dolarów za stacjonowanie u nas dywizji pancernej oraz budowę niezbędnej infrastruktury. Dokument w tej sprawie przekazano amerykańskiej administracji i czołowym think tankom.

- Utworzenie stałych baz w Polsce, co kosztowałoby około dwóch mld dol., to mogłoby być coś przydatnego dla zwiększenia poziomu bezpieczeństwa naszych krajów – powiedział Trump kilka miesięcy później - we wrześniu 2018 roku - podczas konferencji prasowej w Waszyngtonie. W trakcie spotkania z przebywającym w Białym Domu prezydentem Andrzejem Dudą amerykański przywódca przyznał, że trwały negocjacje w tej sprawie.

Prezydenci Polski i USA podpisali wówczas deklarację dotyczącą współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa i obronności, energetyki oraz wymiany handlowej i inwestycji.

Zdecydowanie więcej szczegółów poznaliśmy podczas czerwcowej wizyty prezydenta Dudy w Waszyngtonie. Wzrost trwałej obecności wojsk USA w Polsce o ok. tysiąc żołnierzy, zakup 32 myśliwców F-35, zapowiedź zniesienia wiz dla Polski w ciągu 90 dni i zwiększenie ilości kupowanego gazu z USA - to główne efekty wizyty.

Radość nie trwała jednak zbyt długo. Na początku września Pentagon opublikował listę inwestycji, których realizacja ma być wstrzymana lub opóźni się. Wśród nich są inwestycje planowane w Polsce. Choć Ministerstwo Obrony uspokaja, że zmiany w budżecie amerykańskiego resortu obrony „nie wpłyną na realizację porozumienia o zwiększaniu liczby wojsk USA w Polsce, a cięcia spowodują opóźnienia, ale nie rezygnację z inwestycji”, sekretarz obrony USA nie był już tak optymistyczny. Mark Esper twierdzi bowiem, że „nie ma gwarancji” na to, by projekty, którym zabrano fundusze, kiedykolwiek zostały sfinansowane.

Pieniądze przeznaczone pierwotnie na projekty militarne mają zostać przekazane na budowę muru na południowej granicy USA z Meksykiem. Na finansowanie muru wcześniej nie zgodził się Kongres. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że na rok przed wyborami prezydenckimi w USA Donald Trump będzie gotów poświęcić bezpieczeństwo w Europie Środkowo-Wschodniej na realizację swojej najgłośniejszej obietnicy wyborczej, dzięki której może odnieść kolejne zwycięstwo.

Pragmatyzm po amerykańsku

Amerykański pragmatyzm objawia się również w kwestii zakupu samolotów F-35. USA wykluczyły Turcję z programu F-35, ponieważ Ankara zdecydowała się kupić rosyjski system obrony przeciwrakietowej S-400. Zdaniem USA rosyjska platforma stanowiłaby zagrożenie dla amerykańskich myśliwców, a atuty samolotów staną się bezużyteczne. Ankara uczestniczy w ich produkcji i chce jednak kupić ponad 100 maszyn, na co Amerykanie się nie zgadzają. Tutaj wkracza Polska, która mogłaby zakupić 32 maszyny. Białemu Domowi zależy na tym również z typowo biznesowego punktu widzenia. W końcu lepiej sprzedać chociaż kilkadziesiąt myśliwców niż ani jednego.

O tym, że polityka wewnętrzna USA jest na pierwszym miejscu mogliśmy się przekonać również przy okazji obchodów 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej, na które prezydent USA został zaproszony. Jednak w ostatnim momencie Trump odwołał wizytę z powodu nadciągającego wówczas do wybrzeży Florydy huraganu Dorian.

Wśród komentatorów sceny politycznej pojawiły się głosy, że huragan to wymówka, a Donald Trump nie chciał pomagać partii rządzącej w zyskaniu na popularności w sondażach na miesiąc przed wyborami parlamentarnymi. Inni twierdzą, że kilka dni wcześniej był w Europie i znów musiałby do niej wrócić, a natury się nie oszuka. Prezydent USA do najmłodszych już nie należy i zmęczenie pracą dało o sobie znać, dlatego pojechał odpoczywać na pole golfowe.

Prawdopodobny jest również inny scenariusz. Floryda jest podczas wyborów tzw. swing state, czyli stanem raz bardziej pod dyktando Demokratów, raz Republikanów. Trump chce ten stan zdobyć i bez względu na to, czy faktycznie byłby na miejscu potrzebny, czy nie – sama jego obecność i rezygnacja z wszelkich innych aktywności politycznych mogła mu przynieść profity i wzrost notowań w sondażach.

Foto: Yichuan Cao / AFP

Myśliwiec F-35. Polski resort obrony planuje zakup 32 takich maszyn

Pani ambasador grozi palcem

O tym, że „America first” polscy politycy mogli się przekonać przy okazji prób nakładania kar, w tym finansowych dla należącej do amerykańskiej spółki telewizji TVN. Zdominowana przez PiS Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nałożyła w grudniu 2017 roku prawie 1,5 mln złotych kary za relacjonowanie zeszłorocznego grudniowego kryzysu sejmowego. Według rady materiały stacji TVN24 z czasów grudniowego kryzysu sejmowego "propagowały działania sprzeczne z prawem i sprzyjały zachowaniom zagrażającym bezpieczeństwu".

Niecały miesiąc później „Superwizjer TVN” wyemitował reportaż dot. działalności neonazistów w Polsce. W listopadzie 2018 roku operator kamery z telewizji TVN, który pracował przy materiale o czczeniu urodzin Adolfa Hitlera, sam miał wówczas usłyszeć zarzut propagowania nazizmu. Wszystko z powodu fotografii, na której widać, jak mężczyzna "hajluje" na tle swastyki. Stacja tłumaczyła, że zdjęcie wykonano w trakcie realizacji materiału wcieleniowego.

W tym czasie do mediów wyciekł list ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher do premiera Mateusza Morawieckiego. W liście wyraża swoje "głębokie zaniepokojenie oskarżeniami, które w ostatnim czasie członkowie polskiego rządu kierowali wobec dziennikarzy i zarządu stacji TVN".

Ambasador już na wstępie popełniła błąd w nazwisku szefa rządu, pisząc "Moraweicki", za co spotkała się z krytyką. Podobna pomyłka wkradła się później do nazwiska szefa MSWiA, które zapisano jako "Brudzińksi".

Według obserwatorów sceny politycznej, rząd PiS musi zapewnić amerykańskiemu biznesowi uprzywilejowaną pozycję w naszym kraju. Nie ma bowiem wyboru, jeśli tylko na USA chce oprzeć gwarancje naszego bezpieczeństwa. Ten argument wrócił ze zdwojoną siłą, gdy zastępujący Trumpa podczas obchodów 80. rocznicy II wojny światowej wiceprezydent Mike Pence z zadowoleniem przyjął informację, że giganci cyfrowi nie zapłacą w Polsce podatku. Chodzi o takie spółki jak Google, Facebook, Amazon czy Apple.

Foto: Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta

Georgette Mosbacher, ambasador USA w Polsce

Bez wiz do USA? To sukces Polaków

Wiceprezydent USA zapunktował za to tym, że powiedział, iż „tylko tygodnie dzielą nas od tego, by Polska uzyskała status kraju bezwizowego”. Jednym głównych warunków jest bowiem zejście poniżej trzech proc. odrzuconych wniosków o wizy. Według dostępnych danych Polska jest najbliżej w historii programu wizowego, by cel ten osiągnąć.

Temat wiz wrócił, gdy na stanowisko ambasador USA w Polsce objęła Mosbacher. Dyplomatka zapewniała w mediach, że zniesienie wiz dla Polski nastąpi zanim odejdzie ze stanowiska. Jej kadencja kończy się za dwa lata. Ambasador obietnicę złożyła w przeddzień amerykańskiego Święta Niepodległości.

Objęcie Polski programem bezwizowym to byłby jednak przede wszystkim sukces aplikujących o wizę Polek i Polaków, którzy już w ponad 97 proc. spełniają stawiane przez Amerykanów wymogi.

Przez cztery lata swoich rządów PiS jednokierunkowo bardzo zainwestowało w relacje z USA. Wszystkie inne kraje zostały odstawione na boczny tor, a poważne konflikty z Unią Europejską skończyły się przegraną w sprawie sądów. Dla PiS była to granica, której przekroczyć się nie dało. Bruksela jest na cenzurowanym, więc naturalnym kierunkiem inwestycji okazały się Stany Zjednoczone. Jednakże amerykański pragmatyzm w połączeniu z „America first” i krytyką niektórych działań partii rządzącej pokazuje, że relacje z „Wujem Samem” są szczególne, ale tylko w oczach PiS-u. 

(KT)

Źródło: Onet

Data utworzenia: 30 września 2019 06:03

 



Polityka, ideologia i czystki. .....

Edyta Żemła

19 wrz, 11:59

Po czterech latach rządów PiS armia jest uwikłana w wojny ideologiczne, upolityczniona i osłabiona przez czystki kadrowe. Sprawcą tego rozedrgania był Antoni Macierewicz, były szef MON. Od kiedy urząd sprawuje Mariusz Błaszczak, nastroje trochę się poprawiły. Problemów do rozwiązania w wojsku jest jednak nadal sporo.

Wojsko na ćwiczeniach

  • Rząd PiS rozpoczął reformę armii od bardzo głębokich zmian kadrowych. Prawie codziennie jakiś oficer tracił stanowisko
  • Z jednej strony Macierewicz pozbywał się starszych, z drugiej kupował przychylność młodego wojska podwyżkami i możliwością szybkich karier oraz awansów. Zarobki w armii wzrosły
  • Sztandarowy projekt ministra Macierewicza - Wojska Obrony Terytorialnej - był rozwijany kosztem tradycyjnych wojsk operacyjnych. Ochrzczono go mianem "500 + karabin"
  • W drugiej części rządów PiS Antoniego Macierewicza zastąpił Mariusz Błaszczak. Między ministrami wybuchła mała wojna podjazdowa
  • Tekst jest częścią serii artykułów poświęconych podsumowaniu rządów PiS

Koniec października 2015 r. PiS wygrało wybory. Tekę ministra obrony otrzymał Antoni Macierewicz - polityk barwny, wyrazisty i kontrowersyjny. Znał już resort, ponieważ za pierwszych rządów PiS w latach 2005 -2007 był szefem komisji weryfikacyjnej WSI, wiceministrem obrony i szefem Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

Sposób w jaki Macierewicz przeprowadził reformę wojskowych służb sprawił, że w armii dostał przydomek „krwawy Antoni”. W raporcie z weryfikacji WSI ujawnił nazwiska czynnych agentów. Przeprowadził tam też gruntowną czystkę kadrową. Były szef SKW stał również za oskarżeniem o zbrodnię wojenną siedmiu polskich żołnierzy, którzy ostrzelali w Afganistanie wioskę Nangar Khel. Po dziesięciu latach sąd oczyścił ich z tych zarzutów.

Jesienią 2015 r. część oficerów z niepokojem czekała na rozwój wypadków. Ale nowy minister miał też wśród wojskowych spore grono zwolenników, którym nie podobała się polityka poprzedników, zwłaszcza w zakresie stopniowej likwidacji liczebności armii oraz sposobu, w jaki przeprowadzono reformę systemu dowodzenia.

Podsumowanie rządów PiS - zobacz raport

Jak u Hitchcocka

16 listopada 2015 r. Tomasz Siemoniak, minister obrony za rządów PO jeszcze na dobre nie wyprowadził się z pałacyku przy ulicy Klonowej w Warszawie, kiedy zaczęła się tam wprowadzać nowa ekipa z Macierewiczem na czele. Nie było jednak przekazania obowiązków, omawiania problemów, czy nawet kurtuazyjnej rozmowy. Nowy szef MON nie zamierzał niczego konsultować z poprzednikiem. Miał swoich ludzi i plan, jak zmienić armię. Zaczął od wymiany kadr.

Następnego dnia po objęciu urzędu wezwał na Klonową gen. Bogusława Packa, komendanta Akademii Obrony Narodowej. Generał zjawił się tam późnym wieczorem. Po kilku godzinach czekania - około północy - wszedł do gabinetu szefa MON i po krótkiej wymianie uprzejmości dostał decyzję o zwolnieniu ze stanowiska.

Następnego dnia rano na Klonowej pojawili się gen. Radosław Kujawa, szef Służby Wywiadu Wojskowego i gen. Piotr Pytel, szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Oni również podzielili los gen. Packa.

Zaczęło się więc jak u Hitchcocka – najpierw trzęsienie ziemi, potem napięcie już tylko rosło. Praktycznie codziennie jakiś oficer tracił stanowisko. Niektórzy żegnali się po cichu, o innych, jak o cenionym inspektorze wojsk specjalnych gen. Piotrze Patalongu, czy wybitnym dowódcy GROM-u, płk. Piotrze Gąstale rozpisywały się media.

Jeśli oficera nie dało się zwolnić, był przenoszony do odległych garnizonów. Tak stało się ze specjalistą z dziedziny psychologii wojskowej płk Olafem Truszczyńskim, szefem Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej, który w trybie natychmiastowym został przeniesiony do wojsk pancernych w Żaganiu.

Niektórzy dowódcy o swoim zwolnieniu dowiadywali się przez telefon od szefa departamentu kadr MON lub od wyrastającego powoli na najpotężniejszego po Macierewiczu człowieka w resorcie, Bartłomieja Misiewicza.

- Nikt, kto miał w PESEL-u szóstkę z przodu nie mógł spać spokojnie – mówił jeden z oficerów. W sumie z armią pożegnało się wtedy kilkudziesięciu generałów i kilkuset pułkowników.

– W powojennej historii Polski skala czystki, która została wtedy przeprowadzona w Siłach Zbrojnych nie miała precedensu – komentował w wywiadzie dla Onetu gen. Mieczysław Gocuł, były szef Sztabu Generalnego WP. On sam wraz z najważniejszymi dowódcami m.in. gen. Mirosławem Różańskim, dowódcą generalnym, gen. Adamem Dudą szefem Inspektoratu Uzbrojenia, czy gen. Tomaszem Drewniakiem, inspektorem Sił Powietrznych, odeszli rok później, w 2016 roku.

Dlaczego dopiero wtedy? Powód był banalnie prosty. Kiedy Macierewicz został szefem MON wojsko przygotowywało się do największych cyklicznych ćwiczeń „Anakonda-16”, na których razem z naszymi żołnierzami działało dwanaście tysięcy Amerykanów. Dodatkowo w 2016 r. odbyły się dwie ważne imprezy: szczyt NATO w Warszawie i Światowe Dni Młodzieży w Krakowie. Kierownictwo resortu potrzebowało doświadczonych ludzi. - Macierewicz uznał, że nasze odejście mogłoby zaburzyć któreś z tych przedsięwzięć. To była zimna kalkulacja – mówił gen. Różański w rozmowie z Juliuszem Ćwieluchem, dziennikarzem „Polityki”.

– Wiedziałem, że gdy odejdę przed szczytem NATO, to nazwą mnie tchórzem. Wypowiedzenie złożyłem 4 lipca. Wręczyłem je ministrowi i powiedziałem, że formuła naszej współpracy się wyczerpała – powiedział gen. Gocuł.

Miażdżący audyt i błyskawiczna naprawa armii

Wiosną 2016 roku Antoni Macierewicz przedstawił w Sejmie wyniki audytu Sił Zbrojnych za czasów PO-PSL. Niezwykle krytycznie ocenił działania poprzedniego rządu w odniesieniu do modernizacji technicznej, sposobu uzawodowienia armii czy struktur dowodzenia. Grzmiał, że wojsko ma ograniczone zdolności do opóźniania działań potencjalnego agresora, bez zapewnienia realnych gwarancji udzielenia pomocy sojuszniczej. Krytykował służby kontrwywiadu i wywiadu wojskowego, prokuraturę wojskową oraz część kadry dowódczej. Na koniec stwierdził, że mimo tak wielkich zaniedbań, udało mu się jednak w ciągu zaledwie kilku miesięcy armię naprawić.

Tomasz Siemoniak, były szef MON tak odpowiedział na te zarzuty: - Minister Macierewicz jak Herkules, w ciągu kilku miesięcy wszystko odbudował i teraz armia jest w świetnym stanie.

Po audycie Macierewicz zapowiedział też złożenie szeregu zawiadomień do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstw przez poprzedników. Żadnego jednak nie złożył.

Polityka kija i marchewki

Z jednej strony Macierewicz pozbywał się starszych oficerów, z drugiej kupował przychylność młodego wojska podwyżkami i możliwością szybkich karier oraz awansów. Wzrost uposażeń żołnierzy w latach 2016-2017 sięgnął 6-10 proc., w zależności od stopnia. Co oznacza, że zarobki poszły w górę o kilkaset złotych. Żołnierze nie ukrywali wdzięczności dla nowego szefa MON, tym bardziej, że poprzednia ekipa na lata zamroziła pensje w wojsku.

Sympatii Macierewiczowi w oczach szeregowych przysporzyło też zniesienie ich 12-letniego limitu służby. Wcześniej, jeśli przez okres kontraktu nie awansowali na wyższe stopnie i nie podnosili swoich kwalifikacji, musieli pożegnać się z wojskiem bez emerytury. Od 2016 r. mogą spać spokojnie.

Pieniądze to jednak nie wszytko. Nowy szef MON stworzył system szybkich awansów z pomijaniem wcześniejszych wymogów, jak szkolenia czy kursy oraz odblokował limity awansowe. Czystka kadrowa sprawiła ponadto, że nagle w jednostkach i instytucjach wojskowych do obsadzenia były setki wolnych stanowisk. Oficerowie, którzy przez lata nie awansowali poczuli nagle, że oni też noszą buławę w plecaku.

To była ta jaśniejsza strona księżyca. Szybko okazało się, że jest też ciemna. Nowa rzeczywistość pokazała, że aby awansować oficer musiał być uległy i robić to, co władza każe. A kierownictwo MON testowało uległość dowódców na różne sposoby m.in. wysyłając do jednostek Bartłomieja Misiewicza. Dowódca musiał go przyjmować jak ministra, w przeciwnym razie dostawał wilczy bilet. Testu nie zdało kilku oficerów, na przykład gen. Andrzej Reudowicz. Gdy wszechwładny rzecznik wizytował 12. Dywizję Zmechanizowaną, jej dowódca nie witał go przed bramą lecz w gabinecie. Misiewicz poczuł się na tyle urażony, że aby gen. Reudowicz stracił stanowisko. Przed wyrzuceniem z wojska uchroniło go tylko to, że znaleziono mu miejsce za granicą.

Podobny błąd popełnił płk Zenon Brzuszko, dowódca 21. Brygady Strzelców Podhalańskich. Ten twardziel po trzech misjach, doświadczony dowódca, też poległ podczas wizyty rzecznika w jednostce. Nie przyjął go z honorami, co skończyło się dla niego dymisją i wyjazdem za granicę.

Gen. Różański: - Ludzie bali się Misiewicza, bo czuli, że ma pełne poparcie ministra Macierewicza, a na dodatek nie ma wiedzy, doświadczenia i żadnych hamulców. Mordercze połączenie. Wylecieć mógł właściwie każdy.

W jednostkach wojskowych, które wizytował Misiewicz był przyjmowany jak minister. Żołnierze tak go tytułowali i oddawali mu nienależne honory. Ostro na to zareagował gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojak Lądowych, niezwykle szanowany w armii. - Nie ma mojej zgody na takie zachowanie. Bronię godności munduru i żołnierza polskiego. Nie może być tak, że żołnierze są zmuszani do oddawania honorów - tę kwestię regulują wojskowe przepisy – powiedział, a kilka dni później został zwolniony ze stanowiska doradcy w Wojskowym Instytucie Technicznym Uzbrojenia w Zielonce.

Weekendowi generałowie Macierewicza

Lecz jeśli ktoś był uległy wobec władzy, kariera w armii stała przed nim otworem. Głośnym echem odbiła się na przykład nominacja gen. Tomasza Połucha, na komendanta głównego Żandarmerii Wojskowej. W grudniu 2015 r. Misiewicz na polecenie Macierewicza kierował nocną akcją wejścia żandarmerii do Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu Wojskowego NATO w Warszawie. Sprawa wzbudziła kontrowersje także na arenie międzynarodowej, ponieważ Centrum jest palcówką NATO.

Ówczesny komendant ŻW gen. Piotr Nidecki nie wyraził zgodny na udział żołnierzy w tej - wątpliwej pod względem prawnym, jak się potem okazało - akcji wejścia do Centrum. Zwołał więc odwołany. Jego następca, gen. Połuch nie miał takich wątpliwości. Nie miał też oporów, by przyjeżdżać nocą do jednostki, aby z honorami otwierać Antoniemu Macierewiczowi basen ŻW, bo akurat szef MON lubi pływać. Żandarmeria zorganizowała nawet trampolinę na swoim basenie, bo Macierewicz jest zapalonym skoczkiem do wody.

Ludzi ministra nie można było jednak ot tak awansować. Powinni byli kończyć kursy generalskie, które trwają rok. To podyplomowe studia polityki obronnej prowadzone na Akademii Sztuki Wojennej (ASzwoj). Władze MON wpadły natomiast na pomysł kształcenia przyszłych generałów na kursach weekendowych. To jedyny w NATO przypadek kształcenia generałów na zajęciach niestacjonarnych.

Lista absolwentów tych kursów nigdy nie została oficjalnie ujawniona. Z nieoficjalnych informacji Onetu wynika, że ukończyli je najbardziej zaufani oficerowie Macierewicza m.in. rektor Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu gen. Dariusz Skorupka, dowódca Wojsk Obrony Terytorialnej gen. Wiesław Kukuła czy dowódca Garnizonu Warszawa gen. Robert Głąb, czy sam komendant ASzwoj, gen. Ryszard Parafianowicz.

W wojsku o absolwentach tych kursów mówi się, że to „weekendowi generałowie Macierewicza”. Z drugiej strony tych, którzy zostali przez niego usunięci z armii nazywa się „generałami PO”. Wojsko stało się upolitycznione i podzielone.

– To był czas niepotrzebnych emocji. Zamiast podnoszenia zdolności bojowych zaczęły się ideologiczne wojny między oficerami w służbie, a tymi którzy odeszli. To obniża morale żołnierzy i zaufanie społeczeństwa do systemu bezpieczeństwa państwa – uważa Marek Świerczyński, dziennikarz i analityk spraw wojskowych z „Polityka Insight”.

Niekompetencja i brak przygotowania do służby nowych dowódców zaczęły odbijać się wkrótce na jakości szkolenia żołnierzy. Trudno się dziwić, gdy dowódcą brygady powietrzno-desantowej zostawał nieskaczący oficer, dowódcą wojsk specjalnych oficer z wojsk lądowych, a komendantem największej uczelni wojskowej historyk z doktoratem o żołnierzach wyklętych.

Macierewicz od razu narzucił też armii własną narrację historyczną. Zarządził m.in. przegląd izb tradycji w jednostkach wojskowych. Wkrótce zaczęły z nich znikać pamiątki z czasów PRL, ale też III RP. Z korytarzy dowództw, uczelni i instytucji wojskowych zdejmowano portrety poprzednich szefów. Nagle pojawiali się też nowi patroni - żołnierze wyklęci. Po początkowej fali euforii, zaufanie żołnierzy do cywilnych nadzorców armii zaczęło powoli spadać.

Przyczyniło się do tego również to, że kosztem wojsk operacyjnych szef MON hołubił organizacje proobronne i klasy mundurowe. Z budżetu MON na te cele płynęły wówczas miliony złotych.

Nagle członkowie organizacji militarnych byli zapraszani - bez określenia zadań i przepisów prawnych - na ćwiczenia wojskowe, jak Anakonda -16, czy Dragon-17. Kiedy sojusznicy, którzy współdziałali z polskim wojskiem zorientowali się w pewnym momencie, że są tam osoby niebędące żołnierzami, zgłosili oficjalny sprzeciw do MON.

Współpracę resortu obrony z organizacjami proobronnymi w ubiegłym roku zbadała Najwyższa Izba Kontroli. Raport NIK był miażdżący dla MON. Izba stwierdziła, że zaspokajano głównie potrzeby organizacji proobronnych, a nie resortu obrony narodowej. Wojsko - kosztem szkolenia żołnierzy - musiało członkom tych organizacji i uczniom klas mundurowych udostępniać strzelnice i sprzęt poligonowy. Dane są porażające. Przykładowo, na szkoleniu strzeleckim - organizowanym oczywiście przez armię - członek grupy paramilitarnej dostawał 250 stuk amunicji, uczeń klas mundurowych 60 sztuk, a żołnierz 6 sztuk.

500+ karabin

Także kosztem wojsk operacyjnych Macierewicz budował swój sztandarowy projekt - Wojska Obrony Terytorialnej. Powołał je do życia jako samodzielny, piąty rodzaj sił zbrojnych. Podpisując wiosną 2016 r. ustawę o WOT powiedział, że chodzi o „przywracanie wychowania patriotycznego w naszym społeczeństwie.”

WOT składają się z dowództwa oraz brygad rozsianych po całej Polsce. Docelowo w 2021 r. ma istnieć 17 brygad, w których mają służyć 53 tys. żołnierzy. Dziś w obronie terytorialnej służy ponad 21 tys. żołnierzy, z czego ponad 3 tys. to żołnierze zawodowi, którzy zajmują się szkoleniem oddziałów ochotniczych. Ochotnicy zaś za stawiennictwo na ćwiczeniach raz miesiącu w weekend i za tzw. gotowość dostają 500 zł. Stąd od razu projekt ochrzczono mianem „500+ karabin”.

Misję utworzenia WOT Macierewicz powierzył gen. Wiesławowi Kukule, byłemu dowódcy Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca. Ten czterdziestokilkuletni oficer był wysoko oceniany za dotychczasową służbę w jednostkach specjalnych, jednak po przyjęciu propozycji od Macierewicza spadła na niego lawina krytyki. Wróżono mu też szybką porażkę. Jednak WOT to projekt polityczny. Nie tylko dla Macierewicza był oczkiem w głowie, Mariusz Błaszczak, jego następca też sporo w niego inwestuje.

Dowódca WOT-u dostał więc znaczące fory. Przede wszystkim budżet sięgający ok. 4 mld. zł w ciągu czterech lat. Za sprawą uproszczonej ścieżki zakupów ma dostęp do najnowszego sprzętu i uzbrojenia oraz zielone światło, by z wojsk operacyjnych zabierać najlepszych żołnierzy oferując im awanse i wyższe uposażenia. W tych warunkach gen. Kukuła idzie jak burza, a poparcie dla WOT, zwłaszcza w małych, lokalnych społecznościach rośnie. Z drugiej strony, rację mają krytycy, którzy twierdzą, że WOT budowany jest kosztem wojsk operacyjnych, co prowadzi do osłabienia systemu obronnego państwa.

Niezależnie od finału, nad WOT zawsze będzie krążył cień Macierewicza. Tym bardziej, że były szef MON zachwalając możliwości tych wojsk znacznie je przejaskrawiał twierdząc m.in., że w razie inwazji rosyjskiej „terytorialsi” stawią czoła Specnazowi. „WOT brakuje oddziałów wyposażonych w ciężki sprzęt, który jest zdolny podjąć walkę z ciężkim sprzętem wroga. Nie mają też środków i wsparcia, jak artyleria. To może być jedynie lekka piechota, która w starciu z regularnymi siłami rosyjskimi jest skazana na rzeź” – napisał gen. Waldemar Skrzypczak w swojej książce „Jesteśmy na progu wojny”.

Wojny pałacowe i brak nominacji generalskich

W ciągu pierwszych dwóch lat rządów PiS, cieniem na funkcjonowaniu armii położyła się wojna MON z Pałacem Prezydenckim. Konflikt zwierzchnika sił zbrojnych prezydenta Andrzeja Dudy z ministrem obrony Antonim Macierewiczem przybierał różne fazy. Zaczęło się od tego, że prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego skrytykowało dwa projekty wojskowe przygotowane przez ekspertów Macierewicza: reformę systemu dowodzenia armią i koncepcję budowy WOT.

Na odpowiedź Macierewicza nie trzeba było długo czekać. Podległa mu Służba Kontrwywiadu Wojskowego odebrała certyfikat dostępu do informacji niejawnych gen. Jarosławowi Kraszewskiemu, dyrektorowi Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w prezydenckim BBN-ie. Generał był głównym doradcą wojskowym prezydenta i jednocześnie najbardziej krytycznym recenzentem poczynań MON.

Cios był potężny, ale Andrzej Duda odegrał się już kilka miesięcy później. 15 sierpnia 2017 r. w dniu święta Wojska Polskiego po raz pierwszy od lat nie wręczył nominacji generalskich. Nie zrobił tego też 11 listopada w rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości.

Relacje między MON-em a Pałacem Prezydencki unormowały się dopiero, gdy w styczniu 2018 r. Macierewicza zastąpił były minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak.

Mityczne drony i śmigłowce

Antoni Macierewicz był w armii dość lubiany. Były pieniądze, było trochę populistycznych haseł. Jednak modernizacja techniczna pod jego rządami kulała. Zaczął od unieważnienia przetargu na śmigłowce Caracal, wynegocjowanego jeszcze przez poprzednią ekipę PO-PSL. Jednocześnie zapowiedział nowe postępowanie w sprawie zakupu śmigłowców w trybie pilnej potrzeby operacyjnej. Według jego słów miały to być amerykańskie Black Hawki. Okazało się, że zakup tych maszyn poza procedurami nie jest taki prosty.

Minister się jednak nie zrażał. Publicznie podawał coraz to nowe terminy. Już nawet media przestały brać jego słowa na poważnie. W końcu przedstawiciele resortu obrony zadeklarowali, że zakup śmigłowców dla polskiej armii wcale nie jest najpilniejszą potrzebą operacyjną.

Apogeum kompromitacji w tej sprawie nastąpiło w kwietniu 2017 r. W „Dzienniku Gazecie Prawnej” ukazał się wywiad Magdaleny Rigamonti z szefem komisji smoleńskiej i bliskim współpracownikiem Macierewicza, Wacławem Berczyńskim. Pytany o śmigłowce powiedział: "Nie wiem, czy pani wie, ale to ja wykończyłem Caracale.” Rozpętała się burza. Opozycja złożyła doniesienie do prokuratury i zażądała wyjaśnień. Mieszkający na co dzień w USA Berczyński czym prędzej wyleciał za Atlantyk i w Polsce przestał się medialnie udzielać.

Do historii przejdzie też zapowiedź Macierewicza o zakupie tysiąca dronów dla armii. I tym razem na obietnicach się skończyło. Ekipie Macierewicza udało się jednak kupić samoloty dla VIP-ów. Za dwa Gulfstreamy G-550 i dwa Boeingi 737 MON zapłacił 2,5 mld. zł. Nie obyło się jednak bez kontrowersji. Krajowa Izba Odwoławcza uznała, że MON od początku faworyzował w przetargu na zakup średnich samolotów dla VIP firmę Boeing. Izba zakwestionowała też tryb wyboru tych maszyn z wolnej ręki.

Wojskowe samoloty jak podniebne taksówki polityków

Nowe maszyny trafiły do 1. Bazy Lotnictwa Transportowego w Warszawie. Po ponad roku, gdy wojsko wyszkoliło załogi, samoloty te zaczęły wozić najważniejsze osoby w państwie. I szybko okazało się, że służą politykom, jak podniebne taksówki. Zrobiło się o tym głośno w lipcu 2019 r. po wybuchu afery marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Do mediów trafiły wówczas dokumenty z Dowództwa Generalnego Sił Zbrojnych, z których wynika, że marszałek latał wojskowymi maszynami na Podkarpacie, gdzie mieszka.

Kiedy nowoczesne samoloty dla VIP nie woziły jeszcze najważniejszych osób w państwie do tych celów wykorzystywane były inne wojskowe maszyny – transportowe CASY. Upodobała je sobie zwłaszcza była premier Beata Szydło. W kontekście wojska niepokoi jednak coś innego. Ujawnione afery pokazały, że loty polityków były organizowane szybko, chaotycznie, z pominięciem instrukcji i procedur bezpieczeństwa.

Tymczasem wojsko, które po serii wcześniejszych katastrof lotniczych, w tym tej najtragiczniejszej pod Smoleńskiem niezwykle rygorystycznie przestrzegało zasad bezpieczeństwa, rozluźniło je właśnie, gdy szefem MON został Macierewicz.

Łamanie kręgosłupów lotnikom zaczęło się już pierwszego dnia po objęciu przez niego urzędu. Marek Świerczyński w „Polityce” opisał, jak minister obrony próbował wymusić lot do Brukseli wojskową CASĄ. 16 listopada po godz. 22 oficer w Siłach Powietrznych odebrał telefon z ministerstwa. Szef MON chciał samolotu. I to na rano. Wówczas go nie dostał. Z czasem pokazał jednak oficerom, kto rządzi. To szybko przyniosło tragiczne efekty.

Po pięciu latach bez katastrof znowu rozpoczęła się czarną seria wypadków z udziałem wojskowych maszyn. Do najtragiczniejszego zdarzenia doszło w lipcu 2018 r. pod Pasłękiem. W katastrofie myśliwca MiG-29 zginął młody pilot kpt. Krzysztof Sobański z 22. Bazy w Malborku. Onet ujawnił, że przyczyną jego śmierci była wadliwa modyfikacja fotela katapultowego w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr. 2 w Bydgoszczy. Potwierdził to później również raport komisji badającej przyczyny tej katastrofy. W wypadkach wojsko straciło trzy poradzieckie myśliwce maszyny. Zresztą do dziś MiG-i są uziemione.

Nie lepiej jest z samolotami F-16. Znaczna część najnowocześniejszych myśliwców polskiej armii od kilku miesięcy jest praktycznie uziemiona. Powód? W bazach, w których stacjonują, brakuje techników lotniczych, którzy mogliby na bieżąco naprawiać usterki. Kolejnym problemem jest brak części zamiennych do tych samolotów. Do naprawy znajdujących się w najlepszym stanie maszyn używa się części z pozostałych, pozbawiając je tym samym możliwości latania.

Receptą MON na katastrofalny stan w lotnictwie wojskowym ma być projekt „Harpia”, czyli zakup F-35, samolotów nowej generacji. Mimo optymistycznych zapowiedzi polityków, nic jednak nie wskazuje na to, że program ten będzie można szybko zrealizować.

Problemów związanych z lotnictwem wojskowym jest więcej. Ich rozwiązanie spadło już na barki Mariusza Błaszczaka, który zastąpił Macierewicza w MON. Obecny szef resortu boryka się zresztą nie tylko z problemami w Siłach Powietrznych. Nie lepiej jest w Marynarce Wojennej.

Sposobem na - przynajmniej częściowe - unowocześnienie sił morskich miało być pozyskanie dwóch fregat typu Adelajda, które wycofała z użytkowania australijska armia. W projekt zaangażował się prezydent Duda i minister Mariusz Błaszczak. List intencyjny w tej sprawie politycy mieli podpisać w sierpniu 2018 r. podczas oficjalnej wizyty w Australii. W ostatniej chwili zablokował to jednak premier Mateusz Morawiecki pod wpływem lobby stoczniowego, które obawiało się, że pozyskanie fregat uszczupli ich zamówienia od wojska.

- Jeśli nie pozyskamy jakichś okrętów to w ciągu dwóch i pół roku kilkaset marynarzy będzie mogło łowić jedynie ryby w Bałtyku – komentował sprawę jeden z marynarzy. Sytuacja w marynarce jest bardzo zła.

Brakuje przede wszystkim okrętów podwodnych. Obecnie Marynarka Wojenna ma już tylko dwa 50–letnie okręty podwodne typu Kobben oraz poradziecki okręt ORP "Orzeł", który od 2012 r. jest w remoncie. Prawdopodobnie nigdy nie wróci do służby. 8 czerwca 2018r. w Porcie Wojennym w Gdyni odbyła się uroczystość opuszczenia bandery na okręcie podwodnym ORP "Sokół”. Ówczesny inspektor Marynarki Wojennej, kontradmirał Mirosław Mordel powiedział, że "oddala się perspektywa pozyskania okrętu podwodnego nowego typu". I za te słowa zapłacił stanowiskiem. Tym samym Błaszczak wysłał do oficerów sygnał, by siedzieć cicho, jeśli nie chcą pożegnać się z armia. Z naszych informacji wynika, że morale wśród żołnierzy spada, a narasta frustracja.

Medialny Macierewicz, cichy Błaszczak

Dymisja Macierewicza, związana w dużej mierze z wybrykami jego podopiecznego Bartłomieja Misiewicza była dla wielu, także dla samego zainteresowanego dużym zaskoczeniem. Nie zamierzał się jednak łatwo poddawać. Mimo, że szefem MON został Mariusz Błaszczak, to Macierewicz jako szef komisji smoleńskiej nadal urzędował w pałacyku przy ul. Klonowej. Doszło nawet to tego, że to Błaszczak musiał się stamtąd wyprowadzić. Mało tego, zdarzyło się, że dowódca jednej z brygad WOT zaprosił do siebie na uroczystości Macierewicza, a zapomniał o urzędującym szefie MON.

To sprawiło, że między byłym i obecnym ministrem resortu obrony przez pewien czas toczyła się cicha wojna podjazdowa. Błaszczak sukcesywnie pozbywał się ludzi Macierewicza z resortu i wprowadzał tam swoją ekipę. Podobna czystka nastąpiła też w przemyśle zbrojeniowym. W końcu Misiewicz trafił na wiele miesięcy do aresztu oskarżony o przekręty finansowe, a były szef MON i komisja smoleńska na ul. Kolską.

Różnic w sprawowaniu urzędu między oboma politykami można zaleźć wiele. Przede wszystkim Macierewicz był bardzo aktywny w mediach. Błaszczak rozmawia z dziennikarzami dużo rzadziej, głównie w TVP i Polskim Radiu. Nie ma rzecznika, a osoby pracujące w biurze prasowym MON do niedawna nie chciały się nawet przedstawiać.

Cisza medialna nie oznacza jednak, że Błaszczak nie zmienia armii. Jednym z jego głównych projektów jest budowa 18. dywizji zmechanizowanej. Tworzy ją gen. Jarosław Gromadziński, namaszczony przez ministra na dowódcę. Dywizja ma wypełnić lukę w obronie wschodniej części kraju i stać się jedną z najsilniejszych w Wojsku Polskim. Do tego jednak daleka droga.

Błaszczak systematycznie też próbuje modernizować armię kupując w polskim przemyśle systemy Rak, Krab, Homar. W końcu to również on podpisał umowy na zakup czterech śmigłowców AW101 dla Marynarki Wojennej i czterech śmigłowców S-70i Black Hawk dla Wojsk Specjalnych.

Burzę wywołał zaś podpisany przez niego kontrakt dla polskiego przemysłu obronnego na remont starych czołgów T-72. Bliższych szczegółów MON nie podało. Dziennikarze branżowi spekulują, że może chodzić o ponad 300 pojazdów. Fachowcy wskazują, że te remonty nie podniosą wartości bojowych wiekowych poradzieckich czołgów. Wygląda jednak na to, że nie o to chodziło. Główną przesłanką do podpisania tego kontraktu było zachowanie miejsc pracy w spółkach zbrojeniowych.

- My w mediach bardzo mocno koncentrowaliśmy się na tym, co robił Antoni Macierewicz, a okazało się że to Mariusz Błaszczak wygrał na wielu polach. Choć jego projekty dotyczące armii również można krytycznie oceniać – podsumowuje Marek Świerczyński.

Źródło: Onet

Data utworzenia: 19 września 2019 11:59

 

 

 


17 września 1939 roku Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich napadł na Polskę.

 

            17 września 1939 roku Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich napadł na Polskę. Było to zgodne z radziecko-niemieckimi ustaleniami, zawartymi niecały miesiąc wcześniej w pakcie Ribbentrop-Mołotow. Atak ZSRR był nożem wbitym w plecy państwu polskiemu, gdyż przekreślał jakiekolwiek szanse na obronę kraju, napadniętego wcześniej przez hitlerowskie Niemcy. Jednak sowiecka propaganda przez dekady ukrywała i zakłamywała prawdę o tamtych tragicznych wydarzeniach. Podobnie czyni współczesna Rosja, a wielu jej mieszkańców nawet nie wie, co wydarzyło się 17 września 1939 roku.


Rosjanie nawet o tym nie wiedzą! PAP

Blisko połowa (44 procent) Rosjan nie wie, co wydarzyło się 17 września 1939 roku - informowało dwa lata temu Analityczne Centrum Jurija Lewady. Tylko 10 procent badanych wiedział, że doszło wtedy do "rozbioru Polski pomiędzy hitlerowskimi Niemcami a Związkiem Radzieckim według tajnego protokołu do paktu Ribbentrop-Mołotow". To bardzo mało, szczególnie gdy zestawi się to z 8 procentami respondentów, którzy mieli stwierdzić, że "ZSRR 17 września 1939 roku wyciągnął rękę pomocy ludności zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy".

Różna jest również ocena samego paktu Ribbentrop-Mołotow, który podpisano niecały miesiąc przed radziecką agresją na Polskę. Polacy mówią o nim, jako o zdradzie, ale połowa Rosjan... popiera go.

 

17 września 1939 roku: agresja czy bratnia pomoc?

Podejście do wydarzeń sprzed 80 lat jest uwarunkowane m.in. minionym ustrojem Rosji. W czasach ZSRR obowiązującym stanowiskiem było to mówiące o "bratniej pomocy ludności zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy".

Kiedy zmienił się system polityczny naszych wschodnich sąsiadów, tylko nieznacznie zmieniła się retoryka dotycząca tamtych zdarzeń. Owszem, mówi się o "radzieckiej inwazji na Polskę" lub "polskim pochodzie Armii Czerwonej", ale podkreśla się, że Związek Radziecki został do tego niemalże zmuszony. I to - jak twierdzi część rosyjskich historyków - m.in. przez Polskę, która miała szukać sojuszu z III Rzeszą. Pakt Ribbentrop-Mołotow był więc zagraniem strategicznym, odsuwającym widmo... polsko-niemieckiego ataku na ZSRR.

"Polska znajduje się w strefie bloku faszystowskiego, próbując zachować względną samodzielność swojej polityki zagranicznej" - czytamy w jednym z opublikowanych niedawno przez Rosję sowieckich dokumentów z marca 1938 roku. A konkretnie w raporcie ówczesnego dowódcy sztabu generalnego Armii Czerwonej Borysa Szaposznikowa, który opisywał w nim rzekome plany polsko-niemieckiego ataku na Związek Sowiecki.

I choć raport ten był pisany jedynie na podstawie domysłów Szaposznikowa, to jego niedawne opublikowanie jest przez Rosjan przedstawiane jako "obrona prawdy historycznej". "Prawdy", która przez wielu Polaków jest z kolei odbierana jako próba fałszowania historii czy zrzucania z siebie odpowiedzialności za agresję.

Kiedy wybuchła wojna?

17 września nie funkcjonuje w rosyjskiej świadomości jako ważna data. Rosjanie szczególną wagę przywiązują bowiem do 22 czerwca 1941 roku, gdy III Rzesza zaatakowała ZSRR. 17 września spychany jest zaś w odmęty niepamięci, m.in. ze względu na negatywne oceny, które wystawiają mu zagraniczni historycy. Rosjanie wolą opisywać ten dzień jako "bratnią pomoc", a nie brutalną napaść na sąsiadów.


Autor: MMM /tbe





80 ROCZNICA WYBUCHU II WOJNY ŚWIATOWEJ

Potencjał militarny Polski i Niemiec w dniu wybuchu II wojny światowej – czy nasz kraj mógł zatrzymać niemiecką machinę wojenną?

Tomasz Mileszko  30 sie, 08:05


Foto: Shutterstock
1 września 1939 roku nazistowskie Niemcy rozpoczęły drugą wojnę światową. Polska była pierwszym krajem na drodze niemieckiej machiny wojennej, która w tamtych czasach wyprzedzała właściwie cały świat. Czy w takiej sytuacji nasz kraj mógł zatrzymać hitlerowską armię?

                 Polska była pierwszym praktycznym testem nowej strategii niemieckiej armii, czyli tzw. Blitzkriegu - wojny błyskawicznej w dużej mierze opierającej się na wykorzystaniu sił pancernych. Nasz kraj idealnie nadawał się do przetestowania owej innowacyjnej, jak na tamte czasy, strategii. Polsko-niemiecka granica była nie tylko bardzo długa, dodatkowo zachodnia część naszego kraju znajdowała się niejako w niemieckich kleszczach. Pamiętajmy bowiem, że w 1939 roku Polska graniczyła od północy także z niemieckim terytorium Prus Wschodnich. Warto też przypomnieć, iż po zajęciu Czech i Moraw przez Niemcy w marcu 1939 roku, polsko-niemiecka granica jeszcze się wydłużyła i w dniu rozpoczęcia wojny wynosiła grubo ponad dwa tysiące kilometrów.

Polskiej armii nie pomagały też uwarunkowania geograficzne. Od zachodu nasz kraj nie posiadał żadnych naturalnych granic, które mogłyby utrudnić manewry niemieckiej armii. Na dodatek nasz kraj nie dysponował na tym obszarze większymi fortyfikacjami, których brak wynikał ze strategii obronnej polskiego dowództwa.



Foto: Wikimedia Commons              Mapa II Rzeczpospolitej Polskiej

Nie można też zapomnieć o czynnikach politycznych i historycznych. Jeśli II Rzeczpospolita szykowała się bowiem na wojnę, to raczej od wschodu i dopiero na początku 1939 roku, gdy zagrożenie ze strony III Rzeszy stało się realne, Polska przyjęła plan obrony po zachodniej stronie swoich granic. A nawet on w dużej mierze opierał się na sojuszu z Francją i Wielką Brytanią oraz założeniem neutralności Związku Radzieckiego. Dziś wiemy jednak, iż plany polskiego dowództwa były tworzone w sytuacji niepełnej wiedzy o decyzjach tych trzech nacji. W lipcu 1939 roku, podczas konferencji sztabów generalnych Francji i Wielkiej Brytanii, oba kraje doszły do wniosku, iż "los Polski będzie zależał od ostatecznego wyniku wojny, a nie od tego, czy Francja i Wielka Brytania zdołają odciążyć Polskę na samym początku wojny". Polska nie posiadała też wiedzy o tajnym załączniku do paktu Ribbentrop-Mołotow między Niemcami i Związkiem Radzieckim, który zakładał m.in. terytorialny rozbiór Polski. A o którym wiedziała zarówno brytyjska, francuska oraz amerykańska dyplomacja jeszcze przed wybuchem wojny.

W swojej książce "Wielkie mocarstwa wobec Polski: 1919–1945 od Wersalu do Jałty", Jan Karski pisze:

(...) Polacy mieli odmienny pogląd na sytuację. Nie zrozumiawszy śmiertelnej powagi i znaczenia żądań Hitlera, przecenili własną siłę militarną i nie docenili siły Niemiec. Ale nie zrozumieli także strategii i motywów Wielkiej Brytanii i Francji. Wzięli dosłownie brytyjskie i francuskie zobowiązania. Myśleli kategoriami sojuszu angielsko-francusko-polskiego. Łudzili się, że wystarczy taki sojusz, aby przelicytować bluff Hitlera i zapobiec wojnie. A jeśli Hitler ją rozpocznie, równoczesna riposta Wielkiej Brytanii, Francji i Polski, riposta na lądzie, morzu i w powietrzu rzuci Niemcy na kolana. Pomimo swoich obaw i podejrzeń wobec Moskwy, nie uważali współpracy militarnej i politycznej z Rosją za konieczną. Wbrew intencjom Londynu i Paryża zachodnie gwarancje i zobowiązania tylko umacniały ich w tych założeniach


F

Foto: Narodowe Archiwum Cyfrowe    Polsko-brytyjskie rozmowy sztabowe, lipiec 1939 roku. Widoczni Edward Śmigły-Rydz i Edmund Ironside

Pytanie zatem czy w tak niefortunnej sytuacji geograficznej i politycznej nasz kraj mógł z powodzeniem stawić czoła niemieckiej agresji? Wydaje się, że było to zadanie z cyklu niemożliwych do wykonania o czym przekonują też liczby polskich i niemieckich sił zbrojnych. Nie wspominając już nawet o ataku Związku Radzieckiego, który nastąpił 17 września i który przypieczętował losy kampanii wrześniowej.

W 1939 roku stan militarnego potencjału Niemiec i Polski można przedstawić na podstawie liczby dywizji (jedna dywizja to od 12 do 25 tysięcy żołnierzy), które mogły zmobilizować oba kraje. Przeciwko stu dywizjom piechoty (z których ponad 40 uczestniczyło w ataku na Polskę) i sześciu dywizjom pancernym Niemiec, siły Polski były na poziomie 30 dywizji piechoty, 12 brygad kawaleryjskich i jednej brygady pancerno-motorowej. Dodatkowo, wybuch wojny nastąpił w samym środku planu rozbudowy i modernizacji sił zbrojnych II Rzeczpospolitej. Nasz kraj dopiero w okolicach 1942 roku miał dysponować armią o potencjale zbliżonym do czołowych europejskich nacji z większą liczbą ręcznych i ciężkich karabinów maszynowych, granatników, karabinów przeciwpancernych oraz dział polowych.



Foto: Muzeum Warszawy     Polski czołg 7 TP w czasie kampanii wrześniowej

W sumie polskim siłom zbrojnym udało się zmobilizować do obrony prawie milion żołnierzy, którzy mieli stawić czoła niemieckiej armii w sile około 1,5 mln walczących. Polscy żołnierze musi zresztą radzić sobie nie tylko z większą liczbą wroga, ale także ze znacznie lepiej wyposażonym i wyszkolonym przeciwnikiem. Nasze siły zbrojne miały do dyspozycji około 900 pojazdów pancernych: 300 czołgów lekkich, z czego tylko 130 z nich stanowił nowoczesny model 7-TP, około 600 czołgów rozpoznawczych i około 100 samochodów pancernych. Niektóre źródła podają zaś jeszcze mniejszą liczbę zaledwie 500 czołgów i tankietek. Z kolei hitlerowcy wystawili około 2700 czołgów stanowiących trzon niemieckiej armii oraz główny element jej ofensywnych działań. Polakom brakowało także transporterów opancerzonych, broni przeciwpancernej i przeciwlotniczej, a o stanie naszych sił niech najlepiej świadczy fakt, iż ważnym elementem obrony miały być także oddziały kawaleryjskie.

Równie duże dysproporcje dotyczyły wojsk powietrznych. We wrześniu 1939 roku niemieckie Luftwaffe dysponowało tysiącem myśliwców i około tysiącem bombowców. Dla porównania, polska armia mogła się pochwalić 390 samolotami bojowymi i około setką samolotów pomocniczych. Dodatkowo, w dużej mierze były to maszyny przestarzałe względem niemieckich konstrukcji. Oczywiście główną siłą Wehrmachtu były jednak siły naziemne – piechota i jednostki pancerne. Standardowa niemiecka dywizja piechoty składała się z 442 karabinów maszynowych, 135 moździerzy, 72 sztuk broni przeciwpancernej oraz 24 haubic i właściwie pod każdym względem przewyższała wyposażenie standardowej polskiej dywizji piechoty.




Foto: Wikipedia  Messerschmitt Bf 109 - podstawowy myśliwiec Luftwaffe
w czasie II wojny światowej

Dodatkowo, Niemcy, jako pierwsza armia na świecie, dysponowała dywizjami pancernymi stanowiącymi kluczowy element Blitzkriegu. Pomysł wojny błyskawicznej polegał bowiem na izolowaniu sił przeciwnika przy użyciu czołgów uderzających głęboko we wrogie terytorium, z którymi następnie rozprawiała się piechota przy aktywnym wsparciu lotnictwa atakującego linie zaopatrzeniowe i komunikacyjne na tyłach wrogiej armii.

Biorąc zatem uwagę czynniki polityczne i geograficzne, plan obronny polskiego dowództwa oraz liczebność i uzbrojenie polskiej armii można bez obaw stwierdzić, iż nasz kraj nie był w stanie w pojedynkę powstrzymać niemieckiej agresji w 1939 roku. Zresztą, polskie dowództwo nawet nie zakładało takiego scenariusza licząc, na wspominaną wyżej, pomoc ze strony Francji i Wielkiej Brytanii oraz neutralność Związku Radzieckiego. Tymczasem już po kilkunastu dniach kampanii wrześniowej było jasne, iż nasz kraj będzie pierwszą ofiarą hitlerowskiej machiny wojennej.

 




APEL
Federacji Stowarzyszeń Służb Mundurowych Rzeczypospolitej Polskiej.

 

Warszawa, 23 sierpnia 2019 r.

Koleżanki i Koledzy!

Policjanci, Żołnierze, Funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Służby Wywiadu Wojskowego, Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Straży Granicznej, Służby Ochrony Państwa, Państwowej Straży Pożarnej, Służby Więziennej oraz wszyscy emeryci w stanie spoczynku!

            Zbliżają się wybory do Sejmu i Senatu Rzeczypospolitej Polskiej. W dniu 13 października 2019 r. nasi rodacy będą wybierać swoich przedstawicieli - Posłów i Senatorów na kolejną 4-letnią kadencję. Udział w tych wyborach to nie tylko prawo, ale też obywatelski obowiązek pozwalający wyrazić wolę co do przyszłego kształtu Polski. Tym razem będą to wybory, które zadecydują na lata, o przyszłym modelu naszej Ojczyzny. Wyborów takich nie mieliśmy od 4 czerwca 1989 r., kiedy to została zapoczątkowana transformacja ustrojowa i budowa państwa demokratycznego osadzonego w ustawodawstwie i kulturze zachodu.

            Jako byli policjanci, żołnierze i funkcjonariusze, którzy swoje życie zawodowe poświęcili służbie dla bezpieczeństwa Rzeczypospolitej oraz jej obywateli, widzimy postępującą erozję zasad demokratycznego państwa prawa spowodowaną partyjniacką polityką obecnej ekipy rządzącej. Dostrzegamy intencjonalne wykluczanie kolejnych grup społecznych a tym samym postępującą dezintegrację społeczeństwa w myśl zasady „dziel i rządź”. Widzimy ostentacyjne łamanie Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej i praw człowieka. Wiele naszych Koleżanek i Kolegów zostało dotkniętych ustawą represyjną z 16 grudnia 2016 r., rażąco sprzeczną z Konstytucją i uchwaloną w warunkach urągających zasadom demokratycznego państwa prawnego. Tym samym rządzący dopuścili się bezprecedensowego aktu ustawowego barbarzyństwa pozbawiając dziesiątki tysięcy emerytów i rencistów mundurowych, a także ich bliskich środków do godnego życia.

 

   Koleżanki i Koledzy!     

 

            W takich warunkach Federacja Stowarzyszeń Służb Mundurowych Rzeczypospolitej Polskiej apeluje do Was o masowy udział w wyborach 13 października 2019 r. Im więcej Naszych, mądrze oddanych głosów, tym większa szansa na rozumną, odpowiedzialną, uczciwą i kompetentną władzę. To szansa na powrót naszego Kraju do europejskiej rodziny państw szanujących zasady demokracji i prawa.

            Stając przed urną wyborczą popierajmy kandydatów tych komitetów wyborczych (partii i ugrupowań politycznych), które deklarują przywrócenie w Polsce rządów prawa. Pamiętajmy o politykach, którzy współtworzyli komitet obywatelski i jego projekt ustawy o zmianie ustawy represyjnej, a także tych, którzy popierali go, dając temu wyraz w głosowaniu na sali sejmowej. Ludzi tych znajdziemy na listach Lewicy, Koalicji Obywatelskiej a nawet Koalicji Polskiej.  

            Naszych kandydatów na parlamentarzystów wspierajmy aktywnie. Włączajmy się w ich kampanie wyborcze i dajmy z siebie co najlepsze, naszą energię, determinację oraz wiarę w zwycięstwo wyborcze. Pomagając Im, pomagamy Polsce!

Jak nigdy wcześniej aktualne staje się wezwanie WSZYSTKIE RĘCE NA POKŁAD!

 

                                                                        Zarząd FSSM RP



 




15 sierpień 2019-Święto Wojska Polskiego.




                         Centralne obchody Święta Wojska Polskiego, organizowane co roku 15 sierpnia w Warszawie, tym razem odbyły się w Katowicach.

              Tegoroczne obchody Święta Wojska Polskiego, których zwieńczeniem była popołudniowa defilada wojskowa, odbywają się w Katowicach w związku z setną rocznicą wybuchu I powstania śląskiego - jednego z trzech powstańczych zrywów, które doprowadziły do włączenia części Górnego Śląska do Polski w 1922 roku.

 Prezydent Andrzej Duda w Katowicach podczas obchodów Święta Wojska Polskiego wręczył nominacje pięciu oficerom Wojska Polskiego na stopnie generalskie oraz stopień admiralski.

Na stopień generała dywizji zostali mianowani gen. bryg. Sławomir Kowalski - dowódca Centrum Operacji Lądowych - dowódca Komponentu Lądowego oraz gen. bryg. Krzysztof Radomski, dowódca 16. Dywizji Zmechanizowanej.

Na pierwszy stopień generalski - generała brygady - zostali mianowani pułkownicy Artur Jakubczyk - zastępca dowódcy 18. Dywizji Zmechanizowanej i Krzysztof Walczak - dowódca 3. Skrzydła Lotnictwa Transportowego.

Na stopień kontradmirała został mianowany dowódca 8. Flotylli Obrony Wybrzeża komandor Piotr Nieć.

Prezydent podczas swojego przemówienia  mówił o doniesieniach medialnych dotyczących możliwości obniżenia wojskowych emerytur.

„- Nigdy nie podpiszę ustawy, która będzie godziła w to, co otrzymują ci, którzy służyli Rzeczypospolitej i w ich najbliższych, którzy po nich pozostali. Gwarantuję to dzisiaj i mówię to z całą mocą i całą odpowiedzialnością. Było to wstrętne pomówienie, albowiem nie ma w tej chwili żadnych takich planów, ani założeń, aby cokolwiek takiego było przewidywane „- mówił prezydent.

 

Ostatni pomysł resortu obrony jest następujący: żołnierze nie będą musieli ukończyć 55 lat, aby przejść na emeryturę. Wystarczy jedynie 25 lat służby. Wcześniej MON rozpoczął akcję "Zostań żołnierzem Rzeczypospolitej", która polega na tym, że zimą w górach, a latem nad morzem pojawiły się tzw. wojskowe zespoły mobilne, aby werbować chętnych do wojska.

Zachęty kierowane są też do studentów, którzy w ramach Legii Akademickiej w trakcie nauki mogą zaliczyć podstawową służbę wojskową. W tym roku MON, jak podaje Rzeczpospolita, podniósł też pensje żołnierzom oraz cywilom. Z danych resortu obrony wynika, że średnia pensja żołnierzy wynosi teraz 5530 zł brutto.

Ponad pięć tys. wakatów

Jak wynika z raportu opublikowanego przez NIK „przeciętne zatrudnienie w przeliczeniu na pełne etaty w 2018 r. wyniosło 147 tys. 259 osób" (dane nie obejmują Służby Wywiadu Wojskowego). Wprawdzie zatrudnienie było wyższe w porównaniu z końcem 2017 r. o 3907 osób, czyli o 2,7 proc., ale to i tak za mało w stosunku do oczekiwań MON.

Na koniec 2018 r. zatrudnionych było 104 tys. 946 żołnierzy zawodowych. NIK dodaje, że nieobsadzonych pozostało aż 5688 stanowisk.

 

 




Mija 75 lat od wybuchu Powstania Warszawskiego

              Członkowie 42  Koła ZŻWP uczestniczyli w obchodach 75 Lecia Wybuchu Powstania Warszawskiego. Byliśmy  przy Pomniku Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej oraz o 17-tej  „GODZINA W” przy Pomniku GLORIA VICTIS na cmentarzu Wojskowym na Powązkach

                       Wysłuchaliśmy m.in. przejmującego wystąpienia prof. Leszka Żukowskiego, prezesa Zarządu Głównego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.  W Jego wypowiedzi mocno zaakcentowany został nw. fragment:

A ojczyzna ta to nie tylko miejsce na ziemi, ale również rodacy. Rodacy kochający Polskę, pracujący dla niej i gotowi dla niej nawet oddać życie. Współcześnie do harcerstwa należy tylko część młodzieży i jej postawa i zachowanie, aktywność w wolontariacie zasługuje na uznanie, wdzięczności i pochwałę. Ale to tylko część, znacznie większa część młodego pokolenia preferuje życie w sieci i hejt. Nie wolno dzielić społeczeństwa (...) walczyliśmy o Polskę i byliśmy gotowi do najwyższych poświęceń dla wszystkich rodaków ”


     

 






Z okazji Naszego Święta wszystkim żołnierzom  i sympatykom WOP zarząd Koła nr 42 im. WOP składa najserdeczniejsze życzenia !!!


 

 




             

           OBCHODY 74 ROCZNICY UTWORZENIA WOJSK OCHRONY
POGRANICZA (14-15 CZERWCA)
ORAZ 38 ROCZNICY UTWORZENIA ORGANIZACJI MAZOWIECKIEJ

 

 Stosownie do wytycznych Prezydium Mazowieckiego Zarządu Wojewódzkiego ZŻWP w sprawie zasad wyróżniania członków Organizacji Mazowieckiej, w związku ze zbliżającymi się rocznicami 74 rocznicy utworzenia Wojsk Ochrony Pogranicza (10 czerwca) oraz 38 rocznicy utworzenia Organizacji Mazowieckiej (14 czerwca) następujący członkowie Koła nr 42 zostali wyróżnieni Krzyżami ZŻWP oraz dyplomami jubileuszowymi:

 Złotym Krzyżem ZŻWP:

- ppłk. Tadeusz SZYSZKO         

- płk Zdzisław BARAŃSKI       -


Srebrnym Krzyżem ZŻWP:

- por Edmund Chiliński           

- płk Edward Kędzierski           

 

Brązowym Krzyżem ZŻWP:

- Pani Felicja Jurasek               

- płk Eugeniusz Musiński          

-ppłk Stanisław Kukowski        

- płk Mieczysław Racinowski 

 Wyróżnieni listem gratulacyjnym:

1.       Z okazji 90 –lecia urodzin:

- ppłk. Tadeusz SZYSZKO 

 

2.       W związku z jubileuszem 85-lecia:

- por. Marian BALCER  

 

3.       W związku z jubileuszem 80-lecia:

- płk Eugeniusz KLIMAS

 

 

 

 

 

 





                      Prezes Związku Żołnierzy Wojska Polskiego płk Marek Bielec przesłał do Prezydenta RP Pana Andrzeja Dudy pismo w sprawie usuwania z przestrzeni publicznej pomników i tablic pamiątkowych żołnierzy 1. i 2. Armii Wojska Polskiego.


            Wśród wymienionych w piśmie przykładów jest zamiar likwidacji pomnika usytuowanego na terenie koszar Karpackiego Oddziału Straży Granicznej w Nowym Sączu, poświęconego 109 żołnierzom Wojsk Ochrony pogranicza poległym w latach 1945-1947 w ochronie granicy państwowej.

 
















16 maja przypada Święto Straży Granicznej. Podczas obchodów wręczone zostały m.in awanse generalskie nadane przez Prezydenta RP.

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda, na wniosek ministra spraw wewnętrznych i administracji Joachima Brudzińskiego, nadał stopnie generalskie oficerom Straży Granicznej. Komendant główny Straży Granicznej gen. bryg. Tomasz Praga otrzymał awans na stopień generała dywizji SG.  Do stopnia generała brygady SG zostało  awansowanych czworo oficerów, w tym pierwsza kobieta w historii formacji – zastępca komendanta głównego
płk Wioleta Gorzkowska.

Wręczenie nominacji przez Prezydenta RP odbyło się 17 maja br. w Belwederze podczas obchodów Święta Straży Granicznej, które wypada 16 maja.

 Na stopień generała dywizji SG mianowany został:

  • generał brygady SG Tomasz Praga – Komendant Główny Straży Granicznej.

Na stopień generała brygady SG mianowani zostali:

  • pułkownik SG Wioleta Gorzkowska – Zastępca Komendanta Głównego SG;
  • pułkownik SG Grzegorz Biziuk – Komendant Podlaskiego Oddziału SG;
  • pułkownik SG Robert Rogoz – Komendant Bieszczadzkiego Oddziału SG;
  • pułkownik SG Jacek Szcząchor – Komendant Nadbużańskiego Oddziału SG.
 
 
 


 

        W dniach 8-10.05.2019 w Warszawie na terenie Centrum Expo XXI przy ulicy Pradzyńskiego 12/14 odbywały się Międzynarodowe Targi Techniki Wyposażenia Słuzb Policyjnych oraz Formacji Bezpieczeństwa Państwa "EUROPOLTECH 2019.
Członkowie Koła nr 42 wzięli udział w zwiedzaniun stoisk firm z  ciekawym wyposażeniem na terenie targów.




Dnia 27 kwietnia 2019 roku w ITWL (Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych) odbył się zorganizowany przez Mazowiecką Organizację ZŻWP nadzwyczajny XI Zjazd Delegatów,  poświęcony  wyborowi nowego prezesa MWZŻWP.  Ma to zwiazek z rezygnacją z tej funkcji  płk. A. Sawickiego .

                 Zjazd otworzył pełniący obowiązki prezesa MWZŻWP  ppłk Artur Malinowski. Powitał delegatów, prezesów kół oraz zaproszonych gości, oraz zapoznał zebranych zporządkiem obrad. Zarząd Główny reprezentował Sekretarz Generalny Zarządu Głównego ZŻWP płk Henryk Budzyński.
             Po wysłuchaniu hymnu związku i uczczeniu minutą ciszy zmarłych członków  przystąpiono do wyboru Prezydium Zjazdu, Komisji Mandatowej, Wyborczej i Skrutacyjnej.     
Przewodniczący prezydium zjazdu zapoznał uczestników z Regulaminem Zjazdu.                   

Na stanowisko Prezesa zarekomendowany został dotychczasowy Sekretarz, ppłk. Artur Malinowski.                      

                   Wobec braku innych kandydatów przystąpiono do wyborów.  Po podliczeniu głosów ogłoszony został wynik.
                         Prezesem MWZŻWP wybrany został ppłk Artur Malinowski.

 



              Wszystkim Członkom oraz Sympatykom 42 Koła ZŻWP im. WOP

     życzymy zdrowych i spokojnych Świąt Wielkanocnych 


  
Witam,
                     W dniu 28.03.2019 r.  grupa żołnierzy nieistniejacej już formacji Wojsk Ochrony Pogranicza wzięła udział w ostatniej drodze na wieczny patrol graniczny Śp. płk. Jana Ćwika, kolegi ze wspólnej służby w tym wspaniałym rodzaju Sił Zbrojnych. Wśród żegnających byli też członkowie naszego 42 Koła im. WOP Związku Żołnierzy Wojska Polskiego.
 
Autor zdjęcia płk E. Musiński


Szanowni Państwo,

                    W nawiązaniu do informacji  przekazywania spraw dotyczących "ustawy > represyjnej" do Sądów Okręgowych na terenie kraju uprzejmie proszę o:

  - ustalenie na kiedy wyznaczone są w najbliższym okresie czasu

     (luty, marzec, kwiecień) wokandy w tych sprawach.

  - proszę równocześnie o dotarcie do osób represjonowanych,

    których te sprawy dotyczą.


                    Informacje te  będą pomocne przy wsparciu prawnym dla osób represjonowanych.

 

 Przypominam, że dla kilkudziesięciu (pierwszych spraw) wsparcie obiecał Rzecznik Praw Obywatelskich ( jesteśmy z A.Bodnarem na bieżąco w kontakcie);
> - wsparcie w pierwszych sprawach obiecała również Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
>
> Jednocześnie proszę zweryfikować czy w.wym. sprawy prowadzone są do
> "ustawy represyjnej" z 2009 r. czy 2016 r., gdyż w kilku przypadkach "optymizm wyrażony pozytywnym wyrokiem" dotyczył rozpoznania sprawy obniżenia świadczeń emerytalno-rentowych przez ustawę z 2009 r.
> Informacje proszę przekazywać bezpośrednio na adres: sekretaria@fssm.pl,
> zespol.prawny@fssm.pl.
>

> Z poważaniem,
> Zdzisław Czarnecki
> Prezydent FSSM RP



Mundurowi sprzed 1999 r. po przejściu do cywila płacą składki do ZUS bez prawa do świadczenia. Może się to zmienić.

 

 

24.01.2016 r

Sąd Najwyższy wydał w czwartek wyrok, który może być długo wyczekiwaną rewolucją dla dziesiątek, jeśli nie setek tysięcy emerytowanych żołnierzy, policjantów i funkcjonariuszy innych służb państwowych, którzy na wspólnych zasadach mają wyliczane emerytury. Problem w tym, że wszyscy ci, którzy zaczęli służbę przed 1999 r., po odejściu do cywila mają prawo tylko do jednej emerytury, nawet gdy po zdjęciu munduru zatrudnili się już jako pracownicy i latami opłacali składki do ZUS.

SN stwierdził, że mogą oni być nierówno traktowani w stosunku do mundurowych, którzy służbę zaczęli 1 stycznia 1999 r. Młodsze roczniki po odejściu ze służby mogą bowiem wypracować drugą emeryturę z ZUS i pobierać oba świadczenia równolegle.

– Jeżeli Sąd Najwyższy uważa, że prawo powinno być jednakowe dla wszystkich, to jesteśmy jak najbardziej za tym – mówi komandor Wiesław Banaszewski, przewodniczący konwentu dziekanów korpusu oficerów zawodowych. – Większość wojskowych stara się wypracować pełną wysługę lat, aby otrzymać jak najwyższą emeryturę. Gdy odchodzą ze służby w wieku 50–60 lat, są w pełni aktywni i starają się szukać pracy na rynku cywilnym.

TRUDNY WYBÓR

Korzystny dla mundurowych wyrok zapadł w sprawie emerytowanego wojskowego, który przez prawie 25 lat służył w wojskach lotniczych. Po odejściu ze służby przepracował kolejne 23 lata. Prowadził własną działalność, ale głównie pracował w tym czasie na etacie. Na koncie ZUS uzbierał przeszło 350 tys. zł składek.

Gdy w 2015 r. uzyskał wiek emerytalny, złożył papiery do ZUS z wnioskiem o wyliczenie cywilnej emerytury. Zakład wyliczył mu 1800 zł świadczenia, jednak zawiesił jego wypłatę na podstawie art. 95 ustawy o emeryturach i rentach z FUS. Ten przepis mówi, że osoby przyjęte do służb mundurowych przed 1 stycznia 1999 r. mogą pobierać w takim przypadku tylko jedno świadczenie – wyższe lub wybrane przez ubezpieczonego.

Wojskowy nie zgodził się z decyzją ZUS i złożył odwołanie do sądu. Zarówno w pierwszej, jak i drugiej instancji sądy powszechne wydały dla niego niekorzystne wyroki, odmawiające prawa do wypłaty drugiego świadczenia.

Wszystko się zmieniło, gdy sprawa dotarła do Sądu Najwyższego.

– W praktyce okazało się, że kilkaset tysięcy złotych składek zebranych przez ubezpieczonego na koncie w ZUS nie ma żadnego wpływu na wysokość jego świadczenia – tłumaczył Sławomir Lisiecki, warszawski adwokat podczas rozprawy przed SN. – Uważam, że art. 95 ustawy o emeryturach i rentach nie zawęża kręgu uprawnionych, tylko określa zasady przyznawania i wypłaty tych świadczeń.

NIERÓWNE TRAKTOWANIE

Sąd Najwyższy w wyroku z 24 stycznia 2019 r. podzielił argumenty skargi kasacyjnej odwołujące się do zapisanego w art. 32 Konstytucji RP obowiązku równego traktowania obywateli.

– Zasadniczy problem w tej sprawie to odkodowanie pojęcia emerytura wojskowa – tłumaczyła Romualda Spyt, sędzia SN.

SN wyszedł z założenia, że zróżnicowanie w traktowaniu emerytów wojskowych wynika z różnych zasad doliczania cywilnego stażu pracy do świadczenia mundurowego. Wojskowi, którzy przystąpili do służby przed 1 stycznia 1999 r., mogą sobie w ten sposób powiększać świadczenie mundurowe, ale przez to nie mają możliwości pobierania dwóch świadczeń. Ci, którzy do służby weszli po 1998 r., nie mogą już doliczać stażu cywilnego, ale jeśli po przejściu do cywila uzbierają dodatkowe składki w ZUS, mają prawo do pobierania dwóch świadczeń.

– SN doszedł do przekonania, że nie wszyscy, którzy przystąpili do służby przed 1999 r., mają możliwość doliczania cywilnego stażu do świadczenia mundurowego – zauważyła sędzia Spyt.

Tak też było w tym przypadku. Wojskowy dostał świadczenie w maksymalnej wysokości 75 proc. swojego ostatniego uposażenia, nie miał więc możliwości doliczenia cywilnego stażu pracy.

SN uznał, że sytuacja takich osób jest identyczna z sytuacją tych, którzy przystąpili do służby po 1 stycznia 1999 r. Powstało więc pytanie, czy art. 95 ust. 2 ustawy o emeryturach i rentach z FUS nie narusza konstytucyjnej zasady równości. Odpowiedzią na nie zajmie się Sąd Apelacyjny w Łodzi, do którego wróci sprawa emerytowanego wojskowego.

Sygnatura akt: I UK 426/17

OPINIA DLA „RZECZPOSPOLITEJ"

dr Tomasz Lasocki  z Katedry Ubezpieczeń na Uniwersytecie Warszawskim

Wynikająca z obecnie obowiązujących przepisów możliwość pobierania dwóch świadczeń przez mundurowych, którzy przystąpili do służby po 1 stycznia 1999 r., wynika z tego, że na przełomie lat 90. i pierwszej dekady XXI wieku przez kilka lat byli w powszechnym systemie emerytalnym. Wywalczyli sobie jednak powrót do poprzednich, korzystniejszych zasad liczenia ich świadczeń. Jeśli utrwali się pogląd wyrażony w wyroku Sądu Najwyższego, spodziewam się, że będzie potrzebna interwencja ustawodawcy, która może się skończyć pozbawieniem wszystkich mundurowych pobierania dwóch świadczeń, a nawet powrotem do pomysłu na włączenie mundurowych do powszechnego systemu emerytalnego. Trzeba bowiem brać pod uwagę możliwie wysoki dla państwa koszt wypłaty drugiej emerytury dla mundurowych.

 Źródło: rp.pl



 
 

 

Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz nie żyje.

Cześć Jego Pamięci!!!

                                Członkowie naszego Koła rozpoczynając  zebranie w dniu 17.01.2019 r. minutą ciszy uczcili  pamięć zamordowanego Prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza

 
17 stycznia 2019 r. OBCHODZILIŚMY 74 ROCZNICY WYZWOLENIA WARSZAWY



spod jarzma nazistowskiego najeźdźcy. Obchody zorganizowane zostały przez Związek Żołnierzy Wojska Polskiego. Uroczystość miała miejsce przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Z okazji pamiętnej daty przy Grobie Nieznanego Żołnierza w centrum polskiej stolicy złożono wieńce i kwiaty.

Wyzwolenie Warszawy było wynikiem ofensywy radzieckich wojsk rozpoczętej 13 stycznia 1945 roku na całym froncie od Bałtyku po Karpaty. Wczesnym rankiem 17 stycznia 1945 roku Pierwsza Armia Wojska Polskiego pod dowództwem generała Stanisława Popławskiego rozpoczęła ofensywę na centralne rejony miasta. Aby nie wpaść w pierścień między podchodzącą z północy i południa 61. Armię Białoruskiego Frontu Wojsk Radzieckich, faszyści zostali zmuszeni wycofać się. Walki o polską stolicę trwały zaledwie kilka godzin, a 17 stycznia miasto zostało całkowicie oczyszczone z najeźdźców; do tego czasu prawie 90% budynków w Warszawie leżało w gruzach.

 


 

 

 


APEL PREZESA 
Mazowieckiego Zarządu Wojewódzkiego 
  Związku Żołnierzy Wojska Polskiego

Szanowni Panowie.

Uprzejmie informuję, że w dniu 17 stycznia o godz. 11.00 odbędzie się uroczyste złożenie wieńców pod Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Organizatorem obchodów 74 rocznicy wyzwolenia Warszawy jest ZG ZŻWP. W uroczystości udział wezmą także przedstawiciele ambasad, Prezydenta m.st.Warszawy i stowarzyszeń wojskowych. Oprawę wojskową zapewni DGW. Uroczystość poprowadzi płk L. Pietrzak i płk H. Budzyński.

W związku z tym proszę Panów Prezesów o zapewnienie jak największej frekwencji członków kół w tej uroczystości, a także o:

- w miarę możliwości  wyznaczenia delegacji (wraz z wiązankami kwiatów),

- wyznaczenia pocztów sztandarowych z kół nr 6, 23 i 28.

Wieńce (kwiaty) proszę dostarczyć  na pl. marsz. Józefa Piłsudskiego do godz. 10:15, poczty sztandarowe – przybycie do 10:30.

Do dnia 14 stycznia (poniedziałek) proszę o informację zwrotną w sprawie udziału kół w w/w przedsięwzięciu drogą e mailową lub telefoniczną 727 008 108 (Sekretarz 664 555 941; wice prezesi 510 612 097, 605 449 385).

Ponadto informuję, że tego samego dnia o godz. 13.00 złożone zostaną wieńce na cmentarzu mauzoleum żołnierzy radzieckich.

Z poważaniem

płk w st. spocz. Andrzej Sawicki

Prezes

   

 

 

 


 
 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 9 odwiedzającytutaj!  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja